Pierwotnie ten tekst miał ukazać się w piątą rocznicę śmierci Michael Jacksona, ale pomyślałem sobie, że nie wypada. Bo to nie wspomnienie, nie laurka, choć bez dwóch zdań Jackson na taką zasłużył. To kilka słów o tym, co zapamiętałem z końcówki czerwca 2009 roku. Dla niektórych może obrazoburcze, dla innych niesmaczne. Ale może znajdzie się kilku takich, dla których będzie to nawet ciekawe…
W kwietniu 2009 roku na stałe dołączyłem do ekipy CGM.pl i bardzo szybko zacząłem odpowiadać za przygotowywanie codziennych wydań serwisu. Obowiązywała wówczas zasada, że o północy ma pojawić się kompletnie nowe wydanie. Praktycznie przez cały dzień przygotowywało się newsy. Te ważniejsze wpadały do serwisu natychmiast, te mniej ważne zostawały na północ. Przed północą robiło się najgoręcej. Zapadały decyzje, co wchodzi na samą górę a co nie, czasem w ostatniej chwili coś się zmieniało. Zaplanowane od dawna, tzw. materiały własne (np. video) musiały ustąpić jakiemuś niespodziewanemu wydarzeniu ze świata, a te trzeba było jakoś pogodzić z ogłoszeniami ważnych koncertów, o których wiedzieliśmy wcześniej i musiały się akurat tego dnia pojawić w CGM.pl, itd…
Wszystko odbywało się jednak w miarę sprawnie, bo zawsze byliśmy jakoś tam mentalnie gotowi na sytuacje nagłe i nieplanowane. Funkcjonowało nawet powiedzonko „wszystko jest gotowe, no chyba że Michael Jackson umrze”. Powiedzonko było oczywiście niewinnym żartem.
WEŹ TO SPRAWDŹ
25 czerwca 2009 roku po godzinie 23. miałem już właściwie wszystko gotowe, no chyba że Michael Jackson umrze… To wszystko robiłem sam, bo chłopak „od zagranicy” był wyjechany, czy coś takiego, a drugi kolega zasuwał przy festiwalu TOPtrendy w Sopocie (lub czymś podobnym). No i ten co na festiwalu dzwoni do mnie po 23.00 i mówi – „siedzimy w jakiejś restauracji i w CNN na pasku puszczają, że według nieoficjalnych informacji… Michael Jackson nie żyje. Weź to sprawdź”. Poprzeklinałem sobie szpetnie, bo przecież wiadomo, że to kolejna fałszywa wiadomość, a mnie się już chce spać jak jasna cholera. No ale sprawdzić trzeba. Zacząłem sprawdzać.
Zawsze lubiłem anegdotki. Pochłaniałem je jak głupek i mimochodem zapamiętywałem. Kiedyś starszy brat opowiedział mi przy okazji gaworzenia o muzyce i wielkich muzykach, że pierwszym człowiekiem, którego śmierć zakomunikowano społeczeństwu przerywając emitowane właśnie programy w TV był JFK. Po zamachu w Dallas w 1963 roku stacje telewizyjne przerywały nadawane właśnie programy i spiker ogłaszał szokującą nie tylko Amerykanów wiadomość. Pierwszą postacią ze świata muzyki, którą spotkało coś takiego, był Elvis Presley. W 1977 roku stacje telewizyjne natychmiast podały lakoniczną informację: king is dead. Od razu było wiadomo, o co chodzi. Przypomniało mi się to, kiedy około 23.30 musiałem opublikować newsa. Dałem mu tytuł „KING IS DEAD”.
KING IS DEAD
Pierwsza treść była mniej więcej taka (news był uzupełniany wraz z napływem nowych informacji):
„Jak podał serwis TMZ.com w Los Angeles zmarł Michael Jackson. Kilka godzin temu media donosiły, że po zatrzymaniu akcji serca został przetransportowany do szpitala. Informację o śmierci Króla Popu potwierdziły też Los Angeles Times, Associated Press i telewizja CNN.
Przyczyną śmierci Jacko był zawał serca.
Informacja obiegła świat w czwartek, 25 czerwca 2009 o 23.46 polskiego czasu.
Według wcześniejszych informacji telefon alarmowy odebrano o 21.21. Jackson nie oddychał gdy dotarli do niego sanitariusze.”
REAKCJE ŚWIATA, czyli o czym teraz pisać?
W kolejnych godzinach, dniach i tygodniach śmierć Jacksona była najważniejszym tematem we wszystkich, nie tylko muzycznych mediach. W CGM.pl robiliśmy oczywiście tak samo. Nad ranem trzeba było pokazać reakcję świata muzycznego na to wydarzenie. Jak? Najlepiej cytując wypowiedzi znanych muzyków. Oto próbka:
„Nie mogę znaleźć słów by wyrazić mój głęboki smutek po odejściu Michaela. Straciliśmy geniusza i ambasadora muzyki. Michael był inspiracją dla pokoleń muzyków. Cieszę się, że miałem okazję go poznać i nauczyć się od niego wiele o muzyce. Czas, który spędziliśmy razem na zawsze pozostanie dla mnie niezapomniany. Sercem jestem teraz z jego rodziną” – powiedział Justin Timberlake, jeden z artystów wyznaczanych na realnego następcę Jacksona.
„Straciłem młodszego brata. To tragiczna i nieoczekiwana wiadomość. Jestem po prostu zdruzgotany. Talent, oddanie, łaska i profesjonalizm – on miał to wszystko. Wraz z nim odeszła część mojej duszy” – pisze o śmieci Jacko Quincy Jones, producent kultowej płyty „Thriller”.
