fot. materiały prasowe
Kilka tysięcy fanów wysłuchało, a raczej wyśpiewało You’re Beautiful, High, Goodbye My Lover, Bonfire Heart i innych piosenek mistrza ballad – Jamesa Blunta. Było refleksyjnie, romantycznie, także tanecznie i… śmiesznie! Potwierdziła się także obiegowa opinia o artyście, że jego występy są niemal identyczne do nagrań na płytach. To był kawał znakomitej muzyki zagranej na żywo dla świetnie reagującej publiczności!
James Blunt przyjechał do naszego kraju po czterech latach przerwy i widać było, że polska publiczność zdążyła się już za nim stęsknić, i to bardzo! Warszawa była trzecim miastem w ramach europejskiej części The Afterlove Tour, po Budapeszcie i Bratysławie. Podobnie jak poprzednie występy, również ten koncert odbył się przy komplecie polskich fanów i zapewne na długo pozostanie w ich pamięci! Ale okazuje się, że i samego artysty! – Uwielbiam polską publiczność, która jest bardzo ciepła! – powiedział w wywiadzie dla agencji Prestige MJM tuż przed występem.
Bohater wieczoru wyszedł na scenę warszawskiego Torwaru chwilę po godzinie 20:00. Oczywiście, jak zawsze, towarzyszyła mu nieodłączna gitara, z którą prawie nie rozstawał się przez cały koncert, wymieniając ją jedynie na inne modele. Tylko dwa razy podszedł do pianina, ale instrument posłużył mu pod koniec koncertu także do wejścia na niego i zrobienia zdjęć publiczności, żywo reagującej niemal na każdy gest artysty.
James Blunt rozpoczął od wesołego utworu Heart To Heart z płyty Moon Landing sprzed pięciu lat, śpiewając tego dnia w refrenie „widzimy się oko w oko, serce w serce” i oczywiście trafił w samo sedno!
– To jest niesamowicie fantastyczne wrócić do was i do tego fantastycznego miasta! – zwrócił się w pierwszych słowach do fanów. Poinformował, że jest w trasie koncertowej ze swoim zespołem, w trakcie której odwiedził już Amerykę Północą, Azję i Australię, a teraz przyszedł czas na Europę. – Ale to była dopiero rozgrzewka przed waszym występem! (…) Jedyny powód, dla którego przyjechaliśmy do Warszawy, jest taki, żebyście… to wy śpiewali! – przyznał Blunt. W kolejnym „wejściu” stwierdził nawet, że w ogóle nie wykona You’re Beautifil, bo… publika zapłaciła za bilety i właściwie już nie musi. To był oczywiście żart, który świetnie pokazał duże poczuci humoru artysty. Czy ten koncert mógł się obyć bez tego hitu? Czy w ogóle jakiś występ na żywo Jamesa po 2006 roku nie miał w programie tego kawałka? Pewnie nie… Ale to inna piosenka – Same Mistake – okazała się ulubioną wokalisty. Poprosił fanów o włączenie światełek w telefonach i Torwar magicznie zamigotał. Zrobiło się romantycznie i nastrojowo, liczne pary jeszcze bardziej się przytuliły, wiele nie szczędziło sobie buziaków, a nawet łez wzruszeń!
Całe spotkanie z muzyką Jamesa Blunta trwało około półtorej godziny. Publiczność usłyszała w sumie 19 utworów, bardzo zróżnicowanych i z kilku płyt: od nieśmiertelnych ballad, z których jest szczególnie znany, jak You’re Beautiful, High, Same Mistake przez refleksyjne Bartender czy Time Of Our Lives, po Stay The Night, Postcards i Someone Singing Along – w szybszych tempach. Nie zabrakło rozbudowanego instrumentalnie So Long Jimmy i ostatniego hitu OK, który podbił listy przebojów na całym świecie. Było tanecznie, romantycznie, nostalgicznie i chwilami także śmiesznie za sprawą zabawnych historyjek, m.in. o Edzie Sheeranie, z którym Blunt żyje w wielkiej przyjaźni.
Obiegowa opinia o Brytyjczyku mówiąca, iż na koncertach brzmi tak samo, jak na płytach – potwierdziła się w stu procentach! I o tym z pewnością przekonała się także warszawska publiczność.
– Blunt był pierwszą osobą po latach rozwoju techno, hip-hopu i wszelkie muzyki lansowanej w Stanach Zjednoczonych, który przywrócił popyt dla songwriterów. Dzisiaj nie byłoby Eda Sheerana, gdyby nie pojawił się James Blunt i tych licznych młodych ludzi, którzy śpiewają z towarzyszeniem gitary. On sprawił, że muzyka stała się z powrotem taką, którą można sobie zanucić, (…) a którą prezentował w latach 70. np. Cat Stevens, czyli po prostu piękne ballady! – skomentował Jerzy Skarżyński, dziennikarz muzyczny Radia Kraków.
Komplet publiczności – a wśród nich także wiele osób ze świata show businessu – potwierdzi, że na koncercie Jamesa Bunta po prostu należało być!
– To było zjawiskowe show! Cieszymy się, że agencja Prestige MJM miała okazję przygotować kolejny koncert stojący na wysokim poziomie. Okazało się także, że muzyka Jamesa Blunta jest ponadczasowa i łączy pokolenia bo w Torwarze zjawili się fani właściwie w każdym wieku! – powiedział Janusz Stefański z Prestige MJM.