Z „The Life…” jest właściwie taki problem jak z „ANTI” Rihanny. W obu przypadkach mamy do czynienia z płytami o wielkim potencjale, które tracą na wartości za sprawą swojego fragmentarycznego, nonszalanckiego charakteru. Różnica jest naturalnie taka, że West nagrał najgorszy album w swojej karierze, natomiast Rihanna – najlepszą, a przynajmniej najbardziej ambitną płytę od lat. W końcu na „ANTI” też są pyszności. Znów trzeba wspomnieć o nagraniu otwierającym. Tym razem gościnnie SZA, członkini ekipy Kendricka Lamara, TDE.
Zamiast rozpamiętywać tegoroczne rozczarowania, warto zwrócić uwagę na to, co dobre. Może niekoniecznie na Jacka Garratta, który nagrał płytę wprawdzie przebojową, ale koniunkturalną, polepioną z modnych ostatnio inspiracji – choć i tam, na „Phase”, traficie np. na świetny sampel w „The Love You’re Given”. Ale już „Malibu” Andersona .Paaka czy „In My Mind” BJ The Chicago Kida to fantastyczne, szlachetne płyty, w ujmujący sposób łączący neo-soul z rapem i współczesnym r&b.
Jeśli jednak już teraz sądzicie, że 2016 rok na pewno nie będzie tak dobry jak ubiegły – proszę, mimo że sami nie jesteśmy zwolennikami takiego wyrokowania, utwierdzamy Was w tym przekonaniu. I przypominamy doskonałe urywki z 2015 roku: „Tetsuo & Youth” Lupe Fiasco, „Making Time” Jamie Woona i „Unbreakable” Janet Jackson. Szczególnie na fragment tej ostatniej płyty zwróćcie uwagę – „No Sleeep” prezentujemy tu w klubowym remiksie AF Sheena, remiksie, który w niczym nie ustępuje wybitnemu przecież oryginałowi. Nieprzypadkowo też łączymy ten utwór z deep-house’ową wycieczką DJ Spinny. To w gruncie rzeczy podobna bajka.