foto: mat. pras.
Siedzę na rynku. Gram na mandolinie. Nagle coś przerywa mój występ. Słyszę harmoniczny śpiew wypływający z uchylonego okna hotelu, który następnie odbija się od ścian kamienic. Nieźle – myślę – pewnie ktoś się rozgrzewa. Nagle zza rogu wybiega koleżanka i informuje, że właśnie zmierza w samo centrum dziwnych wokaliz, ponieważ tam właśnie odbywają się warsztaty śpiewu, które prowadzą założycielki grupy wokalnej Laboratorium Pieśni. Sama bym poszła, ale niestety wszystkie miejsca są już zajęte… Tak, już próbowałam dostać się na te warsztaty. Niestety z mizernym skutkiem, albowiem chyba każdy amator białego śpiewu i słowiańskiego folku marzy o tym, aby nauczyć się „Sztoj pa moru”, czyli najpopularniejszego utworu Laboratorium Pieśni.
Laboratorium Pieśni to zespół pieśniarek z Trójmiasta, które swoją wspólną przygodę zaczęły w 2013 roku. Dziś zespół ma za sobą wiele sukcesów, dzięki odtwarzaniu pieśni tradycyjnych w towarzystwie niecodziennych instrumentów, które przenoszą tradycję w nową, jeszcze bardziej transową przestrzeń dźwiękową. W tym subtelnym laboratorium eksperymenty prowadzone są przede wszystkim na pieśniach słowiańskich, jednak dla urozmaicenia usłyszymy w nim pieśni gruzińskie oraz skandynawskie. Eksperymenty na pieśniach przebiegły pomyślnie. Ich efekty możemy podziwiać na debiutanckiej płycie „Rosna”, która ukazała się w tym roku.
Płytę otwiera „Oj wersze, mij wersze”, łemkowska pieśń wielogłosowa, czyli pieśń jednej z najbardziej rozśpiewanej, wschodniosłowiańskiej grupy etnicznej, z którą członkinie Laboratorium radzą sobie doskonale. Dziewczyny wykonują ją a cappella. Zaczynają tradycyjnie i subtelnie, ale z każdym kolejnym utworem dodają delikatne dźwięki nietypowych instrumentów, które ciekawią, wypełniają przestrzeń. Odgłosy dzwonków lub kalimby, występujące po złożonych harmonicznych wielogłosach, relaksują, pozwalają wyciszyć się odbiorcy oraz przygotować się na kolejną dawkę dynamicznych wokaliz podpartych basowym brzmieniem bębna.
Całość kobiecej twórczości jest niezwykle transowa i magiczna. Pojedyncze głosy pieśniarek faktycznie łączą się w jeden organizm „dziewczęcy, odziany w białą sukienkę i skowronka”. Improwizacje wokalne oraz praca oddechem i głosem dodaje całej twórczości dzikości i wolności, która jest wyznacznikiem naturalnych pieśni rodem z zielonych łąk i wsi. Niestety wbrew zadeklarowanej „dzikości” znajdziemy tu też pieśń, której nie trzeba szukać na wsiach, a raczej na salonach lub po prostu na Youtube. Mowa o „Ergen deda”, która na płycie jest zaaranżowana dokładnie tak samo jak w wykonaniu najpopularniejszego chóru bułgarskiego The Mystery Of The Bulgarian Voices i ma więcej wspólnego z klasyczną muzyką a jedynie czerpie z rodzimego folkloru.
Założycielkami Laboratorium pieśni są Kamila Bigus skrzypaczka, absolwentka Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku oraz Alina Jurczyszyn, która jest absolwentką Akademii Praktyk Teatralnych „Gardzienice”. To muzyczne i aktorskie połączenie możemy podziwiać nie tylko na koncertach ale również na spektaklach odgrywanych przez grupę. Widać silne inspiracje teatrem gardzienickim, słynącym z treningów muzycznych, których podstawą jest śpiew harmoniczny, czyli zgodny z naturą. Pieśniarki doskonale naśladują odgłosy zwierząt, w szczególności ptaków, przypominając nam, że jesteśmy częścią wszechświata, w której nie tylko my zostaliśmy obdarzeni umiejętnościami wokalnymi.
Płyta adresowana jest do fanów muzyki tradycyjnej jak i do słuchaczy zaczynających swoją przygodę z muzyką folkową. Dzikie, tradycyjne melodie zaaranżowane o wiele subtelniej niż zazwyczaj w pieśniach ludowych, są łatwiejsze w odbiorze. Tradycja podana w bardziej „estetycznej” wersji to wspaniały pomysł i sposób na to, aby ocalić przedstawioną spuściznę przed zapomnieniem.
Ocena: 4/5
Autor: Marta Burek