A przecież początek może się podobać. Gdy za produkcję bierze się Snobe, można oczekiwać przeróżnych rzeczy, od g-funku po syntetyki wycięte z lat 80., ale że zachce mu się wskrzeszać ducha The Neptunes sprzed kilkunastu lat – tego się nie spodziewałem. Tymczasem krwisty, intensywny, fantastycznie zaaranżowany (posłuchajcie tylko tych klawiszy pod koniec!) „Życie jest piękne” ma w sobie coś z numerów Kelis, Nelly`ego, a za sprawą nienagannego rapu najbliżej mu pewnie do pierwszego albumu Clipse. Albo druga część „Desperado”, dobrze demonstrująca, jak kluczową rolę w utworach odgrywa dobrze zaprogramowana i brzmiąca perkusja. „Habitat” od czasu singlowej premiery wystarczająco zachwalano; w tym miejscu nie pozostaje nic innego, jak przyłączyć się do tych opinii, szczególnie że taki klasyczny, nowojorski styl nie jest przecież domeną Fokusa i Rahima. A jednak, udało się.
Jeśli więc gdzieś szukać deklarowanego zróżnicowania, to może właśnie w pierwszej połowie płyty, gdzie miękki clap spotyka się z twardymi bębnami, zmasowaną sekcją dętą i ciężkimi smyczkami, a tu i ówdzie słychać jeszcze proste syntetyzatory, znane z debiutanckiej „Receptury” („Passe”, „Przeciwwaga”. Coś niedobrego jednak zaczyna się dziać z „Reversal” od utworu „3maj się”. Fokus i Rahim jakby przypomnieli sobie, że nagrywają przecież kontynuację „Rekontaktu”, i postanowili sięgnąć po coś, co stanowiło niechlubny wyznacznik tamtego krążka – brytyjskie wpływy. Te, rzecz jasna, same w sobie nie są niczym złym. Tak samo jak nie ma niczego złego w świdrujących wiertarkach, pod warunkiem, że dostaną się one w odpowiednie ręce (patrz: „Własne zdanie” Wuzeta). Tu jednak, tak samo jak przed dwoma laty, dubstepowe połamańce zupełnie się nie kleją z podkładami. Brakuje im i wyczucia, i brzmienia, i agresji. Jak daleka jest droga od teoretycznego przyswojenia wyspiarskich nowinek (no, dla polskich raperów to przecież nowinki) do ich praktycznego zaadaptowania, o tym przekonuje nas – nie przesadzając – pięć ostatnich utworów „Reversalu”. Nie ratuje ich nawet gościnnie występujący Wuzet.
Chciałbym o tych nagraniach jak najszybciej zapomnieć nie tylko ze względu na siermiężny dubstep w katowickim wydaniu. Końcówka albumu to także rozczarowująca dyspozycja Fokusa, który w pierwszych numerach dotrzymuje kroku – na ogół przecież słabszemu – Rahimowi, lecz z czasem jego głos staje się przekleństwem: rzadko kiedy roznosi te podkłady, raczej sprawia wrażenie, jakby jego właściciel był albo znudzony, albo zmęczony, albo zblazowany. Tymczasem, gdy słucha się „Życie jest piękne” czy wejścia w „Gorącym sercu, chłodnym umyśle”, wydaje się, że jest odwrotnie, rap wkleja się w podkłady, jest odpowiednio dynamiczny i zrelaksowany.
Tym bardziej doceniam wszechstronniejszy styl Rahima, choć trudno powiedzieć, czy szef MaxFloRec w stosunku do poprzedniego albumu jakoś szczególnie się rozwinął, czy po prostu jego kolega jest tak często niewyraźny. Chyba raczej to drugie, skoro jego największy problem – tragiczne w skutkach, dziwaczne lepienie rymów – nadal pozostaje nierozwiązany. Polska scena ma już za sobą etap zachwytu nad technicznymi fajerwerkami i gęste zbitki słów Pokahontaz u nikogo nie powinny wzbudzić specjalnego podziwu, a mimo to, Rahim (i, w mniejszym stopniu, Fokus, choć akcentowa ekwilibrystyka, by zrymować „habitat” z „elaboratem”, jest równie imponująca jak niegdyś „talizman” i „szaman” Fu) usilnie przy tym archaicznym stylu rymowania trwa. Na „Rekontakcie” mieliśmy „ideę czystą jak idealistka”, tym razem już na wstępie dowiadujemy się, że duet siedzi w grze „stale jak katarynka, nie słabo jak chudzinka”, a – to już z „Mówisz i masz” – my sami musimy „wieść prym jak prymus”. Cóż, przynajmniej ten intensywny styl jest własny. I maskuje inne tekstowe braki.
Nikt jednak nie nazwie „Reversalu” muzycznym Wersalem. Wątpię też, by uznano go za najlepszy album w dyskografii Pokahontaz. To raczej ten moment, kiedy Fokus i Rah muszą wprowadzić „reversal” w życie, a nie tylko tytułować tak płytę.