Poniżej przedstawiamy wybór siedmiu płyt, o których warto pamiętać w najbliższych tygodniach. Rzecz jasna lista ciekawych premier tej jesieni jest znacznie dłuższa, tyle że wielu wykonawców nie podało jeszcze dokładnych dat, gdy ich krążki trafią na rynek.
W tym roku możemy się jednak spodziewać płyt od następujących artystów: Run The Jewels, Kid Cudi, Tinashe, NxWorries (Knxwledge, Anderson .Paak), How To Dress Well. Wszystkich uwzględniamy w playliście dostępnej poniżej.
Mac Miller – „The Divine Feminine” (16.09)
„The Divine Feminine” może być jedną z najprzyjemniejszych płyt tej jesieni. Trzy dotychczasowe single to miękkie, bujające pozycje: raz bardziej taneczne („Dang” z Andersonem .Paakiem), innym razem rozleniwiające, kanapowe (numery z Cee-Lo i Arianą Grande). Miller to wystarczająco dobry raper, by mógł poradzić sobie w pojedynkę. A jednak człowiek się cieszy na myśl o dobranych ze smakiem gościach. Poza wyżej wymienionymi są to m.in. Bilal, Kendrick Lamar i Ty Dolla Sign.
Usher – „Hard II Love” (16.09)
Usher, dla odmiany, gośćmi nie zachwyca. W porównaniu z „The Divine…” na „Hard II Love” będzie ich zdecydowanie mniej. Usłyszymy m.in. Young Thuga i Future’a. Nadchodząca płyta wokalisty nie zachwyca też okładką, która już teraz może śmiało startować do miana najgorszej w 2016 roku. Pochodzący z Dallas piosenkarz to jednak instytucja, nazwisko, które zawsze warto mieć na uwadze. „Hard II Love” powstawało przez wiele miesięcy. Pierwsze informacje na temat krążka pojawiły się w styczniu 2014 roku – wtedy szef RCA Records, Peter Edge, przekonywał, że nadchodzący materiał to jedna z najlepszych rzeczy, jakie Usher nagrał. Czy to, co ostatecznie usłyszymy już w najbliższy piątek, jest rzeczywiście warte takich słów?
Mick Jenkins – „The Healing Component” (23.09)
Raper, którego wielu porównuje do Kendricka Lamara i Vince’a Staplesa, po dwóch bardzo dobrze przyjętych mixtape’ach wyda długo oczekiwany, legalny debiut. „The Healing Component” to płyta z silnym przekazem. Za jej pomocą raper z Chicago chce zareagować na falę przemocy i nienawiści przetaczającą się przez świat. Na pierwszy singiel wybrany został utwór o wiele mówiącym tytule „Spread Love”. Drugi, opatrzony doskonałym teledyskiem „Drowning”, wykorzystuje z kolei ważną w twórczości Jenkinsa metaforę wody jako symbolu prawdy. Możemy więc podejrzewać, że oba nagrania są w jakimś stopniu reprezentatywne dla całego albumu.
Warpaint – „Heads Up” (23.09)
Żeński kwartet na pierwszy rzut oka nie pasuje do naszego cyklu „Gry na czarno”. Proszę jednak nie przywiązywać się zanadto do łatki „indie-rock”, jaką ten zespół został opatrzony. Warpaint, mówiąc o inspiracjach stojących za „Heads Up”, wymieniały przede wszystkim wykonawców ze świata rapu i r&b: Kendricka Lamara, Outkast i Janet Jackson. Ten „czarny” trop zdaje się potwierdzać funkujący singiel „New Song”, który znajdziecie w naszej playliście.
Danny Brown – „Atrocity Exhibition” (30.09)
Jeśli Warpaint na nowej płycie skręcą ze swoim gitarowym graniem w stronę r&b, to Danny Brown przeciwnie – ucieknie od hip-hopu, wzorując się na rockowych nagraniach. Dowodem na to sam tytuł jego nowej płyty: „Atrocity Exhibition” to nagranie Joy Division otwierające słynny album brytyjskiego zespołu, „Closer”. Brown, zapytany o inspirację, wymienił m.in. Talking Heads, System Of A Down, Bjork i Radiohead. Kto wie, może właśnie sample z tych wykonawców znajdą się na albumie. Ponoć Brown, by zdobyć prawa do wykorzystywanych fragmentów, musiał zapłacić 70 tys. dolarów.
Banks – „The Altar” (30.09)
„Banks znów czaruje”, tak swojego czasu zatytułowaliśmy newsa o singlu „Gemini Feed”. Biorąc pod uwagę poziom dotychczasowych utworów z „The Altar”, jesteśmy przekonani, że kalifornijska wokalistka będzie czarować na całej długości swojego drugiego albumu. „To ciąg metamorfoz, dzięki którym staję się sobą”, reklamowała płytę Banks na antenie BBC. Artystka będzie po raz kolejny drążyła temat skomplikowanych ludzkich związków. Znów w tonie ponurego, alternatywnego r&b.
The Game – „1992” (07.10)
1992 to dla fanów hip-hopu z Kalifornii przełomowy rok. Wtedy na rynku ukazał się „The Chronic” Dr. Dre, kultowy album, od którego datuje się początek ery g-funku. A że The Game, co wiadomo nie od dziś, jest zadłużony w twórczości Doktora, to i tytuł jego nowej płyty niespecjalnie dziwi. Ba, po bardzo udanych dwóch ostatnich płytach („The Documentary 2” i „The Documentary 2.5”) ten zwrot ku przeszłości może się okazać strzałem w dziesiątkę – tak samo jak decyzja, by zarapować materiał od początku do końca samemu, bez pomocy gości. W klimat retro zdążyła nas już wprowadzić okładka do płyty. Przygotował ją Joe Cool, znany grafik, którego charakterystyczną kreskę możecie pamiętać choćby z debiutu Snoop Dogga, „Doggystyle”.