Artur Rawicz: Woodstock „się cywilizuje”

Garść komentarzy idiotycznych, garść poważnych.

2014.08.15

opublikował:


Artur Rawicz: Woodstock „się cywilizuje”

Organizatorzy swoje podsumowanie festiwalu zaczęli takimi słowami – „20. Przystanek Woodstock dobiegł końca! W tym roku znów padł rekord ilości ludzi, którzy na niego przyjechali. Było Was 750 000! Dziękujemy Wam, że z roku na rok jest Was coraz więcej, że przyjeżdżacie ze swoimi przyjaciółmi, rodzicami i dziećmi. Pokazujemy całemu światu, że jest tu bezpiecznie, że ten festiwal jest dla wszystkich, że jest międzypokoleniowy!”. To wszystko prawda, choć moim zdaniem starczy już tych rekordów frekwencji. Na Przystanku jest już wystarczająco tłoczno. Kolejnego Armagedonu jak przy okazji wizyty The Prodigy wolałbym już nie musieć przeżywać, jednak sądzę, że o ile teren festiwalu (fakt, że niczym nie ograniczony) osiągnął już swoją wyporność, to organizacyjnie dałoby się ogarnąć taką masę ludzi.

Sam festiwal jest wykorzystywany przez służby (polskie i niemieckie) jako wielki poligon do ćwiczenia i weryfikowania różnych modeli współpracy. I efekty kumulowania tych doświadczeń widać gołym okiem. Wszystko działa. Radio Gorzów policzyło, że sumie w organizację imprezy zaangażowanych było 14 służb i inspekcji, po raz pierwszy obecna była służba celna. Gazeta Lubuska podała skrupulatnie: „W zabezpieczeniu Woodstock 2014 od 31 lipca do 2 sierpnia brało udział blisko 2,5 tysiąca funkcjonariuszy kilkunastu służb z terenu województwa lubuskiego, m.in.: 1.218 policjantów, 152 strażaków, 54 funkcjonariuszy ITD, 20 Izby Celnej. 78 straży granicznej, 60 pracowników sanepidu, 85 pracowników SOK”. No i 1200 osób z Pokojowego Patrolu 😉

Podsumowując jubileuszowy, 20. Przystanek Woodstock Paweł Piotrowicz na łamach Onetu napisał bardzo trafnie – „Co się udało? Przede wszystkim sam festiwal, na którym nie zanotowano na szczęście poważniejszych incydentów. Z roku na rok jego organizacja wygląda sprawniej – wszędzie widać wolontariuszy Pokojowego Patrolu i służby medyczne. A minusy? Na pewno są: kolejki, mało bankomatów, kolejki, kiepskie jedzenie, kolejki, niekoniecznie przyjemne zapachy i oczywiście kolejki – ale na szczęście nie przesłaniają plusów. Czasy, gdy festiwal próbowano postrzegać jako siedlisko zepsucia i degrengolady, chyba już minęły”.

Tu się nie zgodzę z moim kolegą, te czasy nie minęły. Tradycyjnie zwalczające Owsiaka i WOŚP media robią to dalej, ale i tu można znaleźć takie słowa: „W tym tłumie w ogóle nie ma niebezpiecznych i konfliktowych sytuacji. To właściwie nie powinno dziwić, bo oni wszyscy przyjechali tu po to samo. Tu nie ma, jak kiedyś w Jarocinie, zwalczających się subkultur. Jest zgoda. Słyszę, że były jakieś przypadki okradania namiotów, ale raczej nieczęste” – napisał Marcin Wikło z wSieci.

Pan Marcin przynajmniej pofatygował się i był ;). Inni, nie dość, że nie wiedzą o czym mówią, to jeszcze bez skrępowania obnażają powody tej „nie-wiedzy”.

„Nigdy na Woodstocku nie byłam, choć raz, gdy grało The Darkness, naprawdę miałam ochotę pojechać. Ciągnęło mnie też z powodów czysto antropologicznych – po prostu strasznie chciałam zobaczyć, jak tam jest. Ale jechałam kiedyś z Katowic, po OFF-ie, na Sziget Festival i czekając na nocny pociąg, natknęłam się na wracającą z Woodstocku publiczność. Nagle zrobiło się głośno, jakoś żulersko i jakkolwiek to brzmi, stwierdziłam, że nieeee, to jednak nie dla mnie. Jestem chyba zbyt wrażliwą dziewczynką. Ale główny problem polega też na tym, że czasowo Przystanek zazębia się z OFF Festivalem” – to wypowiedź Małgorzaty Halber, dziennikarki muzycznej opublikowana w Gazecie Wyborczej. Dodam, wypowiedź która wywołała chyba najwięcej uśmiechu…

Dalej jest jeszcze lepiej: „Jeśli chodzi o sam Woodstock, to przede wszystkim umówmy się, że on przez dziennikarzy muzycznych nie jest uznawany za festiwal muzyczny. To nie jest opiniotwórcze wydarzenie, które pokazywałoby jakieś trendy. A oszałamiająca liczba osób, które tam jeżdżą, tylko pokazuje, że krytyka muzyczna w Polsce w ogóle nie ma wpływu na kształtowanie gustów. Jurek Owsiak brutalnie, bezkompromisowo mówi: <Nie będę się dostosowywał do żadnych trendów, lubię i gram taką muzykę, i patrzcie – przyjeżdżają>. I mnie się to podoba, cenię takie podejście! Owszem, jako krytyk mogę załamywać ręce i myśleć: <Boże, dlaczego w Polsce wszyscy słuchają Habakuka? Przecież nie ma gorszego gatunku na świecie niż polskie reggae!>. Ale z drugiej strony, czy ktoś sobie wyobraża, że taki Glenn Branca miałby zagrać dla 200 tys. ludzi z Polski?”

