Tytuł nowej płyty Gossip kojarzy się z „Music for the Masses” Depeche Mode. Okładkowe zdjęcie perkusistki zespołu, Hannah Billie, przypomina natomiast KD Lang sprzed 20 lat. Brzmienie krążka to natomiast udane połączenie jednego z drugim. Jest rozmach i porządna dawka elektroniki, którą DM a na swoim legendarnym albumie podnieśli do ideału; jest też rozdrap KD, jej soulowy zaśpiew i seksualna niejednoznaczność. Większość czasopism muzycznych opisywało „Music for Men” jako ucieczkę z punkowego koncertu na klubowy parkiet – to zresztą tendencja generalna u emancypujących się z emancypacji kobiet, czego przykładem jest Karen O, czy nasza Chylińska. Równie dobrze można by powiedzieć jednak, że Beth Ditto wyprowadziła swoją kapelę z zadymionego klubu bilardowego do nowojorskiego Blue Note’u. Bo nawet bardziej wyraźna od tanecznych rytmów jest tu tendencja soulowa. I to duże zaskoczenie. Jeśli Amy Winehouse już się nie podniesie (albo zrobi to w kiepskim stylu), to właśnie Ditto ma największe szanse zająć pozycję najciekawszej reinkarnacji Billy Holiday. Jakkolwiek kuriozalnie by to nie brzmiało – narodziła się prawdziwa Diva.
Wystarczy posłuchać chociażby „For Keeps” czy pierwszego singla „Heavy Cross” by doświadczyć niesamowitej głębi brzmienia jej głosu i klasycznej wręcz muzykalności. Wszystko podane jest w towarzystwie ostrych gitar i perkusji oraz polane doskonałym producenckim sosem legendarnego Ricka Rubina, co nadaje płycie współczesny sznyt, ale rdzeń pozostaje soulowy. Gdyby tylko osobowość Ditto pozwalała na umizgi w stronę mieszczańskiego smooth jazzu, Gossip sprzedawaliby w Polsce więcej płyt niż Diana Krall. Na szczęście oprócz talentu i barwy głosu, Ditto ma coś jeszcze – nonkonformistyczne przesłanie i gdy ma powód (a tych znajduje bez liku), potrafi się nieźle wydrzeć. „Music for Men” pokazuje, że stać ją na poruszanie się w obrębie wielu gatunków muzycznych, a transformacje Gossip mogą okazać się równie interesujące jak kariera Dusty Springfield.