fot. Karol Makurat / @tarakum_photography
Szybko poszło. Po wczorajszym „Hit Me Bedi One More Time” Eripe odpowiedź Bedoesa 2115 przyszła po zaledwie kilkunastu godzinach. „Quebo cię stworzył, a ja cię kończę” – atakuje na początku Borys. Dalej raper zarzuca przeciwnikowi, że „przepił” swoją karierę, wspomina, że „od pierwszego dnia na scenie był ofiarnym kozłem”, więc zdążył zaprawić się w boju. „Miłego dnia. Kochajmy się” – czytamy w podpisie klipu na YouTubie, ale na linii Bedoes – Eripe miłości nigdy nie było i raczej nie będzie.
Poniżej zostawiamy wam cały tekst dissu Borka, tak, żebyście mogli prześledzić go wers po wersie.
Witam moi mili w krainie wędlin
Powrót chuja był rozczarowaniem, teraz plan ucieczki
Schodzę level down bez dwóch zdań, gdy ci odpowiadam
Mogłeś być na podium, możesz wypierdalać
I nie będziemy kolegami, życie to nie film
To jazda bez trzymanki, został ci tylko krzyk
Kim jesteś, żeby nas uciszać? Nie ma takiej siły!
Zamknij mordę jak rap gra i zacznij być miły
Jestem chujem, jestem hardcorem i jestem graczem
Ty rozrzutniku gnoju, chuja wiesz o rapie
Wiem kto ci daje punche, co je w ośmiu rozkminiacie
Zastanów się lepiej, kto twój wróg, a kto przyjaciel
Ja nie gram nieczysto, więc braciе dam ci radę
Hit me, Bedi, one morе time? Oszalałeś?
Jak tam bycie tyranem? Jakie wnioski?
Będę ssał kutasa na oczach całej Polski
To 2-1-1-5, suko!
Jesteś znany z przeciętnych punchy i picia browca
Ale jak chcesz jechać ze mną, to dziwko piwko nie można
Eri pet Quebo cię stworzył, a ja cię kończę
Zapraszam wszystkich na twój pożegnalny koncert
I Quebo dał ci zagrać na stadionie, niczym Probierz
Ty odjebałeś lewą akcję, chciałeś być jak Robert
Miał być strzelec wyborowy, jest na strzał po wyborowej
Młody Borek komentuje: „nie no, pan to chyba z okręgowej”
W kanale Zero chcą mnie na kanapie, na rozmowie
Ty w kanale śpisz po 0,7 gorzkiej żołądkowej
Idź na wywiad i opowiedz tę swoją wersję wydarzeń
Jedna lufa i pytanie, po co kurwa zaczynałeś?
Zobaczył żubra i się turla, jebany harnaś
Piszą mu punche, bo on leży obsikany w Tatrach
Flow jak warka, mordo, przejdźmy na ty
Jak na ciebie patrzę, odechciewa mi się ż
Młody B, zaszedłem ci za skórę jak Esperal
Od dzisiaj wymiotujesz jak ja po twoich numerach
Jak terroryzujesz dzieciaków co spełniają marzenia
To zapierdolę cię kurwo jak Osamę Bin Ladena
Ty pierdolony brudzie, ty chorobo polskiej sceny
Ja pomagam małolatom, ty chcesz niszczyć im kariery
To nie jest oki, kurwa, że chodzisz po tej ziemi
Nadeszły nowe czasy, gnębimy gnębicieli
Ja pół tony Montana, ty pół główek, pół pała
Twój diss to pół prawda, pół środek, pół kłamstwa
Pół tonu ciszej, jak ze mną rozmawiasz
Bo to nie ta półka facet, w rapie i w punchline’ach
Jak cosplay pedofila, bo mam wąs, kurwa, ziomal
Ty odpowiadałeś tyle, że odrosła mi broda
Ty cosplay rapera i cosplay patusa
A potrafisz tylko, kurwa, coś tam, że grubas
Nagle żartujesz na samplu, a wjechałeś jak zabójca
Ale zobaczyłeś, że wygrywa ten, kto luz ma
I kto tu jest populistą, ja czy Pan pół Punch?
Sześć dni i ty mówisz rapuj, kurwa?
