fot. Karol Makurat / tarakum.pl
Jan Borysewicz to absolutny gigant polskiej muzyki. Założyciel Lady Pank ma w swojej kolekcji prawie 40 gitar, ale ze zdecydowaną częścią postanowił się rozstać. Niestety, fani nie aprobują jego pomysłu i krytykują, a czasem wręcz atakują go za ten ruch w mediach społecznościowych.
Od 12 do 21 września w siedzibie DESA Unicum przy ul. Pięknej 1A w Warszawie będzie można oglądać wystawę instrumentów i pamiątek artysty. Po jej zakończeniu 27 gitar Borysewicza trafi na licytację.
– Jestem niezwykle podekscytowany i dumny z powodu nadchodzącej aukcji i wystawy, które organizujemy po raz pierwszy w Polsce we współpracy z największym domem aukcyjnym w kraju, DESA Unicum.
Takie projekty były już realizowane przez gitarzystów światowej sławy, jak David Gilmour czy Mark Knopfler, i spotykały się z ogromnym zainteresowaniem.
Po długim namyśle zdecydowałem się na wystawienie części swojej kolekcji gitar, które towarzyszyły mi przez lata na scenie i w studio. To była trudna decyzja, ponieważ jestem z tymi instrumentami głęboko związany. Jednak po licznych zapytaniach od kolekcjonerów, muzyków i fanów, którzy wyrażali chęć nabycia tych gitar, postanowiłem dać im nowe życie.
Chcę, by te gitary trafiły do świetnych kolekcji lub mogły dalej grać – w nowych rękach, na kolejnych koncertach, w innych studiach, tworząc nowe utwory i płyty. To dla mnie emocjonalny krok, ale podejmuję go z przekonaniem, że instrumenty te mają jeszcze wiele do zaoferowania.
Serdecznie zapraszam na wystawę, która rozpoczyna się 12 września, gdzie będzie można zobaczyć 27 gitar, platynowe płyty i nagrody. Dla fanów przygotowaliśmy również wyjątkową możliwość odsłuchania każdej gitary na stronie desa.pl. To wydarzenie, które będzie gratką zarówno dla miłośników muzyki, jak i kolekcjonerów – komentuje artysta.
Tyle że część fanów – delikatnie mówiąc – nie podziela entuzjazmu Borysewicza. Pod jego facebookowym wpisem pojawiło się zaskakująco dużo wpisów rozczarowanych słuchaczy. Niektórzy ubolewają, szczególnie nad Lonstarem z odciskiem ręki Alicji, córki muzyka. Nie brak takich, którzy nazywają ruch „głupim”, a niektórzy wprost atakują artystę.
„Jak można mówić 'kolekcjonuję instrumenty i po to je mam’, po czym mówić 'gitara to moja największa miłość’, a na końcu prawie wszystko sprzedać. To jest absurd. (…) Zobaczy pan, że będzie pan tego bardzo żałował. Nieważne, jak się zaczęło, ważne, jak się kończy”, „Zostaw Lonstara z łapką. Będziesz żałował, to kawał serca ze strony fanów”, „Twoje gitary i wiadomo, że zrobisz z nimi to, co chcesz, ale dla nas – fanów – sprzedawanie gitary z łapką Alicji, to jak pozbycie się relikwii za życia”, „Opamiętaj się, masz jeszcze sześć dni, żeby zapobiec klęsce emocjonalnej. Nie rób głupstw. Gitary mogą trafić do bogatych snobów, którzy nie mają pojęcia o wartości twoich gitar, a interesuje ich tylko fakt posiadania”, „Słowa to jedno, mowa ciała drugie. Jakoś nie idą w parze. Szczególnie podczas prezentacji 'łapki’. Nawet głos… i ten 'półuśmiech'”, „Chłop ma łzy w oczach i gada wbrew sobie”, „Gitary licytuje się po śmierci lub się nimi 'obraca’ bez sentymentów w trakcie muzykowania… Moim zdaniem tyle w temacie. Nie sprzedałabym pierwszej gitary z czegokolwiek, bo… tak się zatraca duszę lub odchodzi na emeryturę… ewentualnie, niepamięć”, „Czyli bieda w oczy zajrzała? Pozbywać się gitar, to musi być poważny powód” – piszą słuchacze.