Gdy pod koniec czerwca Internet obiegła informacja, że jeszcze w tym roku do sprzedaży trafi nowy album Palucha, natychmiast zadzwoniliśmy do poznańskiego rapera, by podpytać o materiał. „To będzie mocny, hardkorowy materiał”, zapowiadał szef BOR Records. Przez kolejne miesiące koncepcja mu się nie zmieniła. „O.K.O.” to uliczny, agresywny materiał nawinięty na syntetycznych podkładach.
Tym właśnie nowa płyta różni się od wydanej w marcu „10/29”. Tam słyszeliśmy Palucha różnorodnego, tak muzycznie, jak i tekstowo. „Ostatni Krzyk Osiedla” gra bardziej na jedną nutę, z drobnymi jedynie wyjątkami. Poznański MC stawia się w pozycji ostatniego sprawiedliwego: tego, który pamięta blokowiska przed inwazją krawaciarzy; tego, który rzeźbił swoją sceniczną pozycję na długo przed zalewem bananowców i dzieci wielkich wytwórni; tego, który może świecić przykładem dla nieporadnych 30-latków żyjących na garnuszku rodziców.
Taki wizerunek silnego self-made’a, który nie zapomniał o swoich korzeniach, kilkukrotnie jest jednak podkopywany wątpliwościami lub oparciem szukanym w innych osobach („Gdybyś kiedyś”, „Daj mi powód”). Dobrze, że takie nagrania też się trafiają. Dzięki nim postać Palucha staje się odrobinę ciekawsza, wycieniowana. Wbrew pozorom nie mamy do czynienia z żywym pomnikiem.
Teksty jednak, jakkolwiek poprawne, nigdy nie były najmocniejszym atutem Palucha. Sukces ostatnich wydawnictw poznaniaka polegał, jak sądzę, na czymś innym. Po pierwsze na mocnym głosie, któremu status doświadczonego rapera ewidentnie służy. Po drugie na kapitalnej ręce do bitów. Nie inaczej jest tym razem. Francuski trap, osłabiany gdzieniegdzie miękkim, przestrzennym brzmieniem, to konwencja, w której Paluch od jakiegoś czasu czuje się najlepiej. Na takich podkładach może z powodzeniem wbijać kolejne gwoździe do trumny lamusów i pseudo-raperów, może też pisać porywające, jak zwykle topowe refreny (od takich jak „Szaman” trudno jest się uwolnić).
Często zarzuca mu się, że nawija na jedno kopyto. „O.K.O.” dostarcza wprawdzie kilka dodatkowych argumentów dla krytyków Palucha – np. monotonnie nawinięte „Banany” – ale przynosi też pewną nowość w repertuarze rapera: śpiewane partie. W przeszłości zdarzało mu się zanucić raz czy dwa, ale dopiero bodaj ubiegłoroczny refren w „To jest hip-hop” Białasa pokazał, jaki potencjał wokalny tkwi w tym głosie. Donośne, śpiewane lub nucone partie w takich nagraniach jak „W moim życiu” czy „Daj mi powód” stanowią więc ozdobę „Ostatniego krzyku osiedla”, przyjemnie uzupełniając bezkompromisowy rap.
Do „O.K.O.” trudno się przyczepić. Gdy uderzy nas przewidywalny wers, Paluch momentalnie rekompensuje ten ubytek chwytliwym refrenem albo przełamaniem flow (zwróćcie uwagę, jak wchodzi w drugą zwrotkę „Szamana”). Gdy zmęczy nas trapowy mrok, na osłodę mamy tropikalne „Offline” – które swoją drogą zdradza te same inspiracje Drakiem, które poznaniak niedawno zarzucał Taco Hemingwayowi i jego EP-ce „Wosk”. Słychać w tym wszystkim ucho do detalu i troskę o to, by spójność wizerunku szła w parze z rozwojem warsztatu. Paluch, dorobiwszy się już swojego stylu, wciąż stawia kroki do przodu – małe, ale jednak.
Ocena: 4/5
Autor: Karol Stefańczyk