KISS – „Sonic Boom”

Przedsiębiorstwo działa zgodnie z planem

2009.10.04

opublikował:


KISS – „Sonic Boom”

Jedenaście lat od ostatniej płyty studyjnej Kiss wydaje zestaw jedenastu premierowych utworów pod tytułem „Sonic Boom”. Bardzo udany zestaw.

W Polsce nigdy nie byli zespołem kultowym. Prawdopodobnie dlatego, że jesteśmy narodem zbyt serio traktującym rozrywkę (i politykę, i kilka innych głupot) i ich komiksowy entourage najpierw szokował za bardzo, a później wydawał się zbyt płytki. Co doprowadziło do, jednorazowego przypadku w historii zespołu, odwołania koncertu ze względu na małą ilość sprzedanych biletów. W Warszawie, w 1997 roku. Raczej za szybko więc ich nie zobaczymy nad Wisłą…

Oczywiście to nie powstrzymało ekipy Gene”a Simmons”a przed zawojowaniem świata. Dziś spijają śmietankę, która należy im się jak mało komu. Kiss budował swoją potęgę w pierwszej kolejności na wyczerpujących trasach koncertowych, podczas których zaraża swoim stadionowym hard rockiem. A dopiero później na całym okołomuzycznym businessie, w który wpisują się gadżety tak różne, jak figurki (od małych karykaturek po dość realistyczne i całkiem duże), przez w miarę tradycyjny merch (jeśli za coś naturalnego uznać np klapki z logo Kiss, biżuterię, sukienki, body dla niemowląt, czy futerały na komórki), po samochody, które będą startowały w wyścigach Nascar.

Po co jednak piszę o tym, zamiast o wrażeniach ze słuchania najnowszej płyty Kiss? Bo powyższe ma nierozerwalny związek z muzyką, która trafiła na „Sonic Boom”. Przedsiębiorstwo może działać w oparciu o stary materiał – koncerty, czy to w oryginalnym składzie (1996-2002), czy z Tommy”m Thayer”em i Eric”iem Singer”em – i tak sprzedają się na całym świecie (poza jednym smutnym krajem;). Ale ofertę trzeba od czasu do czasu odświeżyć. Szczególnie, kiedy kryzys sprawia, że każdego wydawanego dolara ogląda się po kilka razy i pod światło. Nawet tak lojalni fani, jak Kiss Army, chętniej sięgną do portfeli żeby kupić nową płytę, niż gumowego Paul”a Stanley”a…

A na „Sonic Boom” warto wydać i dolary i euro i złotówki. Ostatnim albumem Kiss, który zrobił na mnie wrażenie, był „Revenge” z początku lat dziewięćdziesiątych. Dziś nie starają się eksperymentować i, zgodnie z zapowiedzią Paul”a, nagrali album osadzony mocno w latach siedemdziesiątych. Przede wszystkim jednak wypełniony bardzo przebojowymi i świetnie brzmiącymi piosenkami o sobie samych. Niemal sabbathowy „I`m An Animal”, zbasowany „Russian Roulette” czy tradycyjny „Hot & Cold” (wszystkie śpiewane przez Gene”a), jedyny śpiewany przez perkusistę, Erika Singer”a, „All The Glory”, czy przewrotny „Danger Us” (Paul”a) wręcz zmuszają do włączenia „Sonic Boom” ponownie. Pozostałe utwory absolutnie nie odstają, ale, śpiewane przez Stanley”a, zawierają odrobinę za dużo pudelmetalowości, niż rasowego rockandrolla. Na plus przemawia za nimi dużo dojrzalszy wokal Gwiezdnego Dziecka niż kiedyś, i brak jakiejkolwiek ballady. Żaden z utworów nie przekroczył też, w moim odczuciu, granicy dopuszczalnego wieśniactwa w rocku, choć zbliżył się do niej Tommy Thayer, w „When Lightning Strikes”. Tylko, że i tak jest jakieś tysiąc mil od naszych, ojczyźnianych falsyfikatów agrorockowych.

Bardzo udany album, którym wreszcie powinni się zainteresować wszyscy, adorujący bezkrytycznie AC/ DC, czy Iron Maiden. Posłuchajcie Kiss i przekonajcie się, że oni też się nie zmieniają:)

Spis KISS – „Sonic Boom”:

1. Modern Day Delilah

2. Russian Roulette

3. Never Enough

4. Yes I Know (Nobody`s Perfect)

5. Stand

6. Hot & Cold

7. All The Glory

8. Danger Us

9. I`m An Animal

10. When Lightning Strikes

11. Say Yah

Tagi


Polecane