O jojczeniu na WOŚP. Felieton Artura Rawicza

...za jojczenie każdy z bogów, w którego wierzycie, da Wam srogiego klapsa.

2015.01.09

opublikował:


O jojczeniu na WOŚP. Felieton Artura Rawicza

Zgodnie z nowoczesną, świecką tradycją przełom jednego i drugiego roku to zwyczajowe problemy z dostępem do lekarzy (a to limity się wyczerpały – grudzień, a to kontrakty nie podpisały – styczeń) oraz jojczenie tych, co zawsze jojczą. Jojczą na Owsiaka, na jego sektę i na WOŚP. Klasyka. Rok czy dwa lata temu napisałem tekst pt. „Łatwiej obsrać pałac niż zbudować kibel”  i od tamtej pory sądziłem, że już więcej mi się nie będzie chciało. Tekst dotyczył ataków na WOŚP. Po bogatych doświadczeniach związanych z opieką nad chorym ojcem też mógłbym napisać o służbie zdrowia, ale nikt nie opublikowałby tak wulgarnego materiału. Wrócę więc do WOŚP, bo stało się coś ciekawego. Ale o tym za chwilę.

W trosce o higienę staram się unikać kontaktu z tzw. mediami informacyjnymi. Ściek. Wypracowuję sobie oczywiście jakiś model śledzenia najważniejszych, bieżących wydarzeń oparty na bardzo gęstych filtrach. Idealnego rozwiązania jeszcze nie wypracowałem, ale już jest nieźle. Przez nałożone przeze mnie „filtry” nie przedostają się wszystkie gówniane newsy o tym, kto kogo opluł, kto obraził, a kto został obrażony. Jeszcze grubszy pancerz zakładam przed każdymi wyborami. Ulotki wprost ze skrzynki pocztowej lądują w koszu. Dzięki temu czuję się lepiej. Nie irytuję się już pseudo-wydarzeniami, o których i tak nie będę jutro pamiętał. Możesz mnie nazwać ignorantem, lemingiem, idiotą. Mnie się już nie chce. Rezygnuję z biernego uczestniczenia w tzw. życiu publicznym. O czynnym uczestnictwie nigdy nawet nie myślałem. Nie jest to jeszcze eskapizm, ale już pewnie blisko. Wolę czas inwestować w swoich bliskich, w swoje pasje oraz w sprawy, które moim zdaniem mają sens. Lub przynajmniej są fajne.

Przez te wszystkie filtry musiał do mnie dotrzeć żyjący już swoim życiem facebookowy wpis Tomka Lipińskiego. I oczywiście dotarł. I trochę mnie zaskoczył.

Sądziłem, że gość, którego podziwiam tak jako muzyka, jak i człowieka w ogóle, powinien więcej wiedzieć o przedsięwzięciu, w którym sam przecież brał aktywny udział. Mam tu na myśli fakt, że żadne honorarium żadnego artysty wspierającego jakikolwiek finał WOŚP nie jest, nie było i nie będzie pokrywane z pieniędzy zebranych do puszki (czy w ogóle zebranych w ramach publicznej zbiórki WOŚP). Bo nie. Temat znany i nie ma co się rozwodzić.

Zaskoczył mnie sam fakt publikacji takiego postu w takim, a nie innym terminie. Jego – nawet jeśli niezamierzony – wydźwięk oraz dość twarde słowa „wersja Owsiaka bardzo, ale to bardzo mija się z prawdą”. Bo słowa te są o prostu krzywdzące. Fundacja od dawna powtarza i tłumaczy jak krowie na rowie, że artyści podczas Finałów czy na samym Woodstocku opłacani są, ale dzięki sponsorom, którzy chcą się dorzucić i pogrzać w cieple całej akcji. Ewentualnie grają za zwrot realnych kosztów (finansowanych z tego samego źródła). I już.

O ile Tomek dość szybko wycofał się z niektórych stwierdzeń prostując inne, to i tak dał pożywkę wszystkim liderom antyowsiakowego jojczenia. Fajnie, że jasno postawił sprawę swojego udziału w jakimkolwiek medialnym cyrku – przyjmę zaproszenie do każdego programu pod warunkiem, że uczestniczyć w nim będzie też ktoś z Fundacji. Over. Szkoda, że – chcę wierzyć, że niechcący – jego słowa stały się paliwem dla wszystkich Terlikowskich, Brudzińskich czy Pawłowicz. No trudno.

