fot. mat. pras.
Po jesiennych wyborach parlamentarnych w Telewizji Polskiej doszło nie tylko do zmiany władz, ale także ogromnych przetasowań wśród pracowników. Z ekranów zniknęły twarze kojarzone z czasami, kiedy kontrolę nad stacją sprawowało Prawo i Sprawiedliwość, w ich miejsce pojawili się nowi lub wrócili ci usunięci przez poprzednią władzę. Jednym z prezenterów, dla którego zabrakło miejsca w „nowej” TVP jest Rafał Brzozowski, były już gospodarz teleturnieju „Jaka to melodia?”.
Wokalista nie narzeka na brak zajęć, bowiem we wrześniu otwiera własny pensjonat. Póki co jednak w rozmowie z „Faktem” mówi o okolicznościach rozstania z byłym pracodawcą. I choć artysta deklaruje, że nie ma żalu, to im więcej mówi na ten temat, tym bardziej jednak przebija się przez jego słowa pretensja o to, jak go potraktowano.
– We mnie nie ma żalu. Uważam, że wszystko, co mi się przydarza, jest pewnym etapem. Czas współpracy z Telewizją Polską, z producentami, reżyserami, muzykami był wspaniały. Ten czas zaprocentował też nowymi przyjaźniami, na przykład z Izą Krzan, Gosią Tomaszewską, Olkiem Sikorą, Idą Nowakowską, Tomkiem Kammelem i Norbim. Byliśmy bardzo zgraną drużyną i razem byliśmy, jak rozpędzona maszyna, która świetnie radziła sobie na koncertach, dużych imprezach na żywo. Ja sam dużo się nauczyłem i jestem zupełnie innym człowiekiem po tym doświadczeniu. Jeśli przychodzą zmiany, trzeba je zaakceptować. Choć osobiście uważam, że zostały bardzo źle przeprowadzone, wręcz fatalnie. Każdy może wprowadzać zmiany, ale robienie tego kosztem widza i oglądalności jest niemądre. Widz dostał prztyczek w nos, zniknęły osoby, które lubił, którym ufał. Można było to zrobić delikatnie i naturalnie, ale nie mam o to pretensji, to była świetna lekcja i dziękuję za ten czas – skomentował Rafał.