Little Boots – „Hands”

CGM.PL poleca krążek "Hands"!


2009.07.31

opublikował:

Little Boots – „Hands”

Biografia Little Boots

Pojawienie się Little Boots było jak zbiorowe objawienie. Czasem nie wiesz, że czegoś ci w życiu brakuje, dopóki to coś się nie pojawi się tuż obok, a wtedy dziwisz się i zastanawiasz, jak mogłeś do dzisiaj bez tego żyć. Upłynął ledwie rok od niepewnych początków jej solowego projektu, a już Victoria Hesketh stała się najpopularniejszą, nową gwiazdą muzyki pop w Wielkiej Brytanii. Wypuszcza kolejne ważne utwory ‘czegoś ważnego’ bez porządnie wydanego singla pod własnym nazwiskiem i jest rzadkim przypadkiem wspólnej i w pełni uzasadnionej histerii przedstawicieli branży i fanów. Każde bogato zdobione dzieło tej mistrzyni dance-popu jest równie szybkie i zwięzłe, co potężne. Dzięki jej sławnym coverom z sypialni i zalewowi remiksów na portalu Youtube, stała się snem blogerów, wprowadzając element delikatności i człowieczeństwa w działania wielbicieli syntezatorów. Za każdym nieskazitelnie wyrzeźbionym klejnotem – wspieranym przez wyselekcjonowaną elitę pomocników jak Joe Goddard (Hot Chip) czy Greg Kurstin (Kylie Minogue, Lily Allen) – kryje się wszechświat wyobraźni. Zamiłowanie Victorii do fantastycznych wizji – kwazarów, wypuszczających jednorożce, ciągnące za sobą niebiański ślad aż po nieskończoność i tym podobne – kryje się pod słodko-gorzkimi sprawami serca. Każdy centymetr kwadratowy jej uroczej, drobnej postaci promieniuje cechami gwiazdy, na jaką od dawna czekają listy przebojów. 

Victoria nie zawsze zajmowała się wyznaczaniem przyszłości muzyki dance-pop. Co ciekawe, nie należała też do tłumu dorastającego w północno-zachodniej mekce angielskiego wakacyjno-dyskotekowego kiczu – w Blackpool. Lekcje fortepianu rozpoczęła w wieku pięciu lat i był to początek pierwszego rozdziału wielu lat jej kształtowania, które spędzała w coraz większym stopniu na poddaniu się obsesji i pełnej koncentracji na najtrudniejszych problemach wewnętrznych muzyki. Jej dzieciństwo odmierzały czarne i białe klawisze. Zamknięta podczas przerw w salach muzycznych, pędząca do domu, aby poćwiczyć jeszcze trochę przed popołudniową herbatką, nuta po nucie pochłaniała nowoczesną muzykę, od klasycznej po jazz i wiele innych. Gdy miała kilkanaście lat, z socjalnej skorupki zaczęła wydostawać się zniewalająca piękność, która zarzucała swoje muzyczne sieci jak tylko mogła daleko. Zespoły punkowe, progresywne, girls-bandy, każdy najdziwniejszy i piękny utwór, jaki tylko można sobie wyobrazić. Szybko odkryła głos, który dorównywał jej już wirtuozerskiemu talentowi klawiszowemu. Dzięki weekendom spędzanym na wyginaniu się do laserów w jej rodzinnych, przepełnionych muzyką euro-transową knajpach, jej muzyczna podróż zakotwiczona była na różnych wodach.

