pozwól, że dzisiaj pomidor”, kończy swoją zwrotkę Rado Radosny w
„:(”, jednym z pierwszych numerów na nowej płycie Dwóch Sławów. Nie
wierzcie mu. Ani on, ani jego kolega z zespołu, Astek, nie chcą wygrać
ze słuchaczem w tzw. „pomidora”. Ten łódzki duet jest zbyt błyskotliwy i
ironiczny, by dać się wpędzić w prostą, ale przecież typową dla
polskiej sceny dialektykę: wcześniej było wesoło i rozrywkowo, to na
nowej płycie ugryziemy temat inaczej, poważnie i emocjonalnie.
Siła
„Ludzi sztosów” polega na łączeniu tych skrajności. Słodkie, dowcipne
linijki potrafią być co rusz łamane gorzkimi uwagami. W efekcie wychodzi
z tego momentami muzyczny „Dzień świra” – człowiek nie wie, czy ma się
śmiać, czy płakać. Dobrym przykładem są tu – a jakże – pieniądze. „Nie
będę uczył angola w gimbazie za marne dwa tysiące / Wsadź se te dwa koła
w dupę – Citroen”, deklaruje w „Ciężkim zawodzie” Astek, a chwilę
później Radosny dorzuca do pieca: „Jestem stażystą, czuję, że by tutaj
na mnie chcieli nasrać / Jeden oleje, drugi trąci barkiem –
Felicjańska”. Mało? To sprawdźcie singlowe „O sportowcu, któremu nie
wyszło”, porównajcie napięcie zwrotek z ich puentami (a szczególnie tą
Astka) i refrenem. Żarty żartami, ale jak rzadko kiedy mam poczucie, że w
tym komicznym (ale nie błazeńskim!) tonie o coś chodzi. Nawet jeśli
momentami prosi się, aby chodziło o coś jeszcze więcej.
Oczywiście,
wszystko na tej płycie kręci się wokół hasztagów. I nie, to nie jest
ostrzeżenie. Nawet jeśli nie przepadasz za takim sposobem pisania
wersów, sprawdź, jak robią to Dwa Sławy. Bo nie mam wątpliwości, że te
linijki bardzo często są swoimi własnymi, świadomie zaplanowanymi
karykaturami. Słucham ich więc i już nie wiem, czy bardziej imponuje mi
wyobraźnia i horyzont skojarzeń autorów, ich autoironiczny ton, czy może
te szpilki nieustannie wbijane w resztę sceny. Jedno jest pewne – wiele
bym oddał, by móc częściej na polskich krążkach słyszeć wersy w
rodzaju: „wyjebałem cię na starcie – okno życia” czy „skoro mnie kochasz i coś czujesz w środku / czemu
ruchasz za plecami tak jak Wujek w Płocku?”.
Ten krążek
adresowany jest do słuchacza 2.0. Takiego, który śledzi statusy raperów
na Facebooku i fanpejdże z memami. Który przegląda komentarze na
rapowych pudelkach i wie, kim jest Michel z Urban City. Który nie
pamięta już może Last.fm`a i MySpace`a, ale zarywa noce na pisaniu
adnotacji na Rap Geniusie. Któremu trap bardziej kojarzy się z TDF`em
niż T.I.`em. Innymi słowy – do słuchacza epoki głębokiego internetu.
A
przecież polski, internetowy światek hip-hopowy miał już kilku królów
(choć powinienem raczej napisać: `krulów`). Takich, którzy składali (lub
składają) ładnie, skomplikowanie i erudycyjnie, ale jednak lepiej się
ich czytało, niż słuchało. Dwóch Sławów w ten niechlubny poczet, całe
szczęście, nie wliczajcie. I Astek, i Rado lepią wersy koncertowo. Każdy
z nich zaliczył przynajmniej kilka brawurowych, absolutnie bezbłędnie
nawiniętych zwrotek i wierzcie lub nie, ale trudno ustalić, kto w tym
duecie lepiej przyspiesza, kto lepiej stawia akcenty i umiejętniej
modeluje głos. Jeśli poziom warsztatu mierzyć samoświadomością raperów i
po raz kolejny ich parodystycznym zacięciem, wyszydzający amerykańskie
nawyki „SMGŁSK” powinien rozwiać wszelkie wątpliwości.
W swojej
kategorii album jest bliski ideału, ale mam poczucie, że ten rap mógł
wylądować na bardziej stylowych podkładach. Jasne, Dulewiczowie (ojciec
Marek i syn DJ Flip) wiedzą, jak poskładać klocki, by brzmienie było
nowoczesne i bangerowe, a trap płynnie łączył z EDM-owskimi
naleciałościami. Wiedzą też, w których momentach dać odetchnąć muzyce,
wprowadzić delikatny soulowy wokal czy wpuścić trochę kalifornijskiego
powietrza. Brzmienie jest więc niby amerykańskie, ale jednak dość
płytkie; brakuje tu w kilku momentach rozsadzającego wnętrze basu i choć
trochę bardziej rozwiniętego aranżu. Chodzi tu o te kilka szczegółów,
które robią różnice i decydują o tym, dlaczego na polskim rynku akcje
Matheo czy Sir Micha stoją lepiej od tych Flipa. Ten nastolatek i tak
jest człowiekiem sztosem. Już choćby za numer z Quebonafide, jeden z
kandydatów do singla roku:
Dwa Sławy – „Ludzie sztosy”
Embryo Nagrania
1. 🙁
2. Bą bą bą
3. Ciężki zawód (Gettin’ Money)
4. SMGŁSK
5. Człowiek sztos
6. Hate – watching
7. O sportowcu, któremu nie wyszło
8. Niska szkodliwość społeczna czynu
9. Diabelskie podszepty
10. Dzień na żądanie
11. Do ryma
12. Multitasking
13. Kobiety sztosy
14. I tak powiem