To już przyzwyczajonym do hałasu chłopakom bardzo się podobało. W muzyce działo się wystarczająco dużo, by tematem zainteresowali się również ich kumple. Zaczęła kiełkować pasja. Platoon zapętlał sobie w domu fragmenty utworów, grając do nich na gitarze. Tak jak kiedyś, tnąc w koszykówkę, naśladował Harlem Globetrotters podając piłkę za plecami i między nogami i doprowadzając trenera do frustracji, tak teraz na próbach zespołu chciał z kolegami uzyskać chociażby brzmienie basu rodem z czarnych produkcji. Inspiracją był już nie tylko „Wróg Publiczny”, ale też Tone Loc, N.W.A., Eric B & Rakim.
Pewnego dnia podczas próby w mieszkaniu Tigera, z otwartego okna dobiegła syrena. Nie wiadomo czy była to policja, czy karetka – nieważne. Platoon akurat siedział za perkusją, zagrał cięższy funkowy bit, a Tiger zaczął do tego freestyle`ować. Uzyskana ekspresja spodobała się obydwu chłopakom na tyle, że postanowili pójść tą drogą.
Tyle że bez żywych instrumentów, za pomocą samplowania, choć nie było jeszcze ku temu specjalnych możliwości. Ta „przesiadka” nie była taka trudna jak by się mogło wydawać. Tiger nie narzekał na język polski, robił po swojemu coś, co od początku brzmiało inaczej niż amerykański rap, wypracował swój styl. Dla mnie skreczowanie było jak gra na gitarze – lewa ręka sound, prawa bicie. Pierwsze moje skrecze były kopią bicia gitarowego – mówi Platoon. Dalej szukał w cudzych nagraniach pętli, do których dałoby się nawijać. Tiger pisał pod nie teksty.
Czuliśmy się pionierami, ale tylko na rynku lokalnym, na Ochocie, bo nie mieliśmy wówczas wglądu w to, co dzieje się w innych częściach Warszawy, o innych miastach nie mówiąc. Internetu nie było, nie jeździliśmy do innych dzielnic, bo wtedy siedziało się u siebie na podwórkach. Nie było imprez, gdzie mogliśmy takiej muzyki słuchać. Sporadycznie coś działo się w związku z breakdancem, tańczyliśmy, jeździliśmy z kumplami na zawody, żeby poznać ludzi interesujących się zagadnieniem, na Skrze można było kupić parę tytułów rapowych na kasetach magnetofonowych i tyle. Nie znaliśmy nikogo, kto by robił hip-hop. Nie czuliśmy, żeby to był sztuczny przeszczep z Ameryki, czuliśmy że to nasze. Również przy metalu staraliśmy się nie powielać, ale Trials X to była najbardziej własna z naszych form ekspresji – mówi Platoon.
{reklama-hh}
Utwory z „Fekaliów” w eter trafiały nader często, a duet został odpowiedzialny za wyszukiwanie stołecznych rapowych zespołów na rodzącej się scenie. Tworzył już wtedy chociażby JanMarian, DJ V.O.L.T. (dołączył do obsady programu), TDF, na Powiślu działał nie pamiętany już dziś przez nikogo Megabass. Do radia zadzwonił wtedy rozentuzjazmowany MC Bob. Zaintrygowani Trialsi pojechali na Mokotów go odwiedzić.
Spotkali się tam nie tylko z Bobem, ale też DJ-em GEE. Dwóch panów razem z raperką Oliwką tworzyło zespół Quit New Sort. Talent był od razu wyczuwalny, toteż Platoon z Tigerem wziął kumpli do wspomnianego Sopotu, by otrzaskali się z branżą. Chemia okazała się odpowiednia, toteż Bob i Oliwka zostali zaproszeni na mający dopiero powstać album Trialsów. Piszę o tym z jednego powodu – GEE znamy dziś jako DJ-a Zero, Bob to Numer Raz.
