fot. mat. pras.
Premiera „Adwokata Diabła” przyniosła sporo krytycznych uwag. Część fanów narzeka na nowy album Malika Montany, sporo osób ma również zastrzeżenia do preorderowych boksów, za które trzeba było zapłacić 250, a w droższej wersji nawet 450 zł. W piątkowy wieczór raper odpalił live na Instagramie, podczas którego odniósł się do kilku wytykanych mu przez słuchaczy kwestii.
– Album spoko, ale d*py nie urywa? To idź sobie posłuchaj swoich ukochanych polskich raperów, a potem wróć tu za trzy lata. W kwestii tego czy coś jest świeże, czy nie, wasze zdanie – cebulaków, wieśniaków, w ogóle mnie nie interesuje. Idźcie sobie włączyć polski rapik – cziki, cziki, bum, bum, joł i potem za trzy lata tu wróćcie i powiedzcie, co jest świeże, a co nie – mówił.
Raper przypomniał, że jeśli komuś nie podoba się to, co dostał w paczce od GM2L, zamiast wylewać żale w sieci, może ją po prostu oddać. – Ci, którzy nie są zadowolenia z wykonania preorderów – zwróćcie je, nie ma problemu. Czekam na tych, którzy przyjdą w środę na imprezę ze mną i wtedy będziemy dalej gadać o AliExpress i takich rzeczach. Box został wykonany w Niemczech i wszystkie rzeczy, które tam są, zostały wykonane w Polsce albo w Niemczech i nie ma to nic wspólnego z żadnym AliExpress. Najprawdopodobniej przepłaciłem, ale w dbałości o takie detale jak wykonanie boksu… nie chcę mówić, jakie pieniądze zapłaciłem. Kto nie chce, niech oddaje, ale nie płaczcie do mnie po środzie. Nie chcę was. Nie chcę takich chorągiewek. Tacy są mi niepotrzebni. Jesteście ze mną albo nie – komentował.
– Nie chcę, żeby te płyty były tanie. Nie wydaję płyt często i każda moja płyta jest gratką dla fanów. (…) Następną płytę, którą wydam, najprawdopodobniej sprzedam za 1000 zł. Samą fizyczną płytę, bez niczego. (…) Możecie być jeszcze bardziej zazdrośni. I tak jestem królem w Polsce. Nie ma drugiego takiego i nie macie podjazdu – ocenił Malik.