Na antenie CNN Madonna przyznała, że nie może przestać płakać. „Zawsze go podziwiałam. Świat muzyczny stracił dziś jednego z największych. Jego muzyka żyła będzie wiecznie”.
„Jackson pozwolił mi uwierzyć w magię. Pokazał mi, że bit można widzieć. Będe za nim tęsknił” – to słowa Diddy`ego.
„On był moim muzycznym bogiem. Dzięki niemu uwierzyłem, że wszystko jest możliwe. Dzięki swojej twórczości będzie żył wiecznie” – Wyclef Jean.
Były rzecznik prasowy artysty, Michael Levine stwierdził, że nie jest zdziwiony śmiercią gwiazdora. „Przez ostatnie lata Jacko był w niezwykle ciężkiej i często prowadzącej do zamozniszczenia podróży. Nikt nie byłby w stanie znieść tak długiego i silnego stresu z jakim miał do czynienia Jackson” – powiedział TMZ.com Levine.
„Zawsze będziemy Cię kochać. Niech ludzie mówią co chcą ale Ty byłeś w stu procentach oryginalny. Odpoczywać w pokoju” – napisał na swojej stronie Ice-T.
KOLEJNY ETAP
Kolejnym etapem konsumowania przez media takiego wydarzenia jest ustalenie przyczyny śmierci. Jeśli nie ustalenie, to przynajmniej próba. No to jedziemy dalej. Oto fragment newsa z 27 czerwca 2009:
„Wokalista miał rozpocząć na początku lipca serię pięćdziesięciu koncertów w londyńskiej O2 Arena. Czy aby jednak był przygotowany na taką ilość występów? Paul Gambaccini, dziennikarz muzyczny, uważa, że organizm Jacko prędzej czy później odmówiłby posłuszeństwa”.
„Od początku nie wierzyłem w to, że podoła tej trasie”, mówi Gambaccini. „Taki terminarz to za dużo jak na jego schorowane ciało. Myślę, że gdy przyczyny zgonu zostaną już podane, znajdzie się wśród nich stres związany z przygotowaniami do występów w Londynie”.
Również 27 czerwca 2009 publikowaliśmy coś takiego: „50 Cent i The Game nagrywają dla Michaela” – to tytuł, a dalej: „Muzyka Jacksona łączy środowiska – dwóch zwaśnionych raperów postanowiło oddać hołd temu samemu idolowi„.
„Better On The Other Side” nie jest do końca solowym tributem Game’a. Gościnnie w kawałku udziela się plejada gwiazd – Chris Brown, Diddy, Polow The Don, Mario Winans, Usher & Boyz II Men. Wszystkie wokale zostały położone na beat DJ Khalila. Szkoda tylko, że w innych piosenkach. „Where You Are” to z kolei hołd złożony Jacko przez 50 Centa…”, itd, itp, etc.
Jeśli ktoś zaplanował wydanie płyty w tym czasie, to miał pecha. Mało co przebijało się wtedy do muzycznych mediów. Mało co też interesowało czytelników. Miało to swoje drastyczne odbicie w statystykach.
LEKCJA NEKRODZIENNIKARSTWA
Była to dla mnie pierwsza i jedna z największych lekcji nekrodziennikarstwa muzycznego. Podobna globalna histeria, choć może jednak nie na taką skalę towarzyszyła śmierci Amy Winehouse.
To co działo się u nas, w CGM.pl to pikuś w porównaniu z tym, co działo się w muzycznych telewizjach. Nie próbuję sobie wyobrazić nawet tornada jakie rozpętało się w centralach takich nadawców jak MTV czy VH1, ale wiem, co działo się w ich polskich oddziałach.
Na ten przykład MTV w Europie miało już rok wcześniej przygotowany specjalny spot z okazji śmierci Jacksona. Kompletnym zbiegiem okoliczności wyciekł on gdzieś na dwa czy trzy dni przed śmiercią muzyka. Jednak spot, który widzieliśmy po 25 czerwca 2009 był zmodyfikowaną w ostatniej chwili wersją pierwotnego materiału. Jak to w wielkiej korporacji, coś komuś nie pasowało i trzeba było zmieniać. Ta pierwsza wersja czekała sobie spokojnie na dyskach w każdym lokalnym oddziale stacji. W Polsce też. Na wiele miesięcy przed czerwcem 2009 ludzie z MTV śmiali się, że teraz będą przygotowywać wspominkowe, specjalne klipy na każdego z wielkich, kto wie, kiedy się przydadzą.
Kiedy informacja o tym, że Jackson nie żyje, obiegła już świat, telewizja niegdyś muzyczna przypomniała sobie o swoich korzeniach. Co kilka godzin było specjalne pasmo poświęcone królowi popu, puszczano mnóstwo jego klipów. Ignorowano także wszystkie wewnętrzne restrykcje, które krępowały music programmerów. Wolno było grać nawet 13-minutowe wersje „Thrillera” w samym środku dnia. Głupawe seriale zeszły chwilo na plan dalszy. Pojawiły się za to nowe ograniczenia, jak np.: zakaz grania parodii Jacksona. W ten sposób Al Yankovic czy nawet Eminem trafili na cenzurowane.
Na początku lipca 2009 roku na Open`erze rozmawiałem z kilkoma znajomymi dziennikarzami muzycznymi. Od nich też usłyszałem ciekawą historię. Jest taka redakcja, w której praktykanci i początkujący dziennikarze w ramach zawodowych wprawek dostawali do napisania wspominkowe teksty na okoliczność śmierci żyjących jeszcze rodzimych i zagranicznych gwiazd. Teksty te są wciąż do dyspozycji redakcji i czekają na swój dzień.