fot. mat. pras.
Kiedy Malik Montana ogłosił, że jego nowy album „Adwokat Diabła” nie doczeka się szerokiej dystrybucji, wiele osób było zaskoczonych tą decyzją. Jedyną szansą na zdobycie fizycznego egzemplarza albumu był zakup jednej z dwóch wersji boksu, które wyceniono na 249,99 i 449,99 pln. Kiedy wydawnictwa trafiły do fanów, część była rozczarowana zawartością. W wycenionym na blisko pół tysiąca złotych boksie premium obok płyt znalazły się płaszcz przeciwdeszczowy, świeczkę, kadzidełka, dwustronny plakat, lampki LED, zaproszenie na zaplanowany na 15 marca event oraz oczywiście możliwość walki o Roleksa. Na profilach Malika w mediach społecznościowych pojawiły się głosy niezadowolenia. Raper odpowiedział na jeden z komentarzy.
– Boksy za prawie za pół klocka, a w środku świeczka i plandeka od żuka. To jest k**wa wstyd i naplucie fanom gęstą melą w twarz, przecież mogłeś dać sama płytkę za nawet ponad stówkę, bo album w k***ę mocny, a nie bawić się w polski AliExpress. Myślę, że część fanów, czy jak to mówisz – wyznawców, może przestać ci już ufać i tyle – zarzucił raperowi słuchacz.
Oto odpowiedź artysty: – Ja wrzuciłem to, co sam lubię, używam i koncepcyjnie mi do płyty pasuje. A że tobie nie pasuje – mało mnie interesuje. Zwróć i tyle. Cena ma być wysoka, bo to moja płyta i ja chcę, żeby tak było. Mógłbym dać samą płytę nawet za 1000 i kto chce – kupuje, kto nie chce – niech nie kupuje.