„Prawa Cel Przesłanie”, właściwy debiut Trials X, nagrywano w 1994 roku w studio S4. Warunki były bardzo profesjonalne, ale udało się przełożyć tam trochę ożywczejatmosfery z korytarza Radia Kolor. Na konsultacje wpadał Volt, Bognę słychać nawet na zamieszczonym na albumie skicie. Przy tworzeniu wciąż korzystano z wysłużonego Atari ST, za to automat perkusyjny był porządny, samplery lepsze niż wcześniej. Platoon miał to szczęście, że jego ojciec był multiinstrumentalistą i kolekcjonerem płyt. Nie tylko miał problemu z dograniem partii gitary czy basu – przede wszystkim nie brakło mu materiału do samplowania. Tu pożyczył gitarkę od Maanam, tam zagrał partię pianina taką jak u Wysockiego, gdzie indziej wcisnął skrzypce z wykonania Vivaldiego. W muzyce etnicznej czy free jazzie starał się szukać pojedynczych dźwięków, stroniąc od prostego wycięcia pętli z Barry`ego White`a. Wszystko szło nader dobrze. Wysłany do konkursu „Muzycznej Jedynki” utwór „Czujee się lepiey” wygrał, zapewniając autorom 20 tysięcy złotych na wideoklip. Choć kręceniu towarzyszyło sporo przygód rodem z filmu Marka Koterskiego – zespół musiał wyperswadować reżyserowi klękanie przez pomnikiem Adama Mickiewicza i stopować rozbuchane, akademickie artystyczne wizje – efekt końcowy trafił na antenę TVP1 i TV Polonia, a utwór grała m.in. Trójka i sporo lokalnych rozgłośni. A jednak w beczcie miodu musiał znaleźć się dziegieć. Wydawca, działające pod agencją muzyczną „SCS” Boom Media, nie wywiązywał się z terminu. Trials X zerwało więc niespisaną nawet na papierze umowę, skłaniając się ku propozycji poczynionej przez S.P. Records. Z tym, że to była Polska lat 90…
Twórcy Trials X wybrali jednak ścieżki własnych karier. Tiger (później Muslee) powołał do życia kolejną pionierską inicjatywę, elektroniczny Modfunk oddalając się od muzyki miejskiej. „Młodzi mc zaczęli strasznie dużo pisać, strasznie dużo zaczęło się tego pojawiać, przeważnie papki. Zniechęciłem się, byłem pełen obaw, że poszło to w kierunku nie takim, jakbym chciał – nieustannego rozwoju, funkowego charakteru (…) Może wpłynęło na to bezrobocie, może ciężkie czasy, ale bez przesady. Wielu z nich jest dobrze ustawionych, a narzekają po co jest policja” – mówił mi kiedyś w wywiadzie dla Loop Magazynu. Z kolei Platoon nagrał skrecze na debiutancką płytę Reni Jusis, do „Olewki” Yaro, z zespołem Tonic zrobił materiał na krążek, wsparł wokalistką Karolinę Rosę. Trochę koncertów pograł, trochę poorganizował. Obaj panowie połączyli jeszcze siły przy Humaniztikz, projekcie z udziałem Reda i Lady K, który zapowiadał się głośno, lecz pozostawił po sobie tylko singiel. Kwestia Trials X przycichła.
{program-muzyczny}
Nie będzie to większa niespodzianka dla czujnego słuchacza, gdyż ten pamięta zapewne, że Platoon rzucił parę wersów na bit w remake`u niezapomnianego „93…94…” Juchasa i Numera. Didżej i producent Trialsów od początku chciał stać za mikrofonem, tyle, że nadmiar obowiązków nie pozwolił znaleźć na to czasu i musiał poświęcić się muzyce. Co się odwlecze, to nie uciecze – na polu emceeingu realizuje się (wraz z Juchasem) na krążku Sebastiana Tomczyka i „Kontrastach” Fabstera. Ale to now dzieło Trials X podnosi temperaturę najbardziej, intrygując planowanym udziałem Marka Bilińskiego (polski muzyk elektroniczny, autor słynnej „Ucieczki z tropiku”). Tiger z nim pracuje. Taki featuring pozwoliłby wybudować most międzypokoleniowy – wyjaśnia Platoon I dodaje: Chcemy zrobić coś świeżego, nie oldschool. Nigdy nie robiliśmy oldschoolu.
Premiera reedycji płyty „Prawda Cel Przesłanie” jest zaplanowana na 12 kwietnia.