fot. Karol Makurat / @tarakum_photography
Kasia Kowalska w przeszłości zmagała się już z poważnymi problemami zdrowotnymi. W 2016 r. przekazała, że cierpi na boreliozę, którą leczyła w niekonwencjonalny i kontrowersyjny sposób – ayahuascą. – Mną po prostu trzęsło przez około godzinę. Później wyjaśniono mi, że ciało nasze od dziecka pamięta każdą sytuację stresową, każdy ból, każde przerażenie, to jest wszystko gdzieś zapisane w naszym ciele. I to, że się tak trzęsłam leżąc — ta medycyna uwalniała te moje napięcia – wspomina ten okres i lecznicą wyprawę do Brazylii artystka.
Kuracja okazała się w tym przypadku zbawienna, choć nie oznacza to, że wokalistka jest zdrowa. Zdiagnozowano u niej inny problem – anhedonię. W rozmowie z Galą artystka wyznała, że cierpi na chorobę, uniemożliwiającą jej odczuwanie przyjemności.
– Dla mnie szklanka może być do połowy pełna, ale za to wypełniona trucizną. Mam taką naturę, że zawsze widzę ciemne strony (…). Nie umiem się do końca niczym cieszyć – przyznała.
Warto dodać, że na wydanej w 2008 r. płycie artystki „Antepenultimate” znalazł się utwór zatytułowany „Anhedonia”. Pracując nad nim wokalistka nie wiedziała jednak jeszcze, że zmaga się z tą chorobą.