– Czułam, że Benowi nie podoba się wizja artystki, którą sobie wymyśliłam – powiedziała w rozmowie z „The Observer”. – Przy okazji pierwszej płyty dużo ze sobą rozmawialiśmy i materiał okazał się bardzo emocjonalny. Jedną z największych zasług Bena było to, że mogłam z nim porozmawiać o wielu osobistych sprawach, a następnie przelać te wnioski na kartkę. Ale jeśli chodzi o rozwój formy, tu nie był mi już potrzebny. Artystycznie mogłabym się rozwijać z innymi ludźmi.
„Trouble…” ukaże się po pięciu latach od debiutanckiego „La Roux”. – Był taki czas, gdy przez osiem miesięcy migały mi tylko wycinki z tras koncertowych. Straciłam nad tym kontrolę… A mam obsesję na punkcie panowania nad sobą – dodała Jackson.