Oko za oko, rym za ząb #5: Spór o trzy litery

Piąta część serii artykułów o konfliktach w polskim hip-hopie.

2014.07.02

opublikował:


Oko za oko, rym za ząb #5: Spór o trzy litery

W kolejnym odcinku naszego serialu o polskich beefach wprowadzamy na ring nowe postacie. No, może w przypadku Mezo nie jest to w pełni adekwatne określenie, bo poznański MC pojawia się w „I moje miasto złą sławą owiane” Slums Attack, gdzie – jak pamiętamy – znalazło się kilka uszczypliwych wersów w stronę Killaz Group (choć głównie ze strony Ascetoholix). Poza tym swojego czasu zdarzyło mu się popaść również w internetowo-freestyle’ową przepychankę z Dioksem.

Mes natomiast w kwestii beefów był raczej żółtodziobem – dopiero chwilę później popadnie w kolejne starcie, tym razem z Masseyem. Warto jednak pamiętać, że w 2004 roku w przeciwieństwie do Mezo – odrzucanego przez część sceny za sprawą współpracy z UMC Records i kilku hitów w rodzaju „Aniele” – warszawiak cieszył się powszechną opinią jednego z najlepiej zapowiadających się młodych raperów. Nic dziwnego, lada chwila miała się ukazać płyta 2cztery7, a na swoim koncie Mes miał już świetny nielegal i jeszcze lepszy debiut Flexxipu.

{sklep-cgm}

Pozycje, z jakich startowali w konflikcie obaj raperzy, są więc cholernie ważne. Beef ten miał więc swojego zwycięzcę, jeszcze zanim się rozpoczął. Przywiązana do prawdziwego rapu scena zgodnie uznała, że trzeba wspierać warszawskiego MC – nawet nie ze względu na argumenty, ale fakt, że jego przeciwnikiem jest TEN Mezo z TEGO UMC Records.

Chyba nigdy wcześniej i nigdy później nie zdarzyło się, by artyści nagrywali na siebie utwory z powodu podobieństwa ksywek. Jasne, tego typu problemy występowały zawsze, na Zachodzie szczególnie, tyle że nigdy nie stanowiły pretekstu do większego konfliktu w studiu. Źródło beefu Mezo – Mes jest więc na swój sposób ewenementem.

Mes wspomina w wywiadzie dla „Ślizgu” (lipiec 2004): – Ponad rok temu doszły mnie słuchy, że on w kawałkach mówi „Mez”, podczas gdy ponad rok temu ja już byłem w jakimś tam „mainstreamie”, wyszedłem z undergroundu, co każdy mógł zarejestrować. Był jeden Mes, tak jak jeden TDF, jeden Onar, jeden Sokół. Gdyby był TDF przez dwa „F”, Sokół przez „u” zwykłe, a Onar przez hiszpańskie „n” z ptaszkiem, to wiesz, sorry.

 

Członek Flexxipu postanowił wybrać się do Poznania na koncert Mezo i wyjaśnić sprawę. – Znalazłem go, pogadaliśmy, obiecał, że będzie używał swojej ksywy, którą znałem np. z kawałków, które leciały w Radiostacji osiemdziesiąt lat temu, czyli Mezo, ewentualnie Lajner albo Mejger – wspomina. – Zajarałem się tym, że tak do tego podszedł, bo myślałem sobie wtedy, że wchodzenie na rynek z czyjąś ksywą jest z dupy nawet dla nowego artysty, a nie tylko dla tego, któremu ksywa ta została zawinięta. Zadeklarował się wtedy, w ogóle wydał się sympatycznym, trochę przestraszonym młodym człowiekiem.

