fot. mat. pras.
W piątek na rynku pojawiła się nowa płyta Malika Montany „Adwokat Diabła”. Wydawnictwo jest dostępne w digitalu, ale wersja fizyczna pojawiła się jedynie w formie dwóch wersji boksów – jednej za 250, drugiej za 450 złotych. Niestety, zawartość zestawów rozczarowała fanów, o czym pisaliśmy już w piątek.
– Ja wrzuciłem to, co sam lubię, używam i koncepcyjnie mi do płyty pasuje. A że tobie nie pasuje – mało mnie interesuje. Zwróć i tyle. Cena ma być wysoka, bo to moja płyta i ja chcę, żeby tak było. Mógłbym dać samą płytę nawet za 1000 i kto chce – kupuje, kto nie chce – niech nie kupuje – mówił w dniu premiery Malik, ale już następnego dnia zmienił nastawienie i przyznał, że nie wszystko poszło zgodnie z jego oczekiwaniami.
– Mimo tego, że nie piłem na własnych urodzinach, wstałem z kacem. Zamiast świętować premierę płyty, swojej dwuletniej pracy, celebrować urodziny, siedzę i czytam te z***ane komentarze odnośnie tych preorderowych boksów. Jestem zły, powiem szczerze. Myślę, że co najmniej tak samo rozczarowany jak wy. Miała być zajebista akcja wizerunkowo, a wyszło tak, jak wyszło. Zaufałem ludziom, którzy mnie zawiedli i teraz muszę to wziąć na klatę. Przez osiem lat mojej działalności nie zdarzyło mi się mieć większej wpadki – komentuje szef GM2L.
Malik podkreśla, że nie przejmuje się hejterami, ale czuje, że tak naprawdę rozczarował fanów i to im chce zrekompensować wydatek. – Dajcie mi parę dni, odkręcimy to jakoś tak, żeby było z nawiązką i zrekompensujemy wasze rozczarowanie. Dostaniecie na początku tygodnia mailowo szczegóły tego, co dalej i co chcemy wam zaproponować – zapowiada artysta.
