foto: mat. pras.
W życiu Lil Wayne’a nie brakowało incydentów z udziałem policji. W obliczu niedawnych wydarzeń z Minneapolis, które przełożyły się na protesty w całym kraju, Weezy opowiada historię, w której biały policjant uratował mu życie. Już podczas przemówienia na gali BET Hip-Hop Awards raper wspominał o wujku Bobie (Robercie Hooblerze), teraz wraca do tych wydarzeń.
– Kiedy byłem młody, uratowano mi życie. Miałem chyba z 12 lat. Postrzeliłem się. Uratował mnie wtedy biały gliniarz, wujek Bob. To wpływa na sposób, w jaki postrzegam policję. Kropka. Uratował mnie biały gliniarz – przyznał Lil Wayne, dodając: – W tamtej sytuacji banda czarnych gliniarzy naskoczyła na mnie, kiedy zobaczyli, że leżę na podłodze z dziurą w klatce piersiowej. Nie pomogli mi, zamiast tego zaczęli krzyczeć: „Znaleźliśmy broń, znaleźliśmy to, znaleźliśmy tamto”. On tymczasem powiedział: „Znalazłem na podłodze dziecko. Ono musi trafić do szpitala. Nie czekał na karetkę, tylko wsadził mnie do swojego wozu, kazał komuś pojechać nim do szpitala i upewnił się, że żyję.
Choć Weezy nie hołduje zasadzie ACAB (All Cops Are Bastards) nie oznacza to, że nigdy nie doświadczył brutalności policji, także na tle rasowym. Raper wspomina, że kiedy dorastał w Nowym Orleanie policjanci wielokrotnie wpadali na osiedle, na którym mieszkał, by bez powodu przeszukiwać czarnoskóre dzieciaki, niejednokrotnie przyciskając je do ziemi lub do samochodu.
– Oni nie podbiegali po to, by zapytać, jak się nazywasz, jak się czujesz i jak mija ci dzień – ironizował Weezy.