Najlepsze refreny polskiego rapu

Śpiewane przez dziewczęta bądź ryczane przez bandę ziomów. Proste i skuteczne, albo finezyjne, ambitniejsze. Oto 20 kozackich refrenów w polskim hip-hopie.

2014.03.17

opublikował:


Najlepsze refreny polskiego rapu

Jeszcze nie ucichły echa wokół publikacji Karola Stefańczyka , kiedy postanowiłem pójść głębiej w zagadnienie jakim jest refren w polskim hip-hopie. Na wstępie – to nie nimi ten gatunek stoi. Mówimy o muzyce, gdzie „bez refrenu” i „bez śpiewającej laski” przez długi czas znaczyło tyle, co prawdziwiej, twardziej, a więc lepiej. Wiele klasycznych nagrań refrenów nie ma w ogóle, wystarczy przejście w bicie albo zwykłe przekazanie pałeczki kolejnemu MC w sztafecie. Wielu zdolnych raperów nadal nie umie doprowadzić kawałka do kulminacji po zwrotce. Na szczęście mamy zdolne wokalistki (i wokalistów) z podwórka soulowego, jazzowego i reggae`owego oraz raperów-wyjadaczy na tyle otrzaskanych z rozrywkowym repertuarem, by sobie poradzić. To na nich się skupimy.

Proszę wybaczyć brak tego, co jest przecież solą rapu, czyli refrenów budowanych na didżejskich cutach czy na wysamplowanych, cudzych wokalach. To temat na osobną publikację. Wybór jest subiektywny, spontaniczny, nie wyczerpuje tematu, służy przypomnieniu fajnych nagrań i dyskusji. Proponujcie swoje listy, jeśli tylko macie ochotę.

{sklep-cgm}

20. Ten Typ Mes – „Trze`a Było”

Muzykalność Mesa, przekładająca się często na refreny i ewidentnie „spalona innym słońcem”, była osłodą w czasie nosowych popisów fałszujących dziewcząt i zapomnianych obecnie nieszczęśników, który w chwilę przeszli od przepacania dresów do wokalnych ekscesów. A skoro o dresach – to najnowsze dziecko Typa doskonale sobie radzi. Posłuchajcie jak gość naśladuje ułomną, niechlujną dykcję i cwaniacką intonację. Jak wyciąga ładnie „Trzeba było dusić w zarodku całą wrażliwość już od początku”. A „chomik na siatce” na koniec to kapitalny obrazek. Posłuchaj .

19. Kali, Ciech, Onar – „Koncert w piekle”

Wokalna brawura Kalego z Szybkiego Szmalu różne efekty przynosiła, no ale nie jesteśmy w filharmonii, i jeśli wziąć płytę-dynamit ją było „2002-2004” to wyszuka się na niej sporo niezapomnianych, przeszarżowanych refrenów. „Koncert w piekle” znalazł się również na płycie dołączanej do Ślizgu i niczym rotawirus obskoczył najpierw całą redakcję. Kali wchodzi w gorący bit mieszanego później z błotem przesz szybkoszmalowców Cameya jak nóż w masło, z szalonym wigorem. Niezapomniany występ. Kliknij, aby posłuchać .

18. O.S.T.R. – „A.B.C.”

Krótka lekcja odnośnie tego jakie refreny powinien nagrywać głodny, hardcorowy raper właśnie wychodzący z cienia. Fajnie trzymać się tematów 3P – Pieniędzy (których brakuje) , Polityki (która jest brudna) i Prawdy (która jest oczywiście najważniejsza). U Adama Ostrowskiego to wszystko w jednym, w zestawie z barwnym porównaniem („jak pies skacze do gardła”), grą słów (abecadło-zetka) i bezpośrednim wezwaniem („a więc bądź przy tym i ty!”). Do tego podane – nomen omen – na ostro, z zaangażowaniem. Bingo. Posłuchaj .

17. Jot, Jazzy – „T.N.M.T.B.”

Magdalena „Jazzy” Dzięgiel ma już bardzo przyzwoite portfolio. Dośpiewywała co trzeba chociażby Te-Trisowi, Jimsonowi i Wenie, dogrywała chórki artystom reggae, często bardziej pod tym względem wymagającym niż rapowe podwórko. Najprzyjemniej słucha mi się jej wysiłków u Jota – może dlatego, że w „T.N.M.T.B.” jest wyrazista ale nie dominująca, a to co śpiewa nie jest ozdobnikiem czy chwilą wytchnienia, tylko ważnym elementem utworu. O wzbogaceniu klipu o dodatkowe walory wizualne nie będę nawet wspominać. Odtwórz wideo .

16. Tede, Sistars – „Zeszyt rymów”

Lata mijają, a w polskim soulu wciąż nikt w Polsce jak SiStars, zaś osobno dziewczyny są jeszcze lepsze niż razem. Tym większa szkoda, że odpowiednie relacje na linii Przybyszówny (na zdjęciu od lewej Paulina i Natalia Przybysz) – Wielkie Joł nie utrzymały się dłużej, bo zarówno „Zeszyt rymów” jak i numerowa „Chwila” to mistrzowskie kołysanie w ujmująco wolnym tempie przy dobrym groove. I nie szkodzi, że to to raperzy w swoich kawałkach stają się przerywnikami między refrenami. Zobacz klip .

