#10 hip-hopowych albumów, na które warto czekać w 2015 roku

Ranking płyt, które (prawdopodobnie) ukażą się w najbliższych miesiącach.

2015.01.30

opublikował:


#10 hip-hopowych albumów, na które warto czekać w 2015 roku

KęKę – „Nowe rzeczy” (20 marca)

Debiutanckie „Takie rzeczy” pokryły się złotem ponad rok od premiery, ale wydaje się, że „Nowe rzeczy” nie będą musiały tyle czekać na podobny sukces. Olbrzymia popularność singla „Wyjebane (tak mocno)” jasno wskazuje, że radomskiego rapera szanują nie tylko koledzy po fachu, którzy w ostatnim roku regularnie zapraszali go na swoje płyty, ale też słuchacze. Na nadchodzącym krążku dostaną to, na co czekają najbardziej – sto procent samego gospodarza, który po raz kolejny postanowił zarapować płytę od początku do końca samemu.

O.S.T.R. (na zdjęciu) – „Podróż zwana życiem” (23 lutego)

To już tradycja – kolejny rok przynosi kolejny album Ostrego. Tym razem łódzki MC wraca do starej taktyki i zamiast dzielić rubryczkę z nazwą „artysta”, postanawia po raz kolejny nagrać materiał sygnowany wyłącznie własną ksywką. Niby więc samodzielnie, ale nie do końca, bo na „Podróży zwanej życiem” usłyszymy kilka refrenów od zagranicznych wokalistów. Poza tym w produkcji wspierają go Holendrzy, z którymi tworzy trio Killing Skills. Czyli jednak solo-nie-solo. Dodatkowy powód, by czekać: dla samego łodzianina to ponoć najważniejszy, najbardziej muzyczny krążek w karierze.

Tede – „Vanillah Ajs” (maj)

Od kilku miesięcy wiadomo też, że w 2015 roku nowy krążek wyda Tede. Zaskoczenie? Oczywiście, że nie. Tak samo jak żadną wielką nowiną nie jest to, że po raz kolejny za produkcję materiału odpowiedzialny będzie Sir Mich. Pod znakiem zapytania stoi natomiast jakość „Vanillah Ajs”. O ile „Martwe ziomki” mogły sugerować, że formuła kopiowania amerykańskich trendów w skali 1:1 lada chwila się wypali, o tyle „Pażałsta” to hit najlepszego sortu, momentalnie zostający w głowie. A przecież to wciąż ten sam Tede, którego znamy od mniej więcej „Elliminati” – rozmiłowany w zagranicznych nowinkach, z premedytacją operujący kliszami i upraszczający swój rap, a przy tym piekielnie skuteczny i chwytliwy.

Rasmentalism – „TBA” (13 kwietnia)

Poprzedni album Rasa i Menta „Za młodzi na Heroda” był najlepszym, jaki ukazał się w 2013 roku, i chociażby z tego tylko powodu nowy krążek duetu musiał się znaleźć na tej liście. Po opublikowanych dotychczas singlach też możemy być raczej spokojni o jakość materiału. Fantastyczna praca, jaką wykonuje Mentos w „Wyjdziesz na dwór?” i „Filmie o nikim”, sprawia, że jestem w stanie nawet przymknąć oko na wygnaną poza bit zwrotkę Quebonafide i drążącego po raz kolejny te same tematy Rasa.

W.E.N.A. x Quiz / W.E.N.A. x Electro-Acoustic Beat Sessions

Wszystko wskazuje na to, że w tym roku na rynek trafią dwie płyty Wudoe. Jako pierwsza światło dzienne ujrzy najpewniej EP-ka z Quizem (brudny, nowojorski singiel dostępny poniżej), ale ciekawszym projektem wydaje się ten z Electro-Acoustic Beat Sessions, siedmioosobowym zespołem jazzowym, z którym Wena zaszył się jakiś czas temu we Wrocławiu. Żywe instrumenty to wciąż olbrzymie pole do popisu dla polskich hip-hopowców, a ubiegłoroczny start B.O.K. na OliS-ie tylko powinien wszystkich zachęcić do dalszego kombinowania z instrumentarium.