{program-muzyczny}

Przeczytałem gdzieś, ale już nie pamiętam gdzie, jak redaktor Pospieszalski będąc w swojej najlepszej formie i pisząc o Woodstocku (nie będę cytował) zwracał uwagę na fatalne nagłośnienie. Nie wiem gdzie był pan Pospieszalski (może w Rzepinie?), bo dźwięk na Woodstocku to jest to, czym ten festiwal błyszczy na tle nie tylko polskich festiwali. No ale to tylko niezależny głos pana Pospieszalskiego, zapewne daleki od uprzedzeń ;). Inną konkluzją tego tekstu było to, że w kategorii muzycznych wydarzeń w Kostrzynie też było do dupy.

Jednak muzycznych wydarzeń tradycyjnie mnóstwo – w tym tak odważnych i ku zdziwieniu niektórych udanych, jak wielki koncert Budki Suflera, jazz na ASP czy spektakl Teatru 6. Piętro „Bóg mordu”, nie wspominając o takich pewniakach, jak Manu Chao, Accept czy Skid Row. Nie zabrakło przejmującej lekcji wspólnego przeżywania patriotycznych uniesień w godzinę W 1 sierpnia. Nawiasem mówiąc, teatry na festiwalach to strzał w 10. Odkrył to już Mikołaj Ziółkowski i dziś trudno sobie wyobrazić Open`era bez wielkiego namiotu budowanego specjalnie w tym celu. Woodstock też zapewne pójdzie tą drogą. Warto.

Akcje w strefach sponsorów są coraz bardziej przemyślane i atrakcyjne, w dodatku umiejętnie nawiązują do ducha festiwalu (bodypainting, granie na instrumentach zbudowanych z rzeczy przeznaczonych do recyclingu). Patrząc co się dzieje w tych strefach, odnosi się wrażenie, że mamy do czynienia z mniejszymi sub-festiwalami. Czy to dobrze? No pewnie, że dobrze. Mamy coraz większy wybór i sam festiwal musiałby trwać z tydzień, żeby ze wszystkiego skorzystać. Coraz lepsze dopasowanie działań sponsorów do ducha festiwalu skutkuje czymś jeszcze – otóż festiwal się nam „cywilizuje”. Jest coraz więcej ludzi, a jednocześnie coraz mniej freaków. Mniej kreatywnych przebierańców, więcej „normalsów”. Nawet kartki z komunikatami można już robić na specjalnie przygotowanych materiałach sponsorów, nie trzeba już kombinować i szukać, czym by tu coś napisać na znalezionym kartonie. To „cywilizowanie się” to chyba naturalny proces, wszak to już dwie dekady z Woodstockiem… Nie ma się na co obrażać.

Nie zabrakło aktualnych komentarzy, a że w świecie, tym dalszym i bliższym nas dzieje się wiele, to Jurka Owsiaka specjalnie prowokować nie trzeba było. „Pieprzyć Putina i jego pomysły, sami się obejdziemy!” to reakcja na informacje o wprowadzeniu przez Rosję embarga na m.in. produkty rolne.

Jeśli jesteśmy przy aktualnościach, to takim papierkiem lakmusowym Woodstocku „w kwestii bycia na czasie” staje się ASP. ASP to osobny wielki festiwal, który spokojnie mógłby się odbywać niezależnie. Co roku przynajmniej jedno czy dwa spotkania w ramach Akademii Sztuk Przepięknych odbijają się szerokim echem w mediach (nie muzycznych!). W tym roku był Lemański, w przyszłym będzie ktoś inny. I o to chodzi. Przestrzeń do wyrażania poglądów, nawet do pięknego niezgadzania się ze sobą jest wartością samą w sobie. A jeszcze jak ta przestrzeń obudowana jest całą strefą warsztatów, wykładów, wystaw i innych aktywności… to czego chcieć więcej? Nawet jeśli Woodstock kiedyś upadnie, to ASP trwać będzie. Może w innej formie, w innej przestrzeni, ale będzie. Bo jest szalenie atrakcyjnie dla uczestnika. Dla człowieka myślącego i dla otoczenia, w którym on funkcjonuje. Sorry za patos, ale kto choć raz dał się porwać dyskusji na ASP, wściekł się, zirytował, zgodził się z tym co usłyszał, przeraził lub zmienił zdanie, to mnie zrozumie.

Jeżdżę na Woodstock od lat i może dlatego nie potrafię już zachłysnąć się tym, co zwala z nóg tych, co pierwszy raz… A przecież są to rzeczy fundamentalne dla festiwalu i jego klimatu. To one są wyznacznikiem jego unikatowości. „W trzech słowach: festiwal jest przepiękny. Zaczyna się budującą, dumną przemową Jurka i przelotem Iskier a pozostałe chwile imprezy budują już w większości sami uczestnicy. Pomiędzy namiotami zaczynają wyrastać losowe spotkania, ktoś przebiera się za mammograf, ktoś spędza popołudnie strugając naprawdę długi maszt dla flagi swojej rodzinnej wioski” – można przeczytać w relacji na jestkultura.pl. To prawda, i teraz jeśli te słowa zestawimy z syntetyczną relacją z biznes-music.pl: „W ciągu 3 dni jubileuszowego festiwalu na 4 scenach i w namiotach różnych organizacji odbyło się