fot. mat. pras.
Mieszkańcy Warszawy przywykli do sytuacji, które mniej lub bardziej paraliżują funkcjonowanie miasta. Stolica jest areną licznych demonstracji i protestów, wizyty oficjeli często wymagają wprowadzenia dodatkowych zabezpieczeń, co odbija się na blokadach części ulic. Trzy stadionowe koncerty Taylor Swift dzień po dniu teoretycznie powinny być dla warszawskich służb „bułką z masłem”, ale termin jednego z nich czyni wydarzenie imprezą podwyższonego ryzyka.
Autorka „1989” wystąpi na PGE Narodowym trzykrotnie – 1, 2 i 3 sierpnia. Już w momencie ogłaszania koncertów niektórzy przypominali, że 1 sierpnia warszawianie obchodzą rocznicę powstania. O 17.00 w mieście zawyją syreny i tradycyjnie mieszkańcy zatrzymają się na minutę, by upamiętnić godzinę „W”. W czwartkowe popołudnie narodowcy zbiorą się na rondzie Dmowskiego, by zapalić czerwone race. W tym samym czasie fani Taylor będą zmierzać na stadion, co może zakończyć się konfrontacją i zamieszkami.
Prezydent Warszawy zwołuje sztab kryzysowy
Władze miasta wolą „dmuchać na zimne” i przygotowują się na to, że w czwartek w Warszawie atmosfera może być gęsta. – Prezydent zwołał w tej sprawie sztab kryzysowy. Myślimy nad tym, jak zapewnić bezpieczny transport tysiącom gości. I doradzamy podróż II linią metra do stacji Stadion. Metro będzie kursowało przed i po koncercie z większą częstotliwością – komentuje rzeczniczka ratusza Monika Beuth. Organizująca koncerty Taylor agencja Alter Art. ma rozesłać do wszystkich osób, które kupiły bilety, SMS-y z informacją, że o planowanej demonstracji oraz mającym związek z obchodami rocznicy włączeniu syren alarmowych.