2 CHAINZ – „Based On A T.R.U. Story”

Share Tweet Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać,

2012.09.07

opublikował:


2 CHAINZ – „Based On A T.R.U. Story”

Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że 2 Chainz jest młodym raperem, który za sprawą gościnnych występów u takich sław jak Chris Brown, Kanye West czy Nicki Minaj został momentalnie jedną z najgorętszych postaci hip-hopu w Stanach – niech nie zwiodą Was pozory. Nim w jego ksywce pojawiły się dwa łańcuchy, przez lata, począwszy od 1997 roku, działał jako Tity Boi w duecie Playaz Circle (jego współpracownikiem był Dolla Boy, który pojawia się zresztą na „Based…” w „Stop Me Now”). W ramach tej grupy wydał nawet dwa albumy i zdążył zakumplować się z Ludacrisem. Do kariery solowej przygotowywał się przez dłuższy czas, ale dopiero jego ubiegłoroczny, siódmy mixtape odniósł większy sukces, trafiając na listę najpopularniejszych płyt hip-hop/r&b w Stanach. I tu swój początek ma boom na 2 Chainza. 35-letniego absolwenta Alabama State University ze średnią końcową 4.0, dodajmy.

Cóż, podobnej oceny, mimo najszczerszych chęci, nie jestem w stanie wystawić mu jako raperowi. Mimo że para się rymowaniem od 15 lat, ze świecą szukać na „Based On A T.R.U. Story” jakichś choćby zalążków własnego stylu. Można za to mnożyć przykłady wykonawców, którymi 2 Chainz aż nazbyt się inspirował. Od Lil Wayne’a pożyczył zabawne gry słowne w rodzaju: „I’m so fly I can sue airplane” czy „Way I’m runnin’ shit I should have a shoe deal”; wpływy Jim Jonesa  słychać, gdy gospodarz zwalnia i buduje wersy na opozycjach typu: „Them niggas hatin’ I got they bitches naked” (dodatkowo, dzieje się to na słodkim, delikatnym bicie w stylu starszych nagrań kolektywu Dipset); charakterystyczne tworzenie dwuwersów na zasadzie powtórzeń lub kończenie ich tymi samymi słowami już lata temu opracował do perfekcji Rick Ross (wersy z „fucking example” w „Money Machine”); analogie między rapem a dilowaniem eksploatowali przez całe albumy panowie z The Clipse.

Czepiam się? Może i tak, ale nieprzypadkowo. Powyższe „zapożyczenia” same w sobie nie rażą, ale jeśli człowiek je sobie wyliczy i podsumuje, wyjdzie mu, ile jest w muzyce 2 Chainza oryginalności, a ile, by sparafrazować klasyka, polepionych dźwięków. Pewien blogger określił Chainza mianem „Lewisa Carrolla hip-hopu” za sprawą szalonych, balansujących na granicy nonsensu wersów, które – zdaniem tegoż bloggera – mają przenosić słuchacza w psychodeliczną Krainę Czarów. Niestety, różnica jest taka, że Carroll miał wyobraźnię. Tymczasem „Based On A T.R.U. Story” należy do płyt, których tematykę można ocenić już po tytułach: „Extremely Blessed”, „I Luve Dem Strippers”, „Money Machine”, „Ghetto Dreams”, „Wut We Doin’”. A jeśli ktoś ma wątpliwości odnośnie tego, jak daleko sięgają ambicje gospodarza, niech posłucha refrenu „Birthday Song”.

Równie odtwórcze są bity. Jasne, brzmią one świetnie, są profesjonalnie zrealizowane, ale trudno nie odnieść wrażenia, że gdzieś już to było. „Dope Peddler” to kolejna kopia „A Milli” Lil Wayne’a nie tylko dlatego, że za bit odpowiada ten sam producent – Bangladesh. Po prostu łączenie hipnotyzującej perkusji z krótkim, wokalnym samplem jest już motywem ogranym do granic możliwości; sam Weezy powraca do niego nagminnie. Fortepianowy początek „In Town” nasuwa skojarzenia z rzemieślniczym stylem Alexa Da Kida (m.in. „Love The Way You Lie”), a dalej jest jeszcze gorzej, bo Chainz uderza w cukierkowate tony, jakie znamy z niektórych niechlubnych nagrań Ja Rule’a i Fabolousa. Równie nieznośne jest „Extremely Blessed”. Cóż, nagrania te wywołują jeszcze jakieś emocje – negatywne, ale zawsze. Tymczasem są takie bity, o których za bardzo nie wiadomo, co napisać, poza tym, że przedstawiają różne odcienie południowoamerykańskiej szarości: „Im Diffrent”, „Money Machine”, „I Luve Dem Strippers”, „Wut We Doin”. Zdecydowanie najmocniejsze fragmenty – „Yuck!”, „Crack”, „No Lie” i „Birthday Song” – trafiły na początek krążka.  Jest jeszcze doskonałe „Ghetto Dreams” – i muzycznie, i tekstowo to powrót do przeszłości.

Jestem jednak w stanie zrozumieć, skąd taka popularność 2 Chainza ostatnimi czasy. Jeśli przyjmiemy tok myślenia przedstawicieli mainstreamu w Stanach i na chwilę przymkniemy oko (ucho) na to, o czym ktoś rapuje, okaże się, że te dwa łańcuchy nie są znowu takie miedziane. Chainz porusza się po bitach z niezwykłą lekkością, imponujące są jego popisy w „Crack” czy podśpiewywania w „I Luve Dem Strippers” (kto pamięta New Edition?). Nic dziwnego, że tyle gwiazd go zaprasza; to w końcu idealny gość do zarapowania kilku hedonistycznych, zuchwałych wersów (stąd np. podobna popularność Lil Wayne’a czy niegdyś Fabolousa).  Problem w tym, że na „Based On A T.R.U. Story” nie słyszymy go przez pół minuty, ale przez minut ponad pięćdziesiąt. I na tym polega klęska tej płyty. Aż chciałoby się zapytać Chainza, jakie to uczucie, gdy zaproszeni goście bezlitośnie punktują ubytki w twoim domu. Drake i Kanye West pokazują, jak dotknąć oklepanych tematów i wyjść z nich z twarzą, zaś Scarface imponuje tekstem godnym weterana. The-Dream, Lil Wayne i Mike Posner również wystawiają świadectwo Chainzowi, tyle że w nieco innym sensie – ich udział tylko utwierdza w przekonaniu, że gospodarz do refrenów słuch ma fatalny i w zasadzie nie ma różnicy, czy organizuje sobie je sam, czy sięga po wokalistów, bo przeważnie i tak brzmi to po prostu źle.

Jeśli można wynieść coś z tego albumu poza kilkoma utworami, do których przyjemnie jest pobujać głową, to fragment, gdzie 2 Chainz czyni aluzję do Digable Planets – doskonałego tria z Nowego Jorku, które w pionierski sposób łączyło na początku lat 90. hip-hop z jazzem. Raper zrobił tej grupie wielką przysługę, przypominając ją swoim fanom. Być może ci, po przesłuchaniu takich krążków jak „Reachin” czy „Blowout Comb”, uświadomią sobie, jak miernym wykonawcą jest autor „Based On A T.R.U. Story”. Na 2 Chainza bowiem najzwyczajniej w świecie szkoda czasu.

Polecane