Przypomnijmy, że kilka dni instagramowy live Edyty Górniak wywołał ogromną burzę. Wszystko przez tezy stawiane przez wokalistę, która mówiła m.in. o tym, że Bill Gates dąży do depopulacji świata, a w szpitalach zamiast chorych na Covid-19 leżą statyści. Artystka nadziała się na mocne reakcje nie tylko tych, którzy przeszli chorobę wywołaną przez koronawirusa, ale także przez osoby z branży rozrywkowej – m.in. Fiolkę Najdenowicz, Karolinę Korwin-Piotrowską czy Piotra Bałtroczyka. Górniak opublikowała oświadczenie, w którym sugeruje, że jej wypowiedzi zostały zmanipulowane.
– Absurdalnym i brutalnym przekłamaniem jest mielona wulgarnie informacja, jako bym powiedziała, że ludzie nie chorują, a w szpitalach, jedynie udają ich manekiny. Fałsz bez litości. A może nawet kretynizm, żeby chcieć wmówić komukolwiek takie poglądy – pisałą Edyta.
Problem w tym, że wokalistce nie przypisuje się słów o manekinach, a wspomnianych wcześniej statystach udających chorobę.
Teraz do słów Górniak odniósł się poseł lewicy – Robert Biedroń. Jak się okazało, życiowy partner polityka niedawno zachorował na koronawirusa.
– To smutny koniec wielkiej artystki. Szkoda, bo uwielbiam jej muzykę. Może zamiast opowiadać dyrdymały wróci do śpiewania? Lepiej jej to wychodzi. Taka gwiazda jak ona musi zdawać sobie sprawę, że opowiadanie głupot może mieć wpływ na życie wielu osób. Ktoś może uwierzyć w to, co mówi i zachorować, a nawet umrzeć. Trzeba brać odpowiedzialność za słowa – powiedział na łamach Super Expressu Biedroń.
Polityk przyznał jednak, że chętnie porozmawiałby z Edytą, żeby przekonać ją do nieco innego światopoglądu na temat pandemii:
– To gwiazda mojej młodości. Uwielbiam ją, jest moją diwą. To byłby dla mnie zaszczyt i marzę o tym. Szkoda tylko, że gada głupoty – powiedział poseł.