Chciałeś mnie zjeść, ale ci stanąłem w gardle
I kurwa, tak strasznie ssiesz, że aż ci stanąłem w gardle
Pieprzysz znów o wadze, ale mi to nie ujmuje
Pokazałem ci, gdzie pieprz rośnie, bo mam pieprzyk nad chujem
I miałem nie podjadać, tej wagi chyba nie zrzucę
Bo znów na bicie jem cipkę, pieprzy mnie gluten
Ty hańbisz swoje miasto, ja kocham ludzi z Krakowa
Od dzisiaj jesteś Pisuarek Głowacz z Urynowa
Mam wyjebane w twoje kłamstwa, wyjebane, w co tam nagrasz
Choćbyś się przedstawił, to i tak nie będzie prawda
Wyjebane w nagłówki, wyjebane w zasięgi
Złe słowo o bliskich i masz wyjebane zęby
Mam wyjebane w twoje kłamstwa, wyjebane, w co tam nagrasz
Choćbyś się przedstawił, to i tak nie będzie prawda
Wyjebane w nagłówki, wyjebane w zasięgi
Złe słowo o bliskich i masz wyjebane zęby
Śmiejesz się z chorób psychicznych, bo jesteś ludzkim odpadem
Ja gram to dla tych z depresją oraz dla tych z bipolarem
Za Borysa: jesteśmy kwita, bo nie lubi obrażać
Młody Borek będzie kopał cię aż wykrzyczysz „przepraszam”
W chuju mam rapowe afery, befory i aftery
Winiemu odpuszczam, bo jest śmieszny
I nie interesuje, co mówią o mnie raperzy
Mam szacunek dla legend i robię to co mam robić
Co cię boli? Czy aż tak cię to boli?
Było mi przykro jak Rychu wrzucił diss na mnie na story razem z Decksem
Bo mam was za idoli i dziesięcioletniemu Borysowi pękłoby serce
Ale nie zmienia się nic, dalej trzeba żyć
Sobą pozostać, nie dać sobie pluć w pysk
I zapamiętam tych, którzy byli ze mną na dnie
Bo lojalności nie zdobędziesz śmiesznym punchem
Nikt nie pisze mi, ty kurwo zazdrosna
Będę miał ghosta jak kupie Rolls Royce’a
A to, że nie wierzą, że to nie tekst Borcia
Schlebia mi jak, nie wiem kurwa, kromka?
W swoich numerach na siłę wciskasz dwójkę
Zaraz żyłka ci pęknie w kabinie jebiącej gównem
Realizator prosi, żebyś nagrywał w pampersie
Bo później na sesje przychodzą normalni ludzie
Jak miarka się przebrała, to ubrałem kapelusz
I zostałem królobójcą samozwańczych Punchlinerów
Padłeś w Kołobrzegu, a piszczałeś jak na Helu
Miałeś być królem, a jesteś kasztanem z Wawelu
Ja z królem Nowego Yorku na spółę kawałek tortu
Dla uszu każdy twój kawałek to kawałek tortur
Mamy ważny dzień, a ty nam go chciałeś popsuć
Ubrałeś kostium, bo w środku jesteś fanem gościu
Gloryfikujesz bycie złym, no i groźnym
To tylko wizerunek, ty nie jesteś z patologii, a ja jestem
I już nie raz całowałem chodnik
I w każde urodziny błagałem: „Niech to się skończy”
Po sześciu dniach wrzucasz nutę Magika do postu
Oddałbym wszystkie twoje wersy po prostu
I jak mam nie być gruby, skoro wpierdoliłem łaka?
Wszystkie dokonania, pomnik budowany lata
Przeciwko kurestwu i upadkowi zasad
Bądź elegancki – najważniejsza nie jest kasa
Serce, dedykacja i ciężka praca
Mam firmę z braćmi, wiemy co to klasa
Mam wyjebane w twoje kłamstwa, wyjebane, w co tam nagrasz
Choćbyś się przedstawił, to i tak nie będzie prawda
Wyjebane w nagłówki, wyjebane w zasięgi
Złe słowo o bliskich i masz wyjebane zęby
Mam wyjebane w twoje kłamstwa, wyjebane, w co tam nagrasz
Choćbyś się przedstawił, to i tak nie będzie prawda
Wyjebane w nagłówki, wyjebane w zasięgi
Złe słowo o bliskich i masz wyjebane zęby
(Jezu Chryste, Kubi)
Od pierwszego dnia na scenie, Borys jest ofiarnym kozłem
Byłem treningowym workiem, ale trochę urosłem
Mówią, chcesz pokoju, szykuj się na wojnę
Zostawicie mnie w spokoju, albo każdy z was z nim spocznie
Osiemnaście sztuk broni w moim sejfie
Zastanów się dwa razy, zanim wejdziesz na posesję
Ksiądz będzie miał procesję, bliscy będą mieć pretensje
Mój prawnik pełne ręce, a ty szczęście, jeśli jeszcze będziesz
Oddychaj, oddychaj, za moją rodzinę, jestem gotowy zdychać
Żaden ze mnie bandyta, żadna mafia, żaden gangster, ale
Za moich bliskich mogę mieć beef, choćby z diabłem
Mogę się bić, choćby z Majkiem
Ty, gdy wchodzisz w bit, to brzmisz, jakbyś miał bić się z tym mic’iem
A jesteś pizdą na strzała
I to ostatni raz, gdy mówię o tym strzale
Bo mam większe ambicje, niż bycie czyimś koszmarem
Wolę spełniać marzenia, na każdego kozaka jest większy kozak
Pozwól, że wytłumaczę Ci teraz, jak się było trzeba zachować
Jak dostaniesz w ryj i pogadasz, i potem jest graba i zgoda
To jak wracasz, to nie kłamiesz i nie opowiadasz po ziomach
Nie wspomniałem o Penxe Delekcie i zostawiłem Zygsona
W chuju mam posty Oxona, ja też bym tak zrobił za zioma
Ty ich oszukałeś i dotykasz mój skład, odkąd byłem szczylem
Jesteś pewny, że to nie ty jesteś pedofilem?
