Koza usunął oświadczenie, w którym przyznaje się do molestowania. Jego była partnerka w odpowiedzi przytacza historię, która doprowadziła do publikacji

"Nie będę siedzieć cicho, kiedy ktoś próbuje zacierać ślady".


2020.06.15

opublikował:

Koza usunął oświadczenie, w którym przyznaje się do molestowania. Jego była partnerka w odpowiedzi przytacza historię, która doprowadziła do publikacji

fot. P. Tarasewicz

Nieco ponad miesiąc temu Nadia Woronin, była partnerka Kozy, oskarżyła go o molestowanie. Raper opublikował wówczas oświadczenie, w którym przyznawał się do zarzutów, opisując przy okazji incydent, do którego doszło w tramwaju.

Pijany w tramwaju próbowałem ją dotykać, skończyłem w momencie, kiedy się przesiadła. Myślałem, że odmawia wtedy dla zabawy. Jestem złą i manipulatywną osobą, zamierzam zawiesić swoją działalność i pójść na terapię. Nie jestem gwałcicielem – pisał wówczas.

Sprawdź też: Była dziewczyna oskarża Kozę o molestowanie seksualne. Raper odpowiada

Raper odniósł się do zarzutów na fanpage’u, a także w stories na Instagramie. Posty z tego drugiego źródła znikają po 24 godzinach, ale wpisy na Facebooku zostają. Koza zdecydował się usunąć stamtąd swój wpis, co zdaniem Nadii jest „smutnym aktem tchórzostwa i próbą zacierania śladów”. – Naprawdę nie będę siedzieć cicho, kiedy ktoś próbuje zacierać ślady, bo okazało się, że konsekwencje istnieją – komentuje ruch Kozy kobieta w obszernym komunikacie opublikowanym na instagramowym profilu. W związku z zachowaniem Kozy Nadia także opisała incydent z tramwaju. Z jej perspektywy sytuacja wyglądała nieco inaczej.

Oto pełna treść wypowiedzi Nadii Woronin:

Kamil usunął z FP oświadczenie, w któym przyznaje się do molestowania. Nie mam zamiaru ciągnąć z nim tej sprawy, mój instagram i tak jest teraz prywatny, chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że to smutny akt tchórzostwa i próba zacierania śladów ze strachu przed konsekwencjami swoich czynów (a te konsekwencje są całkiem proporcjonalne). Jedyne jednoznaczne oświadczenie znika po mniej niż miesiącu. Bummer.

W związku z tym, że usuwanie oświadczenia jest tchórzliwe i ch***e, a on sam uważa, że nie ma w tym nic złego, bo „chce wrócić do życia i będzie miał problem ze znalezieniem pracy”, chciałam przypomnieć, dlaczego powstało i jak wyglądała sytuacja w tramwaju, która była katalizatorem.

Wracaliśmy do domu tramwajem. Zaczął mi mówić, że chce teraz ze mną uprawiać seks publicznie, bo taką ma fantazję. Był bardzo, bardzo pijany, wypił ponad pół ginu, który wtedy mieliśmy. Ja wypiłam dwa-trzy drinki. Odsłaniał mi piersi, nachalnie mnie całował, próbował zsuwać ubranie, wsadził mi dłoń między nogi i dotykał mnie tam. Ja dawałam werbalne i niewerbalne znaki, że to dla mnie niekomfortowe i że nie chcę teraz nic robić. Skończyło się, kiedy wyszliśmy z tramwaju. Koło wejścia do mojego domu powiedziałam, że musi mnie pytać o zgodę (w miły, wręcz żartobliwy sposób, bo byłam zszokowana i zestrosowana, że mi to robił). On odpowiedział, słowo w słowo: „Jesteś moją dziewczyną, nie muszę cię pytać o zgodę”.

To tyle. Naprawdę nie będę siedzieć cicho, kiedy ktoś próbuje zacierać ślady, bo okazało się, że konsekwencje istnieją.

Ps. Jak zauważę, że ktoś z moich obserwatorów ma w opisie cytat z jego kawałka czy cokolwiek w tym stylu, to blokuję, najlepiej usuńcie się same/sami. Rozumiem, że większość z was to nastolatki zapatrzone w czyjąś fałszywą kreację, ale wspieracie twórczość molestatora, zastanówcie się czasem nad sobą.

Ps2. U mnie wszystko OK, jestem spokojna, po prostu na niektóre rzeczy nie będę się zgadzać.

Tagi


Polecane