fot. Dagmara Szewczuk / @dagsoon
Wycofanie się Sary James z eurowizyjnych preselekcji dla wielu fanów było szokiem. Choć Telewizja Polska nie zdążyła potwierdzić udziału artystki w konkursie, to przez wyciek listy finalistów krajowych eliminacji i tak było wiadomo, że gwiazda bierze w nich udział.
– Nie nie sądziłam, że na początku roku będę musiała wraz z moim teamem podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w moim dotychczasowych życiu zawodowym. Eurowizja była dla mnie wielkim marzeniem, wyzwaniem i ogromną szansą. Dlatego z ciężkim sercem muszę Was poinformować, że zdecydowałam się wycofać z tegorocznej edycji konkursu. Decyzję o udziale w Eurowizji podjęłam w momencie pełnym ekscytacji i chęci sprawdzenia siebie na tak wielkiej scenie. Wierzyłam, że to doświadczenie, które mnie wzmocni i pozwoli Wam pokazać najlepszą wersję mnie jakoś artystki. Jednak życie często bywa bardziej skomplikowane, niż sobie wyobrażamy – mogliśmy przeczytać we wczorajszym oświadczeniu wokalistki.
SPRAWDŹ TAKŻE: Oto dziesięć najbardziej dochodowych tras koncertowych 2024 roku
Sara i Justyna Steczkowska uchodziły za faworytki eliminacji. Tym samym po wycofaniu się pierwszej z artystek, pojawiły się komentarze, że wygranie preselekcji będzie dla drugiej z nich czystą formalnością. Czy Steczkowska faktycznie czuje się pewnie przed zaplanowanym na 14 lutego finałem polskich eliminacji? Okazuje się, że nie.
– W ogóle tak nie czuję, bo konkurs jest zawsze zaskakujący. Może się okazać, że nagle pojawia się młody artysta, tak jak kiedyś Jann, który wszystkich zachwyci […] Nigdy nie można mówić, że jestem jedyną faworytką. Ja tego tak nie czuję – mówi Esce Justyna, dodając: – Ja mam ogrom pracy. Pojadę na Eurowizję, czy nie. Ja do końca roku ma już mnóstwo swojej pracy, więc to nie jest dla mnie priorytet, ale oczywiście jestem tutaj też po to, aby wygrać. Tak jak każdy z nas.