Suko, jaki sextape, co ty gadasz?
Sextape to ten beef, menel łyka mojego chuja, słodkiego grubasa
Nie będę kopał leżącego, to mi nie przystoi
I tak, chuj mi stoi, uwielbiam, gdy przegrywa gnębiący
Stare chłopy siedzą i piszą o mnie love songi
Jak chcesz buzi, to chodź, a nie się wstydzisz, kurwa
Bo jest wielu w mainstreamie, którzy nie mają godności
Ale to nie jestem ja, ja jestem prawdziwy do kości
Kończę ten beef, choć dla mnie to on już pod hotelem się skończył
Bo podanie ręki jest dla mnie warte więcej niż posty
I tak powiedziałem przepraszam, bo wycofałeś swoje słowa
A teraz znów muszę przepraszać za to, że musiałem cię pochować
Jak możesz powiedzieć, że dotykam dzieci chujem?
Nie rozumiem, jesteś paskudnym człowiekiem, szmato
Co ty masz w głowie?
Jak się znów spotkamy, znowu będziesz mówił, że tylko rapujesz?
Co, tylko rapujesz, że ktoś jest konfidentem, kurwa?
Żyję blisko z Bogiem, mam czyste sumienie
Każdy, kto mnie zna, wie, że zawsze pomogę jak mogę
Nie śmieję się z ludzi pracy, nigdy bym nie ważył
Ty manipulujesz faktami i obracasz kota ogonem
Tylko to ci zostało, mam szacunek do pieniądza
Karierę traktuję jak dar, nie piję od lat
A na koncertach zawsze klasa
Ty swoją przepiłeś, bo nie masz szacunku do słuchacza
A ten diss, który wypuściłeś, tylko to potwierdza
I nie wiem, po co nagle wspominasz o psie i swojej żonie?
Robisz z siebie ofiarę, a przecież ty to zacząłeś
Chciałeś skończyć mi karierę, a skoczyłeś na końcówę
A jak sprawdzisz na kacuwie ten numer, to daj już spokój
I nie czekam na odpowiedź, wracam do obowiązków
Dbania o rodzinę, przyjaciół i moich ziomków
Było fajnie na początku, ale teraz to już średnie
Eripe zostanie na nagrobku, bo tam jest jego miejsce
Gram jutro na Narodowym i mimo tego, że twoja odpowiedź jest słaba
Nie powinienem na nią reagować, to i tak ci odpowiadam, bo jestem raperem
A beefy wygrywa z reguły albo lepszy raper, albo lepszy człowiek
Ty jesteś średnim raperem i paskudnym człowiekiem (Paskudnym)
Żywiłeś się nienawiścią całą swoją karierę
Obrażałeś nas latami, nawet zarzuciłeś nam donosicielstwo (Co?)
A potem na żywo powiedziałeś, że to tylko rap? (Co? Japierdole, serio)
I tak, uderzyłem cię, dostałeś ojcowskiego tak, że przytuliła cię Matka Ziemia
I przeprosiłem za to, bo wycofałeś się ze swoich słów
Podaliśmy sobie ręce, kurwa, stary, już mówiłem to 100 razy (100 razy, kurwa, na serio, ile razy można to powtarzać?)
To jest niehonorowe, bo podałeś rękę człowiekowi, a potem jedziesz do domu i go obrażasz
I to nawet ja wiem, kurwa (Kurwa, ręce opadają już)
To jest brzydkie po prostu
Ten beef nie ma sensu, bo ty będziesz cisnąć mnie od grubasa
Ja nie chcę pisać piosenek o alkoholizmie
Bo to jest, kurwa, smutne stary, naprawdę
I życzę ci naprawdę, żebyś z tego wyszedł, naprawdę
Nie będę się szczycił ani tym, co się stało pod hotelem, ani tym beefem
Bo nie jesteś dla mnie żadnym zawodnikiem, 2115