 

15. DJ 600V, Tede – „Merctedes S600”

Dusza copywritera od dawna wydawała się uwięziona wewnątrz TDF-a. Ile on ma w dorobku morderczo skutecznych, hasłowych refrenów, gdzie jest po prostu wszystko co potrzebne, by wystrzelić w stronę list przebojów i zagotować publikę na koncercie? Właściwie można zacząć liczyć od „Kto jest super i kto moc ma? / Wu Wu A”. Kiedy DJ 600 V dostał wokale do „Merctedesa” (Graniecki gospodarza w refrenie wspomniał) pozostało mu mruknąć „mamy to”. Klik .

{reklama-hh}

14. Abradab, Gutek – „Rapowe Ziarno”

„Rapowe ziarno” mało hip-hopowo pulsuje, aranżacja jest złożona, brzmienie organiczne, ale bez dobrego refrenu kompozycja i tak nie byłaby przebojem wyrastającym daleko poza rapowe ogrodzenie. Gutek, reggae`owiec wraz z debiutem Paktofoniki odkryty jako rozwiązanie wszystkich problemów na to, co zrobić z rapowym utworem po zwrotce, świetnie się tu czuje. Nic go nie krępuje, chemia między nim a Dabem jest idealna, panowie mogą poszaleć w dwugłosie. Wyszło całkiem finezyjnie i niegłupio. Opus magnum działalności Gutkowskiego w łatwych jak widać do gięcia ramach muzyki miejskiej. Wideo .

13. Moutza, NTK – „Odpowiedz mi kim jestem”

Kiedy zeszło nam kiedyś z Astkiem z zespołu Dwa Sławy na tropienie łódzkich bangerów, takich, które może nie funkcjonowały na listach przebojów, ale idealnie funkcjonowały w mieście, on poczęstował mnie tym. Do tej pory jestem mu wdzięczny. Choć to co dzieje się w zwrotkach może być męczące, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecne standardy, to w refrenie zrzucona zostaje prawdziwa bomba wodorowa. 100 do adrenaliny i każdy facet przez moment każdy poczuje się łodzianinem. Odtwórz .

12. Zipera, Dragon Davy, Toma – „Bez ciśnień”

Polska-Francja ten sam ból? Być może, ale trawka najwyraźniej zupełnie inna. Korasowi może rozsypać się flow, winszuję tym, którzy są w stanie nadążyć za tokiem myśli powarkującego Fu, ale przecież sam zaśpiew „Just give me some weed” prześladuje człowieka miesiącami po przesłuchaniu i robi ten numer. Dragon Davy i Toma wbijają się na ten wypasiony bit z pewnością siebie i muzykalnością do dziś zdumiewającą, wchodząc sobie w słowo na pełnym luzie i rozpracowując refren. Najlepiej. Klik .

11. Paktofonika – „Chwile ulotne”

Ten refren utrwala wizję Paktofoniki jako zespołu, który chodził „kilkanaście centymetrów ponad chodnikami”. Są w nim emocje, jest nostalgia, w głosie pobrzmiewa coś neurotycznego. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że ulotna chwila została zamknięta w słowach z prawdziwie impresjonistycznym wyczuciem. Zobacz .

10. KęKę – „Ja się pytam”

Rap Kę bazuje na rzeczach dla starszych zwyczajnych, które w obecnych, dzikich realiach stają się niezwykłe. Wszystko podsuwa mu życie, również ten temat. Radomskiemu, oficjalnie debiutującemu w zeszłym roku emce gratuluję uchwycenia problemu pieniędzy w hip-hopie w słowach wulgarnych adekwatnie do sytuacji, ze słyszalną pasją i irytacją. Ten refren ma swój rytm i kapitalnie dźwięczne „r”. Przyjdzie mi go zazdrościć bardzo długo. Odtwórz .

9. Fenomen – „Sensacja”

Tu nie ma żadnej filozofii, może poza zawsze sprawdzającym się w młodej muzyce podziałem na kumających „nas” i niekumających „ich”. Jest konkret. Raperzy powtarzają chóralnie i dynamicznie, że puszczają miasto w rap, zamiast siać ferment, bębny biją po uszach, a gdzieś na drugim tle rozbrzmiewa szczątkowa, kalifornijska piszczała. Ale ten refren nie jest cichym zabójca, tylko wieloletnim prześladowcą. Szczera, niewymuszona rzecz, idealnie podsumowująca przebojowy numer jest nie do wyrugowania z pamięci. Wideo .

{program-muzyczny}

8. Łona, Lilu – „Mów do mnie”

Miłość to zagadnienie wymagające pióra tak precyzyjnego i dojrzałego jak Łony, a słodko-gorzka Lilu wydaje się pasować do tematu jak żadna inna artystka. On zauważa coś, czego nie podejmuje się wysławiać, Ona dodaje coś o rozmowie bez słów w refrenie, który jest trochę retro, subtelny, ciepły, ładnie rozlewający się w chórki (choć Łodzianka ma też i zwrotkę). Świetny kawałek, który trafił na firmowaną przez Hirka Wronę kompilację „Czarny piątek”. Klik .