Czy aby na pewno przestraszonym? Sam Mezo ma na ten temat trochę inne zdanie. – Wystraszony to mógł być jedynie on. Ja w Arenie w Poznaniu czuję się jak w domu. A z tym dogadaniem, to już absurd zupełny. Ten głupiec powinien mi dziękować, że dodałem O do ksywy, bo tak płyta wyszłaby jako MEZ – wspominał tamto spotkanie w kolejnym numerze „Ślizgu” (sierpień 2004). Gdy doszło do spotkania z Mesem, miał już nagraną całą „Mezokrację”, gdzie używał skrótu „Mez”. – Potem konsekwentnie promowałem Mezo. Mes jest chyba bardzo niedojrzały emocjonalnie. Jak miał problem mógł zadzwonić i powiedzieć „Ej chłopaki z osiedla się ze mnie śmieją, że nagrałem Mezokrację i Aniele”. Dałbym chociaż jakąś notkę do prasy. Ale nie zadzwonił…

Co istotne, ów konflikt miał jeszcze jedno źródło. Wpisywał się w powszechną, wspomnianą wyżej tendencję ustawiania raperów z UMC jako chłopców do bicia. Nie szło więc tylko o ksywę, ale też o etos hip-hopowca.

– Byłem jednym z pierwszych raperów, którzy po nich jechali. Kiedy tylko usłyszałem Jeden Osiem L, dwa, trzy dni później miałem wywiad i „głosiłem”, że jest takie zjawisko. Ci artyści kiedyś tak nie brzmieli, ja odbieram to tak, że świadomie upraszczają swój hip-hop, żeby lepiej się sprzedawał – stwierdził Mes i dodał: – Chodzi tylko o marną muzykę. Ich sprzedaż mnie nie dotyczy.

Mezo bronił się, twierdząc, że „promuje się, gdzie ma ochotę, i zyski i straty z tego są moje”: – Nie potrzebuję św. Piotra, który będzie mnie nawracał na underground. Zresztą co z niego za underground? Właśnie z ciekawości zakupiłem nowe specjalne wydanie Popcornu. Mes ma tam zamieszczone dwa swoje hiciory [chodzi o czerwcowy „Popcorn”, gdzie znalazły się m.in. „Oczy otwarte 2”, i singiel, i klip – red.].

Utworem, który rozpoczął konflikt, była właśnie druga część „Oczu otwartych”, wydana na „Kodeksie 2: Procesie” White House. Ksywka Mezo tam nie padła. Znalazły się za to bardzo czytelne aluzje, wpisujące się w oba zarysowane wyżej wątki, które napędzały beef. Mes o ksywie: „To Ten Typ, wiesz kto, może przez to / Ktoś chce mieć to imię, ale on to przeszłość / To jakbyś rozdzielał syjamskie bliźnięta, ale Mes to Ten Typ w niedzielę i święta”. Numer Raz o hip-hopolo, „Aniele” i „15 MCs” Trzeciego Wymiaru: „A nie le-piej było zostać pop / Fajnie teraz robić fajny hip-hop / Numer Raz, nie piętnaście”.

 Właśnie, skąd Numer w tym konflikcie? „Wziąłeś telefon i zadzwoniłeś mówiąc >>Hej Numer, tu Mes, nagraj zwrotkę o tym, co się stało u ciebie przez rok. A przy okazji zdissuj Mezo<< ?”, pytał Marcin Flint na łamach „Ślizgu”. Mes przyznał, że nie ma w zwyczaju nagrywać utworów dwuzwrotkowych, a ponieważ nie miał pomysłu na trzy szesnastki, zdecydował się zaprosić do utworu Numera – rapera, który chwilę wcześniej powrócił na rynek z pierwszą solową płytą, „Muzyka, bloki, skręty”. – To, że nawinął o hip-hopie, o tym, co się z nim dzieje, o tym, że zaczyna się obracać w hiphopolo, jest jego wygrzewką. Zgodziliśmy się niezależnie od siebie pisząc wersy w innym czasie, w innym miejscu Warszawy. Kiedy mi to zarapował, okazało się, że poglądowo jesteśmy zbliżeni – dodał członek 2cztery7.

