
Gdy nadeszła pora na powtórne przyjście, nie było już jednak tak wesoło. Konkurencja rozpychała się łokciami, Annie użerała się z nową wytwórnią, natomiast premiera krążka była odwlekana w nieskończoność. W międzyczasie album wyciekł do internetu, a sama zainteresowana odeszła z Island Records i niezadowolona z kształtu „Don’t Stop” postanowiła wybebeszyć gotowy produkt i poskładać go od nowa. Ostatecznie płyta ukazała się w październiku tego roku ze zmienioną, w stosunku do zeszłorocznego leaku, tracklistą i niestety z pominięciem dwóch najlepszych piosenek na krążku, czyli „I Know UR Girlfriend Hates Me” i „Anthonio”, nagranych przy współudziale Richarda X i Hannah Robinson. To właśnie X i Robinson byli odpowiedzialni za „Chewing Gum” i „Me Plus One” z debiutu oraz tegoroczny singlowy comeback Saint Etienne, „Method Of Modern Love”, co jednak nie powstrzymało Annie przed okrojeniem efektów ich współpracy do minimum („Songs Remind Me Of You”). Zresztą ze starej gwardii nie tylko X poszedł w odstawkę – Kaukolampiemu przypadły trzy utwory, a Röyksopp żaden, co akurat w obliczu artystycznego bankructwa tych ostatnich ani nie dziwi, ani nie smuci. Nowy kierunek mieli tym razem wyznaczyć Paul Epworth (Bloc Party, The Rapture) i Xenomania, drużyna producentów m.in. Girls Aloud, Texas, Dannii i Kylie Minogue.
Skończyło się na odtwórczym przetwarzaniu skandynawskiego popu i brytyjskiego mainstreamu. Xenomania, której piętno jest na albumie najsilniej odczuwalne, sięga po patenty ograne przed kilkoma sezonami, grzebiąc – zamiast podkreślić – subtelny, dziewczęcy urok Annie pod zwałami przyciężkich, inwazyjnych podkładów. Nie ma prób personalizacji, jest produkcja taśmowa, a w rezultacie Annie traci resztki osobowości i upodabnia się do armii podopiecznych Xenomanii. Nieszczególnie mnie to cieszy, bo gdybym chciał posłuchać Girls Aloud, to sięgnąłbym po ich płytę. Epworth też chyba nie zastanawiał się za długo, co by tu zrobić z Annie, bo cały pomysł na ich współpracę ogranicza się do kopiowania Robyn. Kaukolampi, jedyny w tym kontekście przedstawiciel skandynawskiej myśli szkoleniowej, postanowił za to dla odmiany naśladować Röyksopp. „Take Me Home”, które jedzie na motywie zerżniętym z „Clean Sweep” (odrzut z „The Understanding”), oraz „Marie Cherie” są całkiem przyjemne, ale takich jałowych wycieczek w stronę wyeksploatowanego trip-hopu było już w tej dekadzie mnóstwo.
Podobnie jak na „Anniemal” odpowiedzialnością za songwriting podzielili się z Annie jej producenci, tyle że tym razem metoda nie zdała egzaminu, bo „Don’t Stop” nie ma nic z autorskiego charakteru debiutu i jest od niego o dwie klasy gorszy. To oznacza, że albo Annie dobrała sobie nieodpowiedni personel, albo po prostu „Anniemal” było wszystkim, na co ją stać. Trzeci album powinien dać odpowiedź, ale problem w tym, że mało kto będzie nim zainteresowany.