CGM.pl i WIMP szukają esencji: O.S.T.R.

Z okazji premiery "Podróży zwanej życiem" przegląd reprezentatywnych (ale nie singlowych) utworów z twórczości łodzianina.

2015.03.09

opublikował:


CGM.pl i WIMP szukają esencji: O.S.T.R.

„Kakofonia” („Masz to jak w banku”, 2001)

„To jest ta ambicja zza opuszczonych kurtyn / By skończyć jak Partyka, skacząc przez jogurty” – takie wersy jak ten w 2001 roku robiły furorę, samo zaś „Masz to jak w banku” ustanowiło poziom bezkompromisowości, z jakim w kolejnych latach będą musieli się mierzyć debiutanci. Czternaście lat temu O.S.T.R. był głodnym, złym na cały świat MC, który miał coś do udowodnienia. Dziś, gdy słuchamy raczkujących po scenie raperów, widzimy przed sobą raczej najedzonych, zadowolonych z siebie pyszałków, którzy we własnych oczach wygrali już życie. Warto o tym pamiętać.



„Ziom za ziomem” (feat. Tede; „Tabasko”, 2002)


„Co, dupku, twierdzisz, że rozwalisz nas na wolno? Nasz styl to Zorro, a twój dla Zorra siodło!”. W czerwcu 2002 roku, gdy ukazało się „Tabasko”, nikt raczej nie miał wątpliwości, kto rządzi w polskim freestyle`u. Bitwa płocka sprzed niespełna roku oraz wydane w kwietniu „30 minut z życia” wyraźnie wskazywały, że karty rozdają Tede i O.S.T.R. Czy z takiej szalonej kooperacji mogło wyniknąć coś słabego? Oczywiście, że nie. Królewski, „wyluzowany jak na bok daszkiem kaszkiet” styl TDF`a świetnie krzyżuje się z rozedrganym, nerwowym flow gospodarza. Każdy z nich wcześniej i później próbował na własny rachunek rozprawić się ze słabymi MCs. Ale dopiero w duecie ta chłosta mogła być tak brawurowa.



„Jazz w wolnych chwilach” („Jazz w wolnych chwilach”, 2003)


Gdyby dziś zapytać Ostrego o jego muzyczne fascynacje, jazz pewnie nadal plasowałby się wysoko, ale to na krążkach z lat 2003-2004 najsilniej słychać miłość do tego gatunku. Co prawda przed czterema laty zdarzyło mu się wydać „Jazz, dwa, trzy”, ale o tamtym krążku lepiej zapomnieć. Co innego „Jazz w wolnych chwilach” i „Jazzurekcja”. Albumy tak intensywne i gęste, że do dziś stanowią problem przy jednorazowym przesłuchaniu. Szczególnie ten pierwszy, złożony z dwóch CD. Do selekcji i ilości utworów można by się przyczepić, ale nie do ich produkcji. W tej czarną muzykę tnie się po nowojorsku i powstałe sample (nie zawsze krótkie, oj, nie zawsze) rzuca na twarde bębny i mięsiste basy. Rzecz wykonana wzorowo, ale nie miejcie złudzeń – źródła nie zawsze są jazzowe; równie dużo tu soulu i funku. Posłuchajcie tylko, jak bujają dęciaki w numerze tytułowym.

„Dym” („Jazzurekcja”, 2004)

Już na „Jazzie w wolnych chwilach” łódzkiemu raperowi zdarzyło się kilka razy zagmatwać tekst, skojarzyć ze sobą odległe wątki, zastosować elipsę czy pobawić się brzmieniem wyrazów („Rap po godzinach”). Najlepiej jednak ten surrealistyczny epizod w karierze Ostrego dokumentuje „Jazzurekcja”, płyta tak upalona i halucynogenna, że dla trzeźwych umysłów momentami zupełnie nieczytelna. Ja z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej doceniam te ciężkie, nowojorskie bity, na których padają enigmatyczne, skrótowe wersy w rodzaju: „Jutro iskra ta zgaśnie / Czy tego bać się? / Łgać nie potrafię / Przez epitafia leci skok na parafian / Szaleje nad miastem zielony napalm / Dzielony w machach / Jazz na płycie boiska / Ja mam luz, a dla psów są schroniska”.

„Otwieram drzwi” („7”, 2006)

O tym, że Ostry lubi opowiadać historie, nie trzeba przekonywać. Wystarczy przejść się na koncert, posłuchać pojedynczych numerów („Salsa”, „Nie lubię poniedziałków”, „Ostatni taki sort”), wreszcie całych albumów („Tylko dla dorosłych”). „Otwieram drzwi” przypomina o tej części dorobku O.S.T.R.`a. Jak wygląda nalot na własny dom? Ano właśnie tak. Nagranie to przypomina o jeszcze jednym: że po samplach przyszła w dyskografii Ostrowskiego pora na dźwięki wygrywane na syntezatorze K-Station i MPC. Jeszcze to wszystko dość surowe, jeszcze oszczędne, ale z każdą kolejną płytą maszyny te będą coraz lepiej pracować w rękach łodzianina.

