Co zrozumiałe, wśród proponowanych nagrań dominują raperzy pochodzący z Nowego Jorku – sceny, której oblicze Preemo (urodzony nota bene w Teksasie) zdefiniował na dobre w latach 90. Ciężko znaleźć liczącego się wówczas rapera z Wielkiego Jabłka, który nie zaliczyłby zwrotki na podkładzie Premiera. Swoje wersy pod esencjonalne, z miejsca rozpoznawalne bity członka Gang Starru kładli i ci, którzy w ostatnią dekadę XX wieku już wchodzili ze statusem legendy (KRS One, Rakim), i ci, którzy na ten sam tytuł zapracowali kilka lat później za sprawą swoich debiutanckich albumów (Jay Z, Nas). Powyższe ksywki są na tyle istotne dla rozwoju gatunku, że kojarzone są dziś daleko poza środowiskiem hip-hopowym. Ale przecież taki Jay Z czy Nas, gdy debiutowali w połowie lat 90., cieszyli się podobnym lub niewiele większym hype`em, co Group Home czy Jeru The Damaja. Mówiąc ogólnie, możemy napisać, że z punktu widzenia DJ Premiera, nowojorskiego mentora, który obejmował opieką wielu debiutujących MCs, wszyscy mieli mniej więcej taką samą pozycję. To czas – a przynajmniej pierwsze poważniejsze nagrania – pokazał, kto ma szansę zapisać się w historii, a kto być bohaterem jednego utworu lub płyty. Dziś Jay Z i Nas to żywe legendy, Jeru The Damaja zaś – popularny w Polsce świadek złotej epoki hip-hopu, Group Home natomiast – one-hit wonderzy. Co jednak pozostało po tych mniej utalentowanych (lub nie tak fortunnych), to kilka wspaniałych podkładów od Preemo – jak np. ten z niezapomnianą trąbką z „Da Bitchez”.
Rzecz jednak w tym, że w playliście znaleźli się nie tylko pewniacy, ci raperzy, z którymi Preemo współpracował na kilku płytach (Guru, Jeru The Damaja, Jay Z, Nas), lecz także wykonawcy, z którymi producent nagrywał okazjonalnie, nierzadko jednorazowo – wokaliści (Christina Aguilera ze świetnego „Back To Basics”, D`Angelo z wybitnego „Voodoo”), zachodni raperzy (Snoop Dogg, ostatnio Dr Dre), wreszcie jazzmani (bardzo udany projekt Buckshot LeFonque).
Przypominamy też o tych raperach, których Preemo próbował lansować w ostatnich latach. Co zostało po Verbal Threat, Reksie, Pitch Black czy Blaq Poecie? Niewiele ponad te numery, za które odpowiadał właśnie Premier. To pokazuje i dar, i przekleństwo, jakie ciąży na tym beatmakerze – jednym numerem potrafi zapisać jakiegoś przeciętnego rapera w historii (Group Home), ale też potrafi tą samą produkcją rzucić cień na resztę dorobku i sprawić, że jego bit stanie się uciążliwym punktem odniesienia dla całej czyjejś dyskografii (Reks). Czy jednak jest to już problem Preemo?