Steez83: Ludzie nie interesują się dziś korzeniami rapu

Artysta opowiedział nam o 9. urodzinach Rap History Warsaw i koncepcji block party.

2019.06.07

opublikował:


Steez83: Ludzie nie interesują się dziś korzeniami rapu

fot. Gosia Herman

Już jutro w plenerze przed warszawskim klubem Progresja odbędzie się wyjątkowy koncert, na którym wystąpią Sokół, PRO8L3M, Jetlagz i Oki. 9. urodziny Rap History Warsaw to pierwsze w Polsce block party z prawdziwego zdarzenia. Steez83 opowiedział nam o koncepcji imprezy, planach jej rozwoju, o coraz większej popularności rodzimych artystów, a także o tym, dlaczego polski rap ma niewielkie szanse, by zaistnieć szerzej na świecie

Rap History Warsaw pełnił ważną rolę jako edukacyjny projekt. Czy nie uważasz, że teraz, w czasach kiedy ludzie coraz mniej wiedzą o korzeniach muzyki, której słuchają, o kulturze hip-hop, której ta muzyka jest jeszcze bardziej potrzebna?

Muzyka rap na przestrzeni lat mocno oddzieliła się od kultury hip-hop. Nie wiem, czy obecnie młodzi twórcy czują się w ogóle w jakikolwiek sposób związani z tą kulturą. Projekt miał na celu popularyzowanie – w sposób bardzo rozrywkowy – wiedzy na temat tej kultury, a szczególnie muzyki będącej jej częścią. Problem polega na tym, że Rap History Warsaw miało swój wymiar edukacyjny w momencie, w którym ludzie interesowali się korzeniami rapu. Dziś niestety się nie interesują, więc na jakimś etapie projekt naturalnie umarł. Po prostu zmieniły się czasy i tyle. Czy to się kiedyś zmieni, czy historia zatoczy koło i słuchacze ponownie zainteresują się korzeniami, trudno powiedzieć.

W przeszłości trochę odbijaliście się od tego, że organizując koncerty Phife Dawga czy Smiff-n-Wessun nie mogliście liczyć na taką frekwencję jak przy imprezach z udziałem polskich artystów.

Polski rap na przestrzeni lat bardzo urósł, stał się jednym z głównych, dziś nawet głównym nurtem w polskiej muzyce rozrywkowej. Tymczasem my bookowaliśmy undergroundowe rzeczy zza oceanu. Bo umówmy się – taki Phife Dawg bez kontekstu A Tribe Called Quest był undergroundową postacią. Slum Village, Smiff-n-Wessun, Jeru The Damaja, Grandmaster Flash – robiliśmy koncerty artystów, którzy kiedyś byli w pewnych kręgach w Polsce legendarni, ale koniec końców, ta legenda trochę przygasła.

Czy jest tak, że polski fan rapu ogranicza się na ogół jedynie do zainteresowania polską sceną?

Obserwuję rynek koncertowy w Polsce i widzę, że mimo wszystko przyjeżdża do nas sporo popularnych artystów ze Stanów, ludzie przychodzą na ten koncerty, więc chyba nie powinniśmy uogólniać. Oczywiście na pewno łatwiej organizować polskie koncerty i nasz rap wzbudza większe zainteresowanie, ale nie jest też tak, że zagraniczni artyści nie mają u nas fanów, którzy są gotowi przyjść na ich koncert.

Wiadomo, że ci najwięksi ściągają publiczność. Ale oni są zarezerwowani raczej dla festiwali.

Czasami zdarzają się koncerty topowych artystów. Np. klub Progresja pracuje z promotorami, którzy potrafią ściągać ciekawe nazwiska. Zdarzają się też inne sytuacje – że odwiedzają nas raperzy, którzy potem szybko stają się wielkimi gwiazdami. Świetnym przykładem jest bardzo czujny booking festiwalu World Wide Warsaw, który w 2017 roku ściągnął Post Malone’a. Posty przyjechał i zagrał koncert dla 600 czy 800 osób, a już rok później stał się gwiazdą, będącą jedynie w zasięgu największych polskich festiwali.

Teraz nie dość, że gra na festiwalach, to jeszcze jest headlinerem. W tym roku jest główną gwiazdą drugiego dnia Kraków Live Music Festivalu.

Tak i my też tam gramy. Cieszę się, bo dzięki line-upowi w tym roku ten festiwal nabrał dla mnie większego znaczenia i zapowiada się ciekawiej niż w poprzednich latach.

Wygląda na to, że Alter Art znalazł pomysł na ten festiwal i pracuje nad jego tożsamością, zamiast robić „Open’era drugiej kategorii”.

Dokładnie. To określenie pasuje niestety do Orange Warsaw Festivalu, który jest dla mnie bardzo generyczną imprezą bez konkretnej grupy docelowej i koncepcji kreatywnej.

Block party, które organizujecie, będzie pierwszą tego typu imprezą w Polsce robioną na tak dużą skalę. Jak to możliwe, że w kraju, w którym rap jest tak mocny, taka formuła dopiero raczkuje?