Po ucieczce na uniwersytet w Leeds w wieku 18 lat, spowodowanej gorączką dyskotekową początku dwudziestego pierwszego wieku, szybko poznała dwie dziewczyny, które weszły w skład jej pierwszego zespołu, oczywiście syntezatorowego, Dead Disco. Po kilku dobrze przyjętych singlach, szybkich trasach koncertowych i umowie zawartej z dzisiejszą wytwórnią 679, Victoria zdecydowała, że musi rozwijać swoje kosmiczne fantazje i odnaleźć świętego Grala popu. Narodziła się Little Boots. Poważne, skomplikowane kompozycje, nad którymi pracowała w tajemnicy, mogły być wreszcie zaprezentowane publicznie. Uzależnienie od syntezatorów, jakiego nabawiła się w swoim starym zespole, zwiększyło się dziesięciokrotnie, co zaowocowało znacznym wzbogaceniem arsenału nowych zabawek, w tym o będący obecnie jej znakiem firmowym niewielki i lekki syntezator Yamaha Tenori-on. Szybko zaczęła dokumentować swoje sypialniane aranżacje i grzebać w kamerze sieciowej swojego laptopa, puszczając w eter mieszankę własnych dzieł i unikalny wybór coverów, od ‘Wearing My Rolex’ Wileya po ‘What Is Love?’ Haddawaya. Pewnie nie wiedziała, że po kilku miesiącach jej artystyczny profil na stronie Youtube będzie jednym z najczęściej subskrybowanych brytyjskich profili. Jej utwory żyją własnym życiem. Ledwo zaczęła, a jej wszechmogący internetowy styl wykroczył poza cyber przestrzeń i rozgościł się w branży. Podpisała umowę z olbrzymem z branży, wytwórnią Atlantic. Wersje demo krążyły po ludziach w zawrotnym tempie. Potem o jej obecność upomniały się tłumy ważniaków z największych studiów nagraniowych. Mnóstwo fajnych i ‘nie-takich-fajnych’ wyjazdów na nagrania, głównie do Los Angeles po niezrównany blask Grega Kurstina, i, hmmm, do londyńskiego Kentish Town po sejsmiczne efekty magicznego Joe Goddarda z Hot Chip.

Wszystko zaczęło się od utworu ‘Stuck On Repeat’. To rodzaj pełnego energii hymnu, którego nie można zatrzymać. Przerobiony przez Goddarda z żałosnej anty-ballady z prowadzącym fortepianem w siedmiominutowy, sięgający szczytów utwór electro-transowy, pozwolił dobitnie zapisać imię artystki na planecie pop. Kawałek eksplodował na parkietach, gdzie początkowo uważano go za klasyka, ale jego melancholijne napięcie i chłodne zwroty melodyczne z podwójną siłą nawiązują do spuścizny z klubów jej rodzinnego miasta i do jej wszechstronnej edukacji muzycznej. Debiutancki singiel ‘Meddle’ w wersji „Limited edition” pełen jest niesfornych rytmów R&B, przerywanych zapadającymi w pamięć wokalami Vica. ‘Magical’ i ‘Mathematics’ przywołują napięcie italo disco w stylu Bobby O i Jellybean Benitez. Nieskładne syntezatorowe cienie tego drugiego wzmocnione są triumfem lirycznej inspiracji, stanowiącym rekompensatę za brak umiejętności dokonywania obliczeń liczbowych artystki, która dekonstruuje miłość jako równanie matematyczne. Od czasów samej królowej popu, Madonny, nie widzieliśmy gwiazdy, której oczywisty sukces równoważony jest takim spokojem. Zaś zgrabny i zmysłowy, cukierkowo słodki ‘New In Town’ to pop w swojej niezwyciężonej postaci. Błyszczący dotyk Midasa, Kurstina, obudził niesamowita siłę.

Ludzie różnie nazywali jej utwory: kosmiczny pop, nu-disco, electro, R&B – to tylko kilka z nazw. Prawda jest taka, że poszczególne etykietki mogą być trafne dla danego utworu, ale nie obejmują całego muzycznego zjawiska, jakim jest Little Boots. Pomimo, że najwięksi jedzą jej z ręki, Little Boots jest bardzo zmieszana tworzeniem ‘cool’ muzyki. Tworzy utwory, które wpadają w ucho i pozostają w pamięci z intensywnością, jaka zarezerwowana jest dla dawno zapomnianych utworów, które kiedyś świetnie znaliśmy, ale nie zadaliśmy sobie trudu, aby je poznać. Melodie i nastroje, które dominują, ten złowieszczy ścisk w żołądku, kiedy już wiesz, że jedynym ratunkiem, jest zajechanie takiego kawałka na śmierć. Victoria Hesketh to dziewczyna opętana nieznanym i niezgłębionym. „Uwielbiam bezgraniczny kosmos”, wyjaśnia z szeroko otwartymi oczami. „Pytania, jakie stawia i to, że tak naprawdę nie mamy pojęcia, co dzieje się tam na górze, bez względu na to, ile zbudujemy zderzaczy hadronów”. Dla niej najważniejsze pytanie w muzyce stawia jej uniwersalna forma. „Muzyka pop to najtrudniejsza rzecz, jaką robię”, mówi. „Zrobić coś, co pokona tyle granic – tego nie można pojąć, tak samo jak kosmosu. Miejsca, w jakie czysty pop jest w stanie cię przenieść, są niezliczone”. Podstawą jej muzyki jest ten szczery sentyment. I wydaje się, że granice muzycznej podróży Little Boots po prostu nie istnieją.

Polecane