fot. Karol Makurat / @tarakum_photography
Tegoroczny Open’er Festival był historycznym dla polskiego rapu. Po raz pierwszy rodzima raperka wystąpiła na głównej scenie imprezy. Jednym się to podoba, innym – niekoniecznie. W tej drugiej grupie znalazła się Gonix. Uczestniczka Młodych Wilków Popkillera z 2013 r. gorzko podsumowała obecność reprezentantki Baila Ella na imprezie Alter Artu.
– Na IG hurr-durr, bo postawienie naszego wyrobu raperkopodobnego między wybitną Doechii a wybitną Little Simz okazało się nienajlepszym pomysłem i spowodowało dysonans poznawczy wśród festiwalowej publiki na Open’erze. A na dodatek, niefortunnie, ktoś przyszedł z tabliczką „ratujmy uszy naszych dzieci przed bambi” – zaczęła swój wpis Gonix.
„Jesteśmy na etapie półnagich pick-me girls i ich ghostwriterów”
– „Czy my w Polsce nie mamy zdolnych raperek? Dlaczego jesteśmy tak daleko w artystycznym tyle? Dlaczego nasze artystki nie występują bez pół plejbeku i auto tjuna? Dlaczego tak odstajemy?” etc. etc.
Spieszę z odpowiedzią… bo deklaratywnie potrzebujemy „Ostrego w spódnicy” i „polskiej Little Simz” i „kobiecych historii” i „inkluzywnego storytellingu” i „odważnych kobiet”, ale faktycznie nikt nie postawi złamanego centa na promowanie takich treści. Kapitalizm i minimalizacja ryzyka plus patriarchat of course. W polskich seminariach kobiety mogą wykładać angielski czy psychologię, ale gospel zostawiamy panom. Tu jest Polska, tu role są przy-dzie-lo-ne. A rap to gospel ulicy, więc skumaj analogię.
Więc jesteśmy na etapie półnagich pick-me girls i ich ghostwriterów, a jeśli ktoś chce krytycznie porozmawiać o polityce branży muzycznej, to cancel cancel cancel i przyklejamy mu łatkę hejtera, który nie przepracował jeszcze swoich traum, ewentualnie jest zbyt biedny, by rozumieć biznes – podsumowała Gonix.