„Praca z M. Urbaniakiem jak wirtualna rzeczywistość”

Marek Pędziwiatr opowiedział nam o kulisach prac nad płytą projektu Urbanator Days.

2018.02.07

opublikował:


„Praca z M. Urbaniakiem jak wirtualna rzeczywistość”

foto: mat. pras.

Gdyby spisywać listę młodych (lub relatywnie młodych, to zawsze pojęcie względne), dla których jedną z największych inspiracji była twórczość Michała Urbaniaka, byłaby to lista bardzo obszerna. I niekoniecznie zamykająca się na twórcach z Polski, bo przecież jego utwory samplowali chociażby A Tribe Called Quest, Madlib na albumie formacji Lootpack czy też niezwykle ceniony brytyjski duet elektroniczny Rae & Christian.

Dla mnie to było jak spełnienie marzeń, po prostu. O takich rzeczach trudno mówić, to się po prostu dzieje i nagle okazuje, że boom – zarejestrowane – powiedział kiedyś krótko Praktik, który zaprosił jazzmana na swój producencki album “Dobra częstotliwość”. Legendarny skrzypek dograł się do utworu tytułowego, którego brzmienie do dziś zachwyca.

Szacunek działa w dwie strony – Michał Urbaniak zawsze był twórcą niezwykle otwartym na współpracę z młodymi artystami, na wpływy świeżych gatunków. Miało to miejsce jeszcze w latach 70. Hip-hop wtedy dopiero się rodził, ale był przecież funk, było fusion. Stąd też zrodził się pomysł na projekt Urbanator, który w samych Stanach działał jeszcze w latach 80. We współpracy z polskimi artystami Urbanator już na dobre czerpał z rapu. Dał też zielone światło nowemu soulowi. A nowa odsłona tego wszystkiego już 9 lutego.

Wydawnictwo “Beats & Pieces” anonsowane było od wielu miesięcy, data premiery kilka razy przesuwana, ale mistrz już tak ma – nie wpuści do obiegu czegoś, co nie będzie dopięte na absolutnie ostatni guziczek. A że praca nad płytą nie zawsze polegała tylko na godzinach spędzanych w studio…

– “Beats & Pieces” to przede wszystkim owoc mojego spotkania i przyjaźni z Michałem. Dla mnie najpiękniejszy był proces powstawania tego materiału, kiedy dużo rozmawialiśmy z Michałem, zapraszaliśmy do jego studia muzyków i raperów, a w międzyczasie robiliśmy „normalne” rzeczy jak łażenie po giełdach elektronicznych czy chodzenie na basen – opowiada nam Marek Pędziwiatr, muzyk formacji EABS i Night Marks, a także jeden z producentów wydawnictwa, które tym razem sygnowane jest jako Urbanator Days.

Współpraca pomiędzy Michałem a Markiem to swoista sztafeta pokoleń, czyli coś, co w muzyce stanowi niezwykłą wartość. Gdy nad ostatnim albumem Flying Lotus pracował w studiu z Herbie’em Hancockiem, nie brakowało głosów, że to swoiste przekazanie pałeczki. Tutaj oczywiście nie możemy podejść do sprawy 1:1, ponieważ Pędziwiatr to nie tylko producent, ale i wokalista, natomiast jasnym jest, kogo mistrz namaszcza na osobę, która powinna w naszej muzyce rozdawać karty w następnych latach.

Bycie realizatorem Michała to też zderzenie się z ogromnym doświadczeniem i talentem dojrzałego jazzmana. To było prawie jak wirtualna rzeczywistość. Kiedyś jak słuchałem jego płyt do głowy by mi nie przyszło, że będę miał kiedykolwiek jakikolwiek wpływ na muzykę Michała – przyznaje w rozmowie z nami wzruszony Marek.

Na “Beats & Pieces” usłyszymy też m.in. O.S.T.R.-a, z którym Urbaniak współpracował już prawie 15 lat temu. Adam był wtedy jednym z gości wydawnictwa “Urbanator III”, obok m.in. – co dziś może odrobinę zaskakiwać, przypominając sobie charakter rapowej twórczości duetu – WWO.

Wracając jeszcze do nowej płyty, intryguje obecność Grubsona, zwłaszcza w kontekście jego zeszłorocznego wydawnictwa “Gatunek L”. Muzyk z Rybnika bardzo głęboko sięgnął do innych niż hip-hop “czarnych” gatunków, znany jest też z tego, że niezwykle lekko i łatwo odnajduje się w rozmaitej stylistyce.

Nie wiemy jeszcze, czy świeżutka propozycja projektu Urbanator Days okaże się ilustracją hasła “muzyka łączy pokolenia”, ale na zdrowy chłopski rozum – jeśli nie ten album, to jaki inny?

Andrzej Cała

Polecane