Pezet i Noon pokazali jak iść za ciosem (felieton)

Wspominamy “Muzykę poważną”.

2018.04.22

opublikował:


Pezet i Noon pokazali jak iść za ciosem (felieton)

foto: mat. pras.

Kilka dni temu przypomnieliśmy Wam okoliczności związane z premierą pierwszej wspólnej płyty Pezeta i Noona “Muzyka klasyczna”. Dziwnym trafem panowie upodobali sobie właśnie kwiecień jako najlepszy miesiąc do wydawania płyt i dwa lata później, 22 kwietnia 2004 r., wypuścili na rynek “Muzykę poważną”.

Co się zmieniło, co różni te wydawnictwa? Najłatwiej byłoby napisać, że poza osobami głównych bohaterów oraz DJ-a Pandy, który ponownie zadbał o warstwę turntablistyczną, zmieniło się… wszystko. Hip-hop w Polsce po okresie boomu dryfował w stronę hiphopolo i zaczynał zjadać swój ogon. Pezet i Noon zmienili wytwórnię z T1-Teraz na nowego gracza na rynku, Embargo Nagrania. Kompletnie inny był wachlarz emocji przekazywanych przez Pawła. No i jakby w parze z tym poszła decyzja o braku gości na płycie. W efekcie dostaliśmy album znacznie trudniejszy w odbiorze niż mogło się początkowo wydawać – pamiętajmy bowiem, że dosłownie chwilę wcześniej duet święcił triumfy za sprawą hitowej “Seniority”.

Czy “Muzyka poważna” była kontrą do hiphopolo? Na ile zamysł gospodarzy i swoista antykomercyjność longplaya była odpowiedzią na stan ówczesnej sceny? – Nie miało to żadnego znaczenia. Nie tylko dlatego, że jeśli mnie pamięć nie myli zaczęliśmy pracę nad albumem wcześniej niż ten nurt się ukonstytuował, ale przede wszystkim dlatego, że nie bardzo nas to interesowało – wspomina Noon. – Pamiętam natomiast recenzję bodajże Igora Pudło z “Klanu”, który recenzował płytę Ascetoholix wieszcząc, że narodził się hip-hop małych miasteczek i wsi. Kompletnie się z tym nie zgadzałem. Hip-hop jest muzyką miast, wielkich miast, a jaką wrażliwość się wynosi wychowując się na polskiej prowincji, raczej słychać po spuściźnie hiphopolo. To w sumie doskonały materiał na film dokumentalny – nie wiem czy gdzie indziej na świecie estetyka prostej muzyki bazarowej przeniknęła do globalnego miejskiego nurtu. Doniu stylizujący się na emo rap Eminema, niesamowite – dodaje producent.

Nie da się ukryć, że oczekiwania związane z drugim albumem Pezeta i Noona były ogromne. Sukces “Muzyki klasycznej” potwierdził pozycję producenta na rodzimej scenie, a dla rapera był wielkim wybiciem po tym, jak w Płomieniu 81 część osób uważało go za mniej charyzmatycznego i intrygującego MC niż Onar. Ale “Muzyka poważna” była też wielkim wyzwaniem dla raczkującej dopiero wytwórni Embargo Nagrania. To na nią spadł duży ciężar, przed nią stanęło wielkie wyzwanie. – Oczekiwania były ogromne – wiedzieliśmy po pierwszym odsłuchu, że mamy do czynienia z niespotykanym materiałem, zupełnie innym niż poprzedni, a już wtedy Pezet i Noon byli ikonami rap gry. Dla mnie do dziś to jedno z najważniejszych wydawnictw z jakim miałem do czynienia i olbrzymia satysfakcja do dziś – wspomina Piotr Sadowski, jeden z współzałożycieli wytwórni.

Wszystkie płyty, które wydawaliśmy staraliśmy się wydać i wypromować jak najlepiej potrafimy, na możliwie najwyższym poziomie, zarówno pod kątem samego albumu – wydawnictwa, oprawy graficznej, spójności całej kreacji od okładki przez reklamy prasowe po plakaty do kampanii miejskiej – kontynuuje Sadowski. – Również pod względem promocyjnym, działaliśmy bardzo szeroko, nie baliśmy się robić rzeczy, których nikt wcześniej w HH nie robił. Wychodziliśmy poza media stricte hiphopowe. Album Muzyka Poważna był chyba jednym z pierwszych albumów, który miał siatkę reklamową na Empiku na Marszałkowskiej, spotkania i czaty internetowe z artystami, podpisywanie płyt itp. Staraliśmy się zbudować fajne relacje z mediami, prasą, miesięcznikami, stacjami radiowymi, nawet tymi najmniejszymi, jak i stacjami telewizyjnymi. Bardzo ułatwiał fakt, iż byliśmy wtedy młodymi ludźmi (23-24 lata), można powiedzieć ze środowiska, znaliśmy artystów jak i wielu młodych ludzi z mediów piszących o hip-hopie chociażby z koncertów czy imprez w Warszawie.