Dlaczego Mezo odpowiedział właśnie na ten utwór, a przemilczał inne zaczepki, m.in. ze strony ulicznej części sceny. – Mes wydał mi się równorzędnym partnerem – powiedział po czasie w rozmowie z o2.pl. – Są również zaczepki ze strony różnych Pihów, Sokołów. Na takie zaczepki nie będę odpowiadał, bo oni mają całkiem inną, więzienną jazdę. Rawicz, Wronki, patologia i te sprawy. Jest wszystko fajnie, gdy są ostre słowa, ale to ma mieć styl, jakiś poziom kultury.

Poza tym poznaniak „obiektywnie” wysoko ocenił „Oczy otwarte 2”. – To dobry numer. Bardzo hitowy, zarówno bit, jak i refren – przyznał. Chociaż aluzje uznał za bezsensowne, od samego początku wiedział, że musi się do nich odnieść. Początkowo myślał o zwrotce na płytę Owala, ale skończyło się na całym utworze. W ten sposób powstał „Panczlajner”. Były to czasy, gdy raper z dużej wytwórni mógł sobie pozwolić na teledysk do dissu – bardzo surowy, nakręcony w rzeźni (sceneria korespondowała więc z nawiązaniami do Masta Ace’a w utworze), z krwawymi napisami na ścianie i ujęciami w negatywach. Przeciwnikom jednak nie przypadł do gustu. Mes: „Ten klip jest chujowy. Wszystkie moje klipy kręcone były na taśmie i miały konkretny budżet, a przede wszystkim nie były robione po to, żeby tylko zrobić”.

Co by nie mówić o klipie, sam utwór pomimo upływu lat broni się jak mało co od Mezo. Wszyscy zaangażowani w produkcję tego numeru stanęli na wysokości zadania. Miało być boom-bapowo i tak wyszło. Oskreczowany, naszpikowany przechwałkami refren i dwie technicznie nienaganne, trueschoolowo zarymowane zwrotki rzucone na krwisty, mistrzowsko pocięty sztos Tabba.

Rzecz w tym, że jako zwykły, braggowy kawałek „Panczlajner” może i wypada nieźle, ale jako krwisty diss pozostawia raczej uczucie niedosytu. „Niektórych mocno boli nasz rozgłos / Ten tępy Ten Typ święty Piotr Apostoł / Dorabiasz mi gębę z niezłym skutkiem / Ale twoje argumenty są niezbyt słuszne”. Niezbyt słuszne? Powiało trochę polityczną poprawnością, którą w innym miejscu Mes dobrze wytknął poznaniakowi. Później też jest nazbyt grzecznie. „Ja nie mam rozterek, która ksywa jest prawdziwa / Wiadomo, że moja – wybacz” czy „Nie bądź taki hustla, hustla na mikrofonie” to linijki, które w jakimś stopniu dotyczą samej treści beefu i, przyznajmy, nie porażają błyskotliwościa. Do wspomnianej sytuacji z utworami w „Popcornie” (do czego doprowadził raczej Deliś bez zgody Mesa) i hipokryzji w ataku na hip-hopolo odnosi się być może najlepiej pomyślany fragment w tekście „Panczlajnera”: „A ludzie pierdolą o jakimś hip-hopolo / Mają gula, bo przed ryje wyrósł im taki kolos / Zawiść? Tym gardzę, tym bardziej / Że sam jesteś szczery jak uśmiech sprzedawcy w McDonaldzie”.

Najbardziej bolesne wersy trafiły jednak w Numera: „Coś się na ciebie znajdzie, Numer Raz / Jeśli umiesz, zrób dobry numer raz / Zresztą oszczędzę ci większych szykan / Jedna rzecz – zawsze byłeś cieniem Tedzika w 3H”. Skąd ta dysproporcja w atakach? Dlaczego linijki do Numera porażają konkretem, którego zabrakło, gdy szło o Mesa? Dla Mezo sprawa jest prosta: – Aluzje ze strony Numera były dla mnie równie oczywiste jak Mesa. Nie miałem nigdy nic do tego gościa. Zawsze bardziej jarałem się Tede, ale Numer był jego sympatycznym dopełnieniem. Po jego ataku nie pozostało mi jednak nic innego, jak wytknąć mu wszystkie wady. A że Mes jako raper ma tych wad znacznie mniej to dostało mu się delikatniej.