Wydaje mi się, że przede wszystkim trudność stanowi znalezienie właściwego miejsca. Formuła block party jest często związana z zamykaniem ulic bądź parków. Byłem na wielu takich imprezach w Stanach. One dzisiaj odbywają się tam dzięki przychylności lokalnych władz. U nas o to trudniej. Niby można organizować takie imprezy w parkach, ale te są z kolei zarezerwowane dla przaśnych, jarmarcznych wydarzeń. Drugą stroną medalu jest to, że faktycznie nikt nie popularyzował u nas tego typu imprez. Dla mnie block party to jest impreza, która odbywa się na osiedlu, w parku lub na zamkniętej ulicy między blokami. Nam udało się znaleźć takie miejsce w Warszawie.

W zeszłym roku zagraliście świetny koncert na festiwalu WROsound we Wrocławiu. Klimat idealnie pasował do block party – impreza odbywała się w podwórku przy garażach. W tym roku WROsound odbywa się na większym terenie, ale wciąż w warunkach, które wydają się być idealne dla konwencji block party.

Tak, znamy się z ekipą WROsound i trzymamy kciuki za dalsze sukcesy. Rok temu byliśmy tam my z Oskarem, w tym będzie Sokół z gośćmi.

Może w takim razie byłoby dobrym pomysłem, żebyście wrócili tam za rok właśnie z koncepcją block party?

Szczerze mówiąc jednym z powodów, dla których robimy imprezę w Warszawie, jest to, by móc ją później przeskalować, przenieść także do innych miast. Chcemy dać artystom z naszej agencji Revolume możliwość grania na fajnych, plenerowych imprezach. Liczę na to, że uda się to robić w 2020. Festiwal, na który się powołujesz, robią nasi znajomi i właśnie wśród takich ludzi upatrujemy partnerów do tego, by block party mogło pojawić się we Wrocławiu, w Trójmieście czy w innych miejscach. Myślę, że to ma szansę się wydarzyć w ramach 10. urodzin projektu Rap History Warsaw.

Wracając jeszcze na moment do WROsoundu – Sokół jest tam headlinerem jednego z nich, drugim jest Michael Kiwanuka. Koncert przed Progresją będzie jego czwartym w tym roku w Warszawie, dla PRO8L3Mu będzie to drugi występ w stolicy – wcześniej wyprzedaliście Torwar. Czy to znaczy, że polski rynek powoli dojrzewa do tego, by to właśnie rodzimi artyści byli headlinerami dużych imprez i żeby takie koncerty jak duet Dawid Podsiadło/Taco Hemingway na Narodowym mogły pojawiać się częściej?

To się faktycznie dzieje. Polscy artyści pojawiają się już na Open’erze w innym charakterze niż kilkanaście lat temu. Kiedyś zapychali dziury w line-upach, teraz występują na większych scenach, w lepszych godzinach. Polscy artyści w jakimś sensie „rosną”, fajnie się to skaluje na coraz większe imprezy. Zobacz, co się dzieje z projektem Bass Astral x Igo – grają w coraz większych obiektach. Duet Podsiadło-Hemingway wyprzedał Stadion Narodowy. Mieliśmy okazję realizować dużą część spektakularnej trasy Taconafide, a PRO8L3M też konsekwentnie gra coraz większe i lepiej wyprodukowane wydarzenia.

W drugiej połowie roku planujecie pojechać z Sokołem w zagraniczną trasę, podczas której będziecie grać głównie dla Polonii. Myślisz, że dożyjemy czasów, w których polski rap będzie ściągał nie tylko rodaków, ale też lokalną publiczność?

Szczerze mówiąc wydaje mi się, że nie ma na to szans. Bariera językowa jest zbyt duża. Zwróć uwagę, że tak samo działa to na lokalnym rynku. To nie jest tak, że w Polsce raperzy z innych krajów – oczywiście poza Stanami i kilkoma wyjątkami – są jakoś szczególnie popularni. To prawda, był u nas moment zachłyśnięcia się francuskim rapem, była na to duża zajawka, dlatego też projekt Rap History Warsaw miał też odsłony dedykowane francuskim raperom i raperkom, których jest we Francji znacznie więcej niż u nas. Ale to była moda, która minęła.

Jego miejsce zastępuje niemiecki rap.

Tak, to prawda. Myślę, że składa się na to kilka rzeczy, w tym to, że to nasi sąsiedzi. Wydaje mi się, że niemiecki rap ma o tyle ciekawy charakter, że jest w jakimś sensie przesiąknięty emigracją, przez co jest multikulturowy. Nasz taki nie jest i myślę, że odpowiadając na twoje pytanie warto byłoby się zastanowić, na ile może być atrakcyjny dla zachodniego odbiorcy. To, jak wyglądają nasze teledyski, jak brzmi nasz język – nie wydaje mi się, żeby to mogło się przebić. Być może wydałby się bardziej atrakcyjny, gdyby od strony wizualnej był bardzo „wschodnioeuropejski”, ale w zbyt dużej mierze staramy się kopiować zachód.

Problemem jest też to, że na zachodzie konkurujesz z przeważnie bardzo mocnym lokalnym rynkiem oraz z rynkiem amerykańskim, bo raperzy ze Stanów są popularni praktycznie wszędzie. Czy w obliczu takiej konkurencji polscy raperzy mają szansę zaistnieć szerzej? Nie sądzę, ale nie powinien to być też powód do zmartwienia, bo ten gatunek ma się bardzo dobrze na rodzimym gruncie.

Rozmawiał Maciek Kancerek

9. urodziny Rap History Warsaw Block Party już jutro w plenerze przed klubem Progresja. Szczegóły imprezy znajdziecie tutaj

Polecane