Dawid Kwiatkowski – „Element trzeci”

Nie skreślajcie Kwiatkowskiego.

2015.12.27

opublikował:


Dawid Kwiatkowski – „Element trzeci”

O „Elemencie trzecim” Dawid Kwiatkowski mówił, że zamyka „pewien etap rozwoju” jego osoby. Jeśli takim krążkiem planuje podsumować swoje dotychczasowe, nastoletnie nagrania, nie mam nic przeciwko. Raz, że na tle konkurencji wypada tym razem naprawdę nieźle. Dwa, że wysoka częstotliwość publikowania nowych nagrań najwyraźniej mu służy. To chłopak, który bardzo szybko się rozwija. A ma przecież dopiero 20 lat.

Bardzo szybko się rozwija lub po prostu otacza się coraz lepszymi współpracownikami. Co w sumie w świecie popu na jedno wychodzi. Na tym etapie ten względny brak niezależności jeszcze nie razi. Dopóki produkcja jest niezła, jestem w stanie wybaczyć Kwiatkowskiemu pisane kliszami wersy oraz pustosłowie godne trenera rozwoju osobistego (już mniejsza o teksty jak ten z singlowego „Nie mów nie”; prawdziwą perełką pod tym względem są wypowiedzi  autora towarzyszące premierze płyty.

A produkcja, rzeczywiście, może się podobać. Producenci skorzystali ze sprawdzonych recept i dali materiał nowoczesny, świadom światowych standardów, a przy tym profesjonalnie brzmiący. Gdy perkusja narzuca szybszy rytm, w mig pojawia się funkowa gitara i klangujący bas – jak w „O każdy dzień”. Gdy wchodzimy w rejestr nudnawych, przewidywalnych ballad – a taką jest, niestety, „Dodaj mi sił” – z góry wiadomo, że dominować będą partie fortepianowe oraz smyczki. Stadionowa „Droga” utrzymana jest w Coldplayowym duchu: okrzyki, wyrazista sekcja rytmiczna, rozmyte gitary. Podobny klimat zdaje się sygnalizować początek „Headlines”, choć dalsza część utworu to już niepotrzebna, Bieberowska angielszczyzna. Z Bieberem, ale już tym z wydanego niedawno albumu „Purpose”, kojarzy się jeszcze „Za nami”: refren to trochę wymyślony przez Skrilleksa „efekt delfina” , a trochę new-age’owski, ezoteryczny ambient.

Zaskoczeni? Jeśli nie, może inne fragmenty zrobią wrażenie. Bo na „Elemencie trzecim” dzieje się całkiem dużo. W „Będziesz ze mną” można usłyszeć intrygujące country-folkowe jamowanie. Szkoda, że tylko kilkunastosekundowe. Więcej okazji do zdziwienia daje to, co pojawia się później: „Idealny stan” to kawałek rock’n’rolla, „Oskarż mnie” zadziwia nu-metalowym sznytem, ale tytuł najlepszego nagrania albumu przypada „Yin Yang”, świetnej – nie tylko na tle reszty piosenek z tego albumu – folkowej kompozycji zaśpiewanej od początku do końca na dwa głosy razem z Haną. To właśnie tego typu numery utwierdzają mnie w przekonaniu, że Kwiatkowskiego nie należy skreślać.

Polecane