Jak to każdej dopiero raczkującej wytwórni i artystom, którzy działali jeszcze w pewnym stopniu po omacku, dopiero poznając świat pewnych współzależności, relacji, nie wszystko udało się idealnie. Na ile było związane to z wspomnianą wcześniej presją? Na ile z oczekiwaniami fanów, które pewnie w większym stopniu odpływały w stronę kolejnej “Seniority”, a niekoniecznie mocnych treści o momentami wręcz depresyjnym klimacie. – Nie kojarzę wielkiej presji głównie dlatego, że z założenia miała to być zupełnie inna płyta. Gdybyśmy chcieli zrobić “Muzykę klasyczną 2” byłoby ciężko, ale kierunek był inny – zaznacza Noon. – Na pewno nasz ówczesny wydawca liczył na multiplikację sukcesu komercyjnego debiutu, ale materiał był trudniejszy a przyjęcie chłodniejsze. Postawiliśmy też na mniej przebojowe single, choć ważniejsze z punktu widzenia tego jaki ten album był. Do dziś żałuję, że nie zrobiliśmy prostego, miejskiego rapowego klipu do “To-samo” choć były takie plany. Myślę, że taki mocniej rapowy strzał by tę płytę inaczej pokazał. Zdecydowaliśmy się na “Nie jestem dawno” ze średnio udanym klipem, co jest materiałem na osobną opowieść. Samego wyboru nie żałuję, ten utwór jest esencją “Muzyki poważnej” – przekonuje współautor albumu.

Z przyjęciem płyty było… różnie. Co prawda “Muzyka poważna” dotarła aż na 3. miejsce OLiS-u, co w tamtych czasach jak na płytę rapową było wynikiem fantastycznym, ale fani nie byli jednoznaczni w swoich ocenach. Wydaje się, że album dopiero z czasem został w pełni doceniony, przede wszystkim ze względu na wagę poruszanych treści, które z upływem lat w ogóle nie tracą na aktualności. Sam Noon nie do końca jednak zgadza się z tezą, że to “Muzyka poważna” lepiej przetrwała próbę czasu niż poprzedniczka. – Siłą “Muzyki poważnej” są teksty, a “Muzykl klasycznej” bity – przekonuje. – Co prawda oceniam te proporcje na 60/40 i 40/60, ale ma to wpływ na odbiór albumu po czasie. Wersy bitewne czy bragga siłą rzeczy są mniej uniwersalne i bardziej gatunkowe, natomiast uniwersalność opowieści Pawła o dojrzewaniu i mierzeniu się z rzeczywistością dwudziestoparolatków, będzie równie silna za 10 i 20 lat. Jeśli ktoś kogo znasz opowie ci kilka prawdziwych do bólu rzeczy o sobie, zapamiętasz to pewnie do końca życia. Pezet napisał w tym duchu większość wersów na płycie – kwituje Noon.

Wydawnictwo doczekało się trzech singli i teledysków. Z niewiadomych powodów o jednym z nich się dzisiaj praktycznie… nie pamięta. Chodzi oczywiście o “W branży”.

Szkoda, wielka szkoda, że szeroka współpraca Pezeta i Noona zamknęła się na tych dwóch albumach. Dwóch jakże innych, ale do dziś świetnie broniących się albumach. Chcesz bardziej klasycznej formy hiphopowej, sięgasz po “Klasyczną”. Potrzebujesz wersów rozkminkowych, masz okres życiowych wahań, wyjmujesz z półki “Poważną”. – Materiał do dziś jest jednym z kamieni milowych polskiego hip-hopu – wyrokuje Sadowski. – Wszystkie płyty nagrane przez Pawła znacznie różnią się od siebie, ale te nagrane z Mikołajem zyskały miano kultowych. Wydaje mi się, że materiał okazał się ponadczasowy i nawet za kolejnych 14 lat będzie brzmiał świeżo, a przekaz będzie nadal aktualny. Chętnie co jakiś czas wracam do tego “Muzyki poważnej” i miło wspominam tamte czasy. Myślę, że w Polsce są dziesiątki tysięcy fanów, którzy by chętnie usłyszeli wspólne nagrania obu artystów – zamyka temat.

Czy to w ogóle możliwe? Życie uczy, by nigdy nie mówić nigdy, ale szanse są raczej niewielkie. Tak jak i na reaktywację Embargo Nagrania. Czasy się zmieniły, zmienił się hip-hop, kompletnie inaczej cała branża muzyczna w Polsce. Tylko emocje tekstów z “Muzyki poważnej” i siła bitów Noona są niezmienne i możemy z pełnym przekonaniem stwierdzić, że ząb czasu ani trochę ich nie nadszarpnął.

Andrzej Cała

Polecane