Co prawda z punktu widzenia samych muzyków może to wyglądać trochę inaczej. Pod album podczepili pewną ideę, na tyle ogólną, by każdy mógł się z nią zidentyfikować. To właśnie ten przekaz łagodzi koniunkturalną na pierwszy rzut oka wypowiedź: „Bez sensu jest robić muzykę, której ludzie nie chcą słuchać”, bo zaraz po niej czytamy: „Ta płyta opowiada o jedności i ludzkości jako takiej. Jest wezwaniem do pokoju i pozytywnego myślenia”. To fragment wywiadu dla „Time Out”, a muzyka te słowa tylko potwierdza. Singlowy „Power To The People” z polotem wplata w dance`owy bit elementy world music. W efekcie dostaliśmy entuzjastyczny, stadionowy przebój. Słusznie ktoś zauważył, że to nagranie mogłoby być hymnem ostatniego mundialu. Śladów muzyki świata na „Junto” jest więcej. Już samo intro wydatnie korzysta z afrykańskich bębnów i zaśpiewów. Imponująco zapowiada się też utrzymany w latynoskich klimatach „Mermaid of Salinas”. Szkoda, że ostatecznie obłędny motyw przewodni nie wybrzmiewa tak, jak powinien. Koniec końców otrzymaliśmy „Bingo Bango”w wersji beta.
Muzyczne podróże do Ameryki Południowej i Afryki mogą być inspirujące, ale kompozytorski trzon Basement Jaxx stanowią jednak ich europejskie korzenie. „Unicorn” i „Never Say Never” przyjemnie pachną house`em – może nie na tyle, by stawiać je w jednym szeregu z debiutanckim „Remedy” (1999), bo na przykład temu drugiemu nagraniu bliżej już do słonecznych piosenek Boba Sinclaira. „Buffalo” to amerykański Mykki Blanco rzucony na brytyjską, grime`ową siekę. „We Are Not Alone” jest już z kolei bliżej gwiazd zza Oceanu i właściwie potrafię sobie wyobrazić, jak za mikrofon chwyta Lady Gaga lub Katy Perry. Jeszcze lepiej puls biznesu wyczuwa „Summer Dem”, wpisujący się w modny ostatnio powrót do disco lat 70. Dzieje się tu więc stosunkowo dużo, ale – trzeba to po raz kolejny podkreślić – prochu nikt tu nie wymyśla. Raczej mamy do czynienia ze sprawną grą konwencjami, tasowaniem stylów. A że słucha się tego nieźle w każdych warunkach, to (nie pierwszy zresztą raz w karierze BJ) efekt fantastycznego aranżu. Weźcie dowolny numer, posłuchajcie, ile dzieje się w tle, z jakim smakiem Buxton i Ratcliffe obracają gatunkami.
Do „Junto” trudno byłoby się przyczepić i zarzucić mu coś poza poprawnością (choć przecież solidne rzemiosło jest do pewnego stopnia zaletą), gdyby nie ostatnia część płyty, gdzie tempo rzeczywiście spada, a sami autorzy jakby nie do końca mieli pomysł, co zrobić z tymi utrzymanymi w średnim tempie utworami. O udanym zaledwie w połowie „Mermaid…” była już mowa, ale to nic w porównaniu z „Something About You” i „Love Is At Your Side”, które ciągną się niemiłosiernie. Zestaw udanych kompozycji kończy się na tłustym, zanurzonym w latach 90. „Sneakin` Toronto”. Takimi utworami jak ten Basement Jaxx tylko umacniają swoją pozycję na rynku muzyki tanecznej. Mało kto oczekuje dziś od nich więcej.
Basement Jaxx – „Junto”
Atlantic Jaxx/PIAS
01 Intro
02 Power to the People
03 Unicorn
04 Never Say Never
05 We Are Not Alone
06 What’s The News
07 Summer Dem
08 Buffalo
09 Rock This Road
10 Sneakin’ Toronto
11 Something About You
12 Mermaid of Salinas
13 Love Is At Your Side