BonSoul – „Lepiej nie pytać” / Bonson – „Znany i lubiany”

Dwie płyty w 2014 roku raczej nie wyszły Bonsonowi na dobre i dlatego zapowiadana na najbliższe miesiące ofensywa wydawnicza może budzić wątpliwości, ale… Coś czuję, że i na „Lepiej nie pytać”, i na „Znanego i lubianego” warto czekać. Po pierwsze, sam Bonson zapowiada zmianę tonu, mniej smutku, a więcej dobrej, zdrowej agresji. Po drugie, chwilowy odpoczynek od przyciężkawych, momentami topornych bitów Matka może tylko temu raperowi wyjść na dobre. O warstwę muzyczną „Lepiej nie pytać” jestem spokojny – to w końcu Soulpete, jeden z najlepszych producentów w kraju, facet, który w tym roku też szykuje własny materiał (EP-ka „RAW”). Z kolei „Znanego i lubianego”, nagranego z wieloma bitmejkerami, jestem zwyczajnie ciekaw.

Mielzky x Patr00 – „Miejski patrol”

Zapowiadany od kilku lat wspólny album Mielona i Patr00 trafi na rynek w pierwszej połowie 2015 roku nakładem Szpadyzor Records. Jest na co czekać, bo Patr00 z Ortegi Cartel to producent, którego brzmienie poznajesz po kilku sekundach, gdy słyszysz tylko, jak pocięto sampel i na jaką perkusję go rzucono. Dla tych subtelnych, oszczędnych, zanurzonych w soulu podkładów  warto będzie „Miejski patrol” sprawdzić. Teoretycznie (i chyba też praktycznie) słabszym członkiem tego duetu jest rzemieślniczy Mielzky, spadkobierca Brudnych Serc, ale pozbawiony charyzmy Smarkiego i Zkibwoya.

Green & Gres – „Fraktal”

Z jednej strony introwertyczny, poetycki Gres. Z drugiej stąpający twardo po ziemi Green. Ten projekt ma szansę przynieść coś wielkiego. Oto w studiu spotkają się raperzy, którzy mieli już okazję ze sobą nagrywać (dowód poniżej), a poza tym jakby stworzeni do wzajemnego uzupełniania się. Jest jeszcze trzeci powód, by na „Fraktal” czekać. Bity Ostrego.

Łona/Webber – „TBA”

O nowej płycie Łony i Webbera mówi się już przynajmniej od roku i wszystko wskazuje na to, że piąty długogrający album szczecińskiego duetu trafi na rynek w tym roku. Ubiegłoroczne „Wyślij sobie pocztówkę” wydane zostało na gramofonowej pocztówce i poza ten retro nośnik – jak wynika z ostatnich doniesień – najprawdopodobniej nie wyjdzie. Oznacza to, że wciąż nie znamy ani sekundy ze zbliżającego się materiału. Ale duet Ł&W to klasa sama w sobie. Na tę płytę czekają i czytelnicy „Pitchforka”, i widzowie „Teleekspresu”. Czekamy i my.

Te-Tris – „TBA”

Ranking kończymy płytą, o której powstawaniu dowiedzieliśmy się najpóźniej, bo pod koniec listopada. Choć prawdę mówiąc, mogliśmy przewidzieć, że cisza ze strony Te-Trisa nie jest bezpodstawna. Materiał jest już ponoć na dość zaawansowanym etapie i być może trafi do sprzedaży jeszcze w pierwszej połowie 2015 roku. To dobrze, bo – przynajmniej w moich oczach – po napompowanym, rozbuchanym, zadowolonym z siebie „Teraz” siemiatycki raper ma coś do udowodnienia. Po „Locie 2011” Tet poszybował bardzo wysoko, tak wysoko, że stopiły mu się trochę skrzydła. A słuchacze ostrzegali, że wygrywać życia nie można w nieskończoność.

Polecane