Jest jednak jedna rzecz, nad którą warto się pochylić. To temat samych honorariów (nie tylko) artystów. Ewidentnie sprawa nie była i nie jest do końca jasna dla wielu osób. To błąd. Stąd taki szum i zamieszanie. Może trzeba jasno i do znudzenia powtarzać, że na scenie grają wolontariusze. Nawet, jeśli na co dzień są gwiazdami rozpoznawanymi przez masy. Jeśli akurat nie są wolontariuszami, to dla jasności i przejrzystości podać informację – kto jest sponsorem tego występu. Tak dla higieny. Można to zrobić ze sceny, można na stronie danego sztabu. Można i tu, i tu. Ważne, by informacja była łatwo dostępna i nie podlegała dyskusji. Nawet kosztem tego, że całe przedsięwzięcie w ten sposób traci ducha spontaniczności. Trudno. Ale skoro niektórzy mają problem z samodzielnym docieraniem do informacji, czytaniem ze zrozumieniem,czy w ogóle z samym rozumieniem, to może warto rozważyć propozycje Tomka. A złożył on przy okazji prostowania pierwszego wpisu trzy postulaty. O takie:

„1. Mówimy PRAWDĘ – artyści otrzymują honoraria za występy w ramach WOŚP, pod warunkiem, że pieniądze nie pochodzą ze zbiórek;

2. Artyści mogą przekazać swoje honoraria na rzecz Orkiestry;

3. Po wszystkim zostaje opublikowana lista wszystkich artystów, którzy przekazali swoje honoraria na rzecz WOŚP”.

Ad. 1. – nie ma o czym mówić, bo dzieje się tak od lat;

Ad. 2. – mogą;

Ad. 3. – to już trochę zalatuje mi szantażem. Nie lepiej podać listę muzyków-wolontariuszy? Choćby w formie podziękowań? To chyba załatwiłoby sprawę.

Warto też przypomnieć wszystkim pieniaczom i jojczycielom – udział w Finałach WOŚP jest kompletnie dobrowolny. Można uczestniczyć, można wspierać na różne sposoby. Ale nie ma obowiązku. Są inne organizacje którym można ufać, każdy z łatwością znajdzie wokół siebie kogoś, komu może pomóc albo sprawę, w którą może się zaangażować. Jeśli tylko chce i ma możliwość. Albo nie, jak nie chce. Ale za jojczenie każdy z bogów, w którego wierzycie, da Wam srogiego klapsa.

Dlaczego to wszystko piszę? Bo nic mnie tak nie irytuje jak jałowe, bezproduktywne i tępe jojczenie dla jojczenia. I dlatego, że Tomek pisze o „wyznawcach Owsiaka” jako o lustrzanym odbiciu „zwalczającej go kato-prawicy” sugerując, że jedni i drudzy działają zupełnie bezkrytycznie i są impregnowani na jakiekolwiek argumenty. A prawda leży pośrodku. Moim zdaniem nie leży pośrodku. Więc dopóki nie znajdę choćby ułamka racjonalnego powodu, by nie ufać Orkiestrze, dopóty będę ją wspierał tak, jak robię to od lat – pracując jako wolontariusz na Woodstocku i podczas Finałów. I od czasu do czasu przy innych okazjach. I oczywiście wrzucając dzieciakom do puszek.

A leniwych zapraszam do udziału w akcji Wirtualne Serce , której jestem ambasadorem. Można sprytnie wesprzeć cele tegorocznego Finału WOŚP bez wstawania zza komputera. I nie mówimy tu o żadnym bezużytecznym „lajku”.

A, no i w żaden sposób nie atakuję Tomka Lipińskiego. Niezmiennie cenię i podziwiam. Tylko te słowa o WOŚP uważam za niepotrzebne i nieprzemyślane. Ale padły. Trudno. Więc poza potencjalną szkodą niech przyniosą też coś dobrego.

P.S: Zdjęcie które ilustruje ten tekst zrobiłem blisko rok temu w Szczecinie podczas specjalnego, podwórkowego koncertu dla Łukasza (w centrum kadru). Pewnie pamiętacie tego kozaka. Na koncercie zagrali wolontariusze: Enej, Raggafaya, Kamil Bednarek, Damian Ukeje i Łona z Webberem.

Polecane