Foto: @piotr_tarasewicz
Album „Wojtek Sokół” miał swoją premierę 15 lutego 2019 roku. Dziś Sokół poinformował, że jego „debiutanckie solo” pokryło się poczwórną platyną. Oznacza to, że fani nabyli ponad 120 tysięcy egzemplarzy tego krążka. Sokołowi brakuje zatem tylko 30 tysięcy egzemplarzy do osiągnięcia statusu diamentowej płyty.
Wyświetl ten post na Instagramie
A tak o krążku „Wojtek Sokół” tuż po premierze pisał w recenzji Andrzej Cała.
Drogi Wojtku Sokole!
Na wstępie muszę napisać, że redakcja CGM poprosiła mnie o normalną recenzję, ale uznałem, że akurat w przypadku tego albumu taka normalna recenzja nie byłaby do końca na miejscu. Nie w przypadku pierwszego solowego wydawnictwa, który sprezentowałeś sobie na niedługo przed 42. urodzinami. Po grubych ponad dwóch dekadach obecności na scenie, której jesteś żywą ikoną. Zresztą, ty nigdy nie chciałeś czegoś zwykłego, normalnego. Szedłeś pod prąd. I płyta z czerwoną okładką jest tego kolejnym dowodem
Myślę, że jestem ci po pierwsze, tak koleżeńsko, jak i jako dziennikarz muzyczny, ale też po prostu słuchacz-muzyczny pasjonat, winny ogromne podziękowania za doprowadzenie tego projektu do końca. Nie raz i nie dwa miałem wątpliwości, czy to w końcu się uda. Nie dlatego, bym wątpił w twoje ogarnięcie czy też artystyczne ambicje, ale właśnie dlatego, że zawsze byłem ich pewny i wiedziałem, iż nie wydasz tej płyty dopóki nie będziesz w stu procentach do niej przekonany – do jej ostatecznego kształtu, brzmienia, każdego słowa pojedynczo i wszystkich w komplecie.
Udało się doskonale. Miałeś bardzo dużo do stracenia, bo przy takim bagażu doświadczeń artystycznych oraz ludzkich oczekiwań, naprawdę ryzyko choćby minimalnej wtopy było ogromne. Możesz mieć to tak naprawdę gdzieś, ale nie uwierzę, byś nigdy o tym nie pomyślał podczas całej kariery. O tym, że ta solówka to musi być taka perła w koronie, ostateczne przybicie pieczęci za wkład w polską popkulturę XXI w.
Hasło “jakie życie, taki rap”, wcieliłeś w nomen omen życie po całości
Wyrazy szacunku należą się ci też Wojtku za to, że “Wojtek Sokół” to płyta… jakiej w stu procentach można się było po tobie spodziewać, o ile w pełni uważnie śledziło się wszystkie twoje dokonania, fascynacje, zajawki muzyczne. Szybko zacząłeś uciekać od rapowania na klasycznych bitach, nie bałeś się flirtować z kompozycjami elektronicznymi, nowoczesnymi, jak i wychodzącymi daleko poza szablonowe spojrzenie na hiphopowe struktury. Bardzo zgrabne hasło “jakie życie, taki rap”, wcieliłeś w nomen omen życie po całości. Od doboru producentów, przez tematykę, gości – to wszystko jest w pewnym stopniu przewidywalne, natomiast zrealizowane i dopieszczone tak, że wyrywa z kapci. Nie oszukuję, ani trochę.
Jak nikt na naszej scenie malujesz obrazy Warszawy, posługując się wytrychami, które znają tylko jej nocni spacerowicze. Jak mało kto potrafisz rozkładać słuchacza emocjami, tak jak w “Pomyłce” czy “Z tobą”. O tym, że storyteller z ciebie wyborny, przypomina przynajmniej połowa numerów, ale najbardziej charakterystycznie chyba “Koniec gatunku”, plastyczny bardziej niż liceum na Smoczej. Fantastyczne są te dojrzałe docinki w stosunku do młodszych przedstawicieli sceny i ich zapędów w “Pluszowym”. Doskonale, że potrafiłeś pójść na lufę razem z Oskarem i Taco, w akompaniamencie Steeza, bo wyszedł z tego szlagier pełen świetnych spostrzeżeń towarzyskich, szpileczek, ale i tak zwyczajnie śmiesznych wersów. Bankietu ze śpiewającą Magdaleną Ogórek raczej nie życzę, bo jednak “Lepiej jak jest lepiej” powinno w pełni wystarczyć. Chociaż, jak słusznie zauważył Aszdziennik już w dniu premiery, dojście nawet do tego momentu płyty, którym jest drugi kawałek, nie jest najłatwiejsze, gdy openerem jest “Hybryda” – jeden z najlepszych numerów w całej twojej dyskografii.
Sporo w tobie goryczy, tak mi się wydaje. Dużo smutku, który przebija się tutaj nawet spod pozorów lekkiego uśmiechu. Ale odnoszę też wrażenie, że masz w tym momencie swojego obcowania na ziemi znacznie więcej niż kiedykolwiek spontanicznej radości, zajarania życiem, poprzez ciągłe odkrywanie jego kolejnych komnat. I to też mi się podoba. Nie zezgredziałeś jak duża część naszej rapowej sceny w taki smętny sposób, co bardzo doceniam. Przekonuje też o tym to, jak dobrałeś producentów. Ode mnie szczególne gratulacje przekaż Bartkowi Kruczyńskiemu aka Pejzaż, bo “Pomyłka” to absolutne arcydzieło. O Steezie już pisałem, powtarzał się nie będę. Warto też jednak, żebyś pomyślał nad jakimś krótkim projektem z WOWO, bo mam wrażenie, iż jego styl produkcji oraz twoje nawijanie stanowią wzór artystycznej symbiozy.
Przyznam na koniec, że fascynująca jest ta zapisana w czternastu nagraniach relacja z twojego życia Wojtku. Z życia twojego, twoich znajomych, ale i ludzi spotykanych na ulicach, w garderobach klubów, na zapleczu tanich spelun. Zrobiłeś to po swojemu, z konkretnym rozmachem, mocarnym brzmieniem, ale co najważniejsze morzem pojedynczych linijek i całych historii, do których chce się wracać.