Layne Staley, choć umarł ponad siedem lat temu, jest obecny na nowej płycie Alice In Chains. Pierwszy album po reaktywacji brzmi, jakby go współtworzył, albo przynajmniej pobłogosławił. Ale Alicja to zawsze była kapela Jerry’ego Cantrell’a. Choć nikt tego nigdy nie powiedział na głos, to Alice In Chains nie mógłby istnieć bez jego pomysłów i zapału. A na „Black Gives Way To Blue” się nie oszczędzał. Oczywiście kompozytorsko pomagał mu Sean Kinney i pozostali muzycy. Także William DuVall – „ten nowy”. W partiach wokalnych często wspierany przez Cantrell’a, radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Muzycznie też mamy zachowany charakter Alice, co potwierdza, że już przed laty wypracowali ponadczasowy styl. W połączeniu z nowymi pomysłami i świeżym spojrzeniem producenta – m.in. Foo Fighters (w których studiu, „606” w Northridge w Kalifornii, płyta została nagrana) ale też metalowych Death Angel, czy Trivium – Nick’a Raskulinecz’a, powstał album, który… uzależnia.
„All Secrets Known”, z „kręcącym się” motywem gitarowym już jest bardzo dobry i zaskakujący. Wokalami, które niemal nie różnią się barwą (duo-harmonie z Cantrellem trenował i Layne i teraz uprawia William) od tych sprzed lat, czy solówką gitarową – krótką, ale poruszającą i wracającą po kolejnych wersach tekstu. A to dopiero początek! Następny jest, znany już z teledysku i singla, „Check My Brain”, z charakterystycznym ciężarem brzmienia, wypracowanym przez wszystkie instrumenty i sarkastycznym refrenem „California`s all right/ Somebody check my brain…”. Cantrell, mówiąc o inspiracji do napisania tego tekstu, zauważa, że przeprowadził się do Los Angeles, które słynie z zepsucia i pokus, więc wpakował się do jaskini lwa. Po wygraniu walki z nałogami, teraz sprawdza się na najtrudniejszym terenie. Może stąd też to ultra-ciężkie brzmienie „Check My Brain”…
W „Last of My Kind”, który przelatuje, jakby wcale nie brzmiał sześciu minut, zwraca uwagę powtarzane „(…) Fuckin’ Liars” w tekście i możliwość posłuchania DuValla solo przez cały utwór. Mnie przekonuje. I słychać, że nie jest tylko klonem Layne’a. Jeszcze więcej nowy wokalista wniósł do półakustycznego „Your Decision”. Tekst jego autorstwa, opowiada o zmarłym śmiercią samobójczą gitarzyście zespołu z Atlanty, w którym William kiedyś grał. Smutek miesza się z apatią. O których nie może być mowy przez kolejne siedem minut. Bo następny na płycie jest pierwszy ujawniony utwór z tego krążka – epicki „A Looking in View”. Jest wielki. Jest potężny. I wspaniały.
W drugiej części płyty jest trochę mniej tak dobrych pomysłów na kompozycje, jak wcześniej, ale dwa utwory są doskonałe. „When the Sun Rose Again” spokojnie mógłby znaleźć się na „Jar Of Flies”. I z pewnością nie zaniżyłby poziomu. Zawartość cierpienia i smutku – w normie, czyli poza skalą. A powtarzany na akustycznych gitarach motyw przewodni wwierca się w mózg, jak pragnienie kolejnej działki u heroinisty. Po nim trochę nierówne „Acid Bubble”, „Lessons Learned” i „Take Her Out” zapracowują na jedną gwiazdkę mniej w ocenie całego krążka. Przedostatni, „Private Hell” brzmi, jak strona B któregoś z singli wyciętych z „Dirt”, ale z pewnością lepiej, niż cokolwiek z „Alice In Chains” – ostatniej studyjnej płyty ze Staley’em.
Zamykający album, tytułowy „Black Gives Way to Blue”, zadedykowany i poświęcony Layne’owi, powstał z udziałem jednego z najbardziej nieoczywistych gości, którzy mogliby zjawić się na płycie Alice In Chains. W najkrótszym utworze z tego krążka na fortepianie gra sir Elton John! A sama piosenka, zaczynająca się od apatycznego „Nie chcę już nic czuć…” jest inspirowana ostatnimi przemyśleniami i wyznaniami byłego wokalisty Alice In Chains.
Sean Kinney, przygotowując album, powiedział w studiu, że nie pracują nad płytą „o szybkich furach i rwaniu lasek”, tylko chcą zrobić dojrzały pod każdym względem, rockowy album. Wszyscy tak mówią, ale im się udało.