Potraficie sobie wyobrazić Numera jako bitewnego MC? Dziś kojarzymy go raczej z hip-hopową Szwajcarią, ale w 2004 roku raper Warszafskiego Deszczu chwycił za mikrofon, wyciął pętlę bitu z „Panczlajnera” i nagrał pod nią cały kawałek. W „Ślizgu” możemy przeczytać, że z okazji premiery utworu zorganizowano afterparty w ogrodach Belwederu. Problem w tym, że sam utwór trafił do sieci dopiero później, po imprezie. I co? Energicznego, dynamicznego Numera słucha się równie dobrze jak wyluzowanego, ale jeśli chodzi o treść, kawałek nie powalił. Ot, trzy zwrotki, które nie licząc pojedynczych wyjątków, mogłyby być adresowane do każdego innego MC. Udało się zaledwie kilka wersów, gdzie Numer sprytnie odpowiedział na zaczepki Mezo: „Chciałeś chyba mnie zniesławić / Niezła pycha / Ty, ja nie byłem nigdy w 3H / Weź postudiuj lepiej starą szkołę / Bo to słychać, że masz tylko styl polityka”. I tyle.

Pierwsza odpowiedź Mesa na “Panczlajnera”, “Jak to jest”, ukazała się jeszcze przed wakacjami. Agresywny, szarżujący bit Kociołka w istocie był fortecą, tym bardziej szkoda, że w kulminacyjnych momentach utworu – refrenach – całość traciła na tempie. Zwrotki, wzorowo zarapowane, dalekie są jednak od pamiętnych, bolesnych linijek. Można za to trafić na sporo niewypałów, wersów, które miały błyszczeć, a brzmią jak mało śmieszne żarty: „Chcesz dać mi fanki, pedrylem nie jestem / Krolopp, Paetz, Mezo, ilu was jeszcze?”; „Ty co masz? groźny bit i baseballa w klipie / Dla mnie jesteś lesbą zakochaną w Typie”. Jedynymi linijkami, które wyszły Mesowi, to te, w których sprytnie udało mu się obrócić komplement pod adresem Mezo we własną przechwałkę: „Jesteś w labelu od Jak zapomnieć / I od tej pory twój najlepszy numer jest o mnie”. Mimo to, całość rozczarowywała i w wielu momentach była równie grzeczna jak „Panczlajner”. Do czasu „Jak to jest” – remis.

Druga runda. Gdy wydawało się, że konflikt z Numerem jest już zakończony, w „Taki robię rap” Mezo po raz kolejny podejmuje ten wątek. Słusznie przypomina swoje zwycięstwo w poprzednim starciu („A ludzie mówią, że jednym wersem cię zjadłem”) i podchodzi swojego rywala już nie od przeszłości, ale teraźniejszości. Powrót Numera z solową płytą podsumowuje: „Zawsze spoko, ale dobry – nigdy”. Powraca też przewijający się wątek polityki – jak pokaże przyszłość, bardzo proroczy. Cały czas jednak brakuje w tym wszystkim argumentów i chyba też konkretnego powodu do ataków, skoro Mezo w pewnym momencie zaczyna czepiać się wyglądu rywala: „Minus to, że marnie wyglądasz w obiektywie / Może to dlatego, że patrzenie obiektywne / Może to dlatego, że przesadzasz ze skunem / Uważaj z tym paleniem liści Numer”.