„Daj mi pracę” („HollyŁódź”, 2007)

Od zawsze lubił wbić kilka szpil w rządzących polityków („Otwieram drzwi” jest zresztą dobrym przykładem), ale kumulacja tego typu wątków przypadła na 2007 rok, na rządy PiS, LPR i Samoobrony. Na albumie „HollyŁódź” opowiada o śnie, w którym trawkę sprzedaje mu Giertych; rapuje o Wiejskiej, na której otworzyli nakręcany aferami burdel; wreszcie przedrzeźnia się z „Kaczorem” i przekonuje, że pewnego dnia „tę kurwę Zytę” spali. Prawda, że populistyczne? Całe szczęście, na tamtym krążku znalazło się też kilka innych numerów, w tym „Daj mi pracę”, opowieść o emigracji i krajowych rozczarowaniach: „Bo ten raj, to jest kraj, ale obszczanych podwórek / A w nim robię co lubię, śpię do po południa / Pracy nie ma, bo po to kończę studia / By jak analfabeta, tylko siedzieć i się wkurwiać / To dla lepszego jutra, ukończysz ten fakultet / A w kraju takim jak ten to zrobią z ciebie pulpet”.

„Synu” („O.C.B.”, 2009)

Ten chłopak, który niedawno padł ofiarą nadpobudliwości Ostrego, w 2009 roku miał dopiero rok. Wraz z m przyjściem na świat Jana w twórczości łodzianina pojawił się kolejny wątek: ojcostwo. Singlowy „Hybryd” z „Podróży zwanej życiem” idzie śladami, które przed sześcioma laty wytyczył utwór „Synu”. Nagranie to, list do nowo narodzonego, ujmuje szczerymi wersami: „Co do marihuany, bądź mądrzejszy niż tata / Widzisz, łatwo odfrunąć, jednak trudniej się wraca / Tu wciąż nowy szatan dziury wypala w umyśle / To, że problem zapomnisz, nie znaczy, że zniknie”.

„Mówiłaś mi” („Ja tu tylko sprzątam”, 2008)

W „Synu” Ostry kilkukrotnie powtarza: „Lepiej, jakbyś miał charakter po mamie”. Jej to właśnie – jak można sądzić – dedykowany jest wydane rok wcześniej „Mówiłaś mi”. Dobrze wiedzieć, że w  czasach, gdy nagrania zwykliśmy określać jako „kozackie”, „mega” czy „sztos”, można jeszcze powiedzieć o niektórych numerach, że są zwyczajnie bardzo piękne i mądre. W „Mówiłaś mi” Ostry prostymi słowami mówi o swoich własnych błędach i naukach, które wyniósł z rozmów z bliską osobą. Taki rap dla dorosłych, którzy potrafią jeszcze wykrzesać z siebie dziecięcą ciekawość świata.

„Cultivation” (feat. Kochan, Keith Murray; „O.C.B.”, 2009)

Przez płyty Ostrego przewinęło się dość pokaźne grono zagranicznych gości. Obok wciąż czynnych i cieszących się popularnością postaci jak Evidence, na krążkach łodzianina można było usłyszeć także amerykańskich weteranów (Sadat X, El Da Sensei, Craig G, Main Flow) oraz młodszych przedstawicieli podziemia (Torae), o Brytyjczykach z Dirty Diggers czy soulowym wokaliście z Detroit, Cadillac Dale`u. Jednocześnie pamięta Ostry o kolegach z Bałut, czego najlepszym dowodem jest wydany przed trzema laty album grupy Tabasko, regularnie współpracuje też z rodzimą sceną (Jeżozwierz, W.E.N.A., Sarius, PMM, cała płyta z Hadesem). „Cultivation” łączy lokalne koneksje z tymi światowymi.

Sarius – „True Newschool” („Daleko jeszcze?”, 2014)

Ostatnio coraz częściej możemy usłyszeć produkcje Ostrego na cudzych krążkach. Łodzianin – często wraz z grupą Killing Skills – odpowiada nieraz za brzmienie całych krążków, by wymienić RH-, PMM, Sensiego, Mroka czy ostatnio Sariusa. Już wkrótce jego bity usłyszymy też na płycie Greena i Gresa (Fraktal). Za każdym razem Ostry wciąż szuka. Wraca do Nowego Jorku (RH-), bada Wyspy (powyższy True Newschool), sample łączy z żywymi instrumentami. Raz lepiej, raz gorzej. Ale nie widać końca tej podróży zwanej życiem.

Polecane