foto: P. Tarasewicz
Flint zmarł 4 marca 2019 roku po tym, jak odebrał sobie życie. Miał 49 lat. Wczoraj Liam Howlett i Maxim z The Prodigy podzielili się emocjonalnym hołdem dla Flinta. Wpis pojawił się na Instagramie zespołu:
– Minęły cztery lata. Bardzo za tobą tęsknimy bracie – napisali członkowie The Prodigy.
– Tak, ciałem nie jesteś z nami, ale duchem, dzięki naszej muzyce i temu, co ja i Maxim reprezentujemy na scenie, jesteś i zawsze kur*a będziesz z nami. Twój duch żyje, oddycha i warczy głęboko w bitach, basie i sercu zespołu, niegasnący i niezaprzeczalny. Żyjesz wiecznie Flinty – dodali.
View this post on Instagram
Tak śmierć lidera The Prodigy na gorąco komentował John Lydon – ikona brytyjskiego rocka, lider Publice Image Ltd., a wcześniej Sex Pistols. Lydon będący bliskim przyjacielem Flinta w bardzo gorzkich słowach wyjaśnił, co pchnęło Keitha do ostateczności.
– Nikt nie kochał Keitha. Był samotny i to go zniszczyło – powiedział w wywiadzie dla TMZ. – Dlaczego tak wiele osób w branży jest samotnych? Zrozumcie, że przestaliśmy troszczyć się o siebie. Podejdź, porozmawiaj ze mną. Dobrze? Nie musimy umierać – dodał artysta.