7. 52 Dębiec – „Konfrontacje”

Od refrenu wszystko się w tym numerze zaczyna i na nim kończy. Gdy Hans swoim oryginalnym głosem, z właściwą Poznaniakom ekspresją pyta „Chcesz ze mnie kpić?!” słuchacz może jeszcze nie wie czy chce czy nie, ale wie, że będzie słuchać dalej. Kiedy na finiszu raper rzuca przy a capella (bit akurat cichnie) „Nie powiedziałeś tego w ryj, to nie powiedziałeś nic” kpina jest ostatnim o czym odbiorca myśli. Odtwórz .

6. WWO – „Damy radę”

Druga płyta WWO to Sokół pożegnanie z resztkami amatorki i profesjonalizacja w każdym zakresie – bitów, klipów, refrenów. Tych ostatnich jest na „We Własnej Osobie” sporo. Motywujące, pozytywne w wydźwięku „Damy radę” to przykład kompleksowej roboty w tej dziedzinie, starannie wyreżyserowane 20 sekund, w którym śpiew Izy Puk (polecam sprawdzić sobie inne jej rzeczy, na przykład „Kurz” nagrany wspólnie z Frankiem) wchodzi w dialog z rapem, otrzymując tym samym brutalny kontrapunkt. Szybko, wysoko wyśpiewane „damy radę!” wcina się jak dżingiel, pojawiając się również na zwrotkach. Zobacz klip .

5. Peja / Slums Attack – „Jest jedna rzecz”

„Jest jedna rzecz, dla której warto żyć / Hip-hop! I nie zmienia się nic” – niby takie proste, że każdy mógł napisać, ale jakoś nie napisał. Zresztą te słowa nie do wszystkich ust pasują. U Rycha, w połączeniu z jego charyzmą, niesłabnącą hiphopową pasją , zaangażowaniem wkładanym w wykonanie są morderczym połączeniem. Kto nie doświadczył „Jest jedna rzecz” na koncercie, ma w polskim hip-hopie lukę nie do zapełnienia czymkolwiek innym. Klik.

 4. Sto % Bawełny „Szmata”

Gitarowo-hiphopowe połączenia mają to do siebie, że dzięki nim jest w się w stanie wyzwolić energia rzadko dla raperów osiągalna. Był tu wcześniej kawałek Moutzy i NTK, niemniej punktem odniesienia powinna być „Szmata”, kawałek z lat 90, napisany po perypetiach, których zespół Sto % Bawełny miał sporo. Zwrotki mogą być nieporadne, za to refren, agresywny i wielokrotnie niestety nadinterpretowany w oderwaniu od kontekstu kawałka, działa do dziś. Zwłaszcza kiedy wyłania się z szeptów i pali wszystko do gołej ziemi. Ciarki. Wideo.

3. donGURALesko „El Polako”

Gdy tylko refren „40 milionów serc bije tutaj / zimny kraj, zimne flow, zimna wóda” trafił na bit Matheo, wszystkie komentarze stały się zbyteczne. Pozostało wypuścić koszulki z tym hasłem i czekać w spokoju, aż przejdzie do mowy potocznej. Jako że nie samym refrenem człowiek żyje, zwróćcie uwagę na wersy „ten system łupi(Whoopie) jak Goldberg chodź podobno jest głupi”, bo to też bardzo Guralowi wyszło.

2. PWRD „D.Y.H.A.”

Napisany przez Dyhę wers „Kto buja całym blokiem, aż szyby lecą z okien?” to jest kanon, czołówka najlepszych rapowych linijek, nasz odpowiednik „throw your hands in the air and wave `em like you just don`t care”, które było u Sugarhill Gang, Kurtisa Blowa, DJ-a Koola trafiło chociażby do OutKast, a wzięło się pewno jeszcze z block parties w latach 70. Linijka białostockiego rapera też doczekała się wielu powtórzeń i aluzji. W refrenie utworu „Dyha” znajduje odpowiednie, wdzięcznie megalomańskie dopełnienie. Milion kobiet wzdycha.

1. Te-Tris, Rzeźnik „Ile mogę?”

O Rzeźniku w swojej publikacji pisał już Karol Stefańczyk, więc trzeba tylko uzupełnić, że Te-Tris nie zostawia wokalistom zbyt wiele swobody pisząc, aranżując i komponując absolutną większość refrenów. A ten to jest nowy poziom w grze, rewelacyjna, przyjazna radiom rzecz szczepiona czarna muzyka, o soulowej intensywności i radości śpiewana rodem z gospel. Ciągnie za sobą słuchaczy za uszy. To popowa siła rażenia, ale bez cienia kompromisu, bez czegokolwiek, co by miało prawo urazić nawet środowiskowych konserwatystów. Nie uznaję powerplayów. Kiedy ten singiel się ukazał, został u mnie na pętli na calutki dzień. Lepszego refrenu nie mamy, chyba, że poszukamy w cutach lub samplowanych w całości partiach cudzego wokalu.

 

Polecane