Równie kiepsko wygląda to w przypadku zwrotek skierowanych do Mesa. Po raz kolejny Mezo buduje wizerunek swojego oponenta jako zainspirowanego Stanami niby-to-hustlera, który w rzeczywistości okazuje się sfrustrowanym chłopakiem. Czym sfrustrowanym? Oczywiście sławą Mezo i jego majątkiem. „Ty szukasz tego hajsu dziś, ja go liczę” – to jeden z lepszych wersów w tym dissie, a i tak, przyznajmy, nie ma w nim nic nadzwyczajnego.

Mezo przed nagraniem „Taki robię rap” twierdził, że to jego ostatni kawałek w beefie: – Czy odpowiem? Mam już gotowe teksty, ale zaczyna mnie wkurzać to wszystko. Ludzie nie potrafią obiektywnie spojrzeć na kawałek. Pewnie rzucę te kawałki w sieć i na tym zakończę. Usunę się trochę w cień, bo mam płytę do zrobienia i w perspektywie 3 rok studiów, a za dużo czasu tracę ostatnio na pierdoły.

Słowa dotrzymał. Ostatni wers należał do Mesa. Wydana pod koniec sierpnia 2004 roku „Nagła śmierć” uchodzi dziś w opinii wielu słuchaczy za jeden z najlepszych kawałków nagranych na potrzeby beefów. Czy słusznie? Można przytoczyć zarzuty Marcina Flinta, który narzekał nucenie w utworze z założenia bitewnym. Pytanie tylko, czy taka konwencja (surowa, nowojorska) rzeczywiście istnieje? Zdaniem Mesa skorzystał z niej Mezo, by uczynić sobie alibi: „Nie wystarczy być z trąbkami, mieć bębny twardsze / Bo twój styl był błędny od zawsze”. Poza tym nawet jeśli warszawiak zyskuje na melodii w refrenie, to przed zbytnim rozbujaniem chroni bit, bardzo klasyczny, nisko zawieszony, powiedziałbym, że „mobbdeepowy”.

Ta kombinacja melodyjności i surowości sprawia, że nagrania słucha się fantastycznie po dziś dzień. Ale w 2004 Mesowi udało się też dzięki niemu wybronić z kilku ataków Mezo. „Obchodzi cię mój wygląd? Mnie wygląd dziewczyn” – odpowiada na porównania do portugalskiego piłkarza Nuno Gomeza i dorzuca: „Kiedyś se poprzysiągłeś Jacuś, to jakiś twój obłęd Jacuś / Żeby zawsze mieć piłkarza w tracku”. Jednak na wyżyny swoich możliwości wchodzi członek 2cztery7 dopiero w drugiej zwrotce. Można by tu przytoczyć niemalże połowę zwrotki, która stanowi kwintesencję tego, jak należy się przechwalać i równać przeciwnika z ziemią w sposób zimny, cholernie przekonujący i daleki od wybujałości: „Masz tu Mes banknotów parę, przelicz / tak właśnie dogaduję się ze mną Arek Deliś / Wypadło na niego, ale mogło być różnie / Jak miałem 19 lat chciały mnie 4 wytwórnie / 4 dni później byłem w tej, która nie może mnie nabrać / 2 lata później opłacam już swój kwadrat, ha / a ty się starzejesz i wciąż mieszkasz z mamusią / Ja szukam hajsu i znajduję go jak Too Short”. Całość, zamiast standardowej trzeciej zwrotki, kończy fragment wywiadu dla Kuby Wojewódzkiego, gdzie znów powraca wątek polityki i „studenckiego” rapu Mezo.

I w ten sposób beef – trochę rozdmuchany i tak nieproporcjonalnie długi – dobiegł końca. Lada chwila Mezo wyda „Wyjście z bloków”, swój – jak dziś sądzę – najlepszy album (ze sztosami w rodzaju „Co słychać?!”), po czym zupełnie odpłynie w mało wartościowy pop. O działaniach Mesa, rozwijającego się z albumu na album, nie ma co w tym miejscu więcej pisać, bo i informujemy o nich raczej na bieżąco. Dość powiedzieć, że od 2004 roku drogi obu panów już raczej się nie spotkały.

Polecane

Share This