Taki miał być ten felieton. Ale będzie o czymś innym…
Ostatnio trafiłem w internecie na wypowiedź jednego z użytkowników. Nie podobało mu się, że fani hip-hopu, śledząc zwrotki w ramach #Hot16Challenge, nieustannie porównują, tworzą jakieś listy, przekrzykują się, kto wypadł lepiej, kto gorzej. Nie możecie po prostu słuchać muzyki? – pytał ten użytkownik.
Mniejsza o to, że utyskiwanie na kondycję odbiorcy jest w tym przypadku raczej nieuzasadnione. W końcu największą frajdą #Hot16Challenge powinna być dla raperów rywalizacja, a dla słuchacza porównywanie, zestawianie, wyłanianie najciekawszych zwrotek i spychanie pozostałych w otchłań zapomnienia. A jednak wydaje mi się, że rozumiem tego użytkownika, który – jak myślę – tęskni za słuchaniem muzyki jaką czystą, samowystarczalną przyjemnością, w której nie ma miejsca na tworzenie hierarchii, list TOP ileśtam, stawianie znaków „>” i „<” i wpisy w rodzaju „X KRUL”.
Tym samym doszedłem do pytania, które w tym miejscu chciałbym zadać i sobie, i Wam. Jak słucham muzyki? Czy jako dźwięków, które lecą gdzieś w tle, gdy jadę tramwajem albo gotuję obiad? Czy w skupieniu, od początku do końca, tak jak np. oglądamy filmy? Na słuchawkach czy na głośnikach? W singlach czy w albumach? Wbrew pozorom niczego tutaj nie sugeruję. Znam i cenię ludzi, którzy potrafią ocenić wartość piosenki po przesłuchaniu kilkudziesięciu sekund, próbki wokalu i głównego rifu. Ale znam i cenię także ludzi, którzy muszą piosenkę odsłuchać do końca, a najlepiej jeszcze umieścić ją w jakimś kontekście, np. całej płyty. I ci pierwsi, i ci drudzy mają swoje argumenty.
Pamiętam, było to w okolicach 2005-2006 roku. Słuchałem wtedy po raz pierwszy „Madvillainy” Madliba i MF Dooma. Z nabożną czcią, w ciemności, ze słuchawkami na uszach. Właściwie miałem gdzieś tracklistę i książeczkę, choć wiem, że dla niektórych przeglądanie wkładki podczas pierwszego odsłuchu jest formą celebracji. Słuchałem więc „Madvillainy” od pierwszej do ostatniej minuty. Pierwszy raz, drugi. Podziałało. Dziś znam tę płytę niemalże na pamięć.
{program-muzyczny}
Tyle że od początku wiedziałem, że należy się spodziewać rzeczy wielkich. Znałem już wcześniej Madliba. Dziś, gdy muzyka wylewa się z każdego zakątka legalnego i nielegalnego internetu, czy zawsze sobie mogę pozwolić na takich odsłuch? Nawet w przypadku rzeczy, o których nie mam zielonego pojęcia? W końcu, oddając sprawiedliwość muzykom, wypadałoby docenić ich pracę i skupić się na niej. A jednak, ograniczenia czasowe. Ktoś może rzucić oczywistą uwagą: to sztuka wyboru, nie ogarniesz wszystkiego. Tymczasem, żeby coś wybrać, przecież muszę wiedzieć, jaki mam wybór.
I tu powracamy do wspomnianego wyżej użytkownika, któremu brakuje czystego słuchania muzyki. A może się tak nie da? Może – skoro muzyka dzieli się (podobno) tylko na dobrą i złą – trzeba tworzyć hierarchie, wybierać, przekrzykiwać się?
Ten felieton jest więc o tym. O słuchaniu muzyki. I kończę go pytaniem: jak Wy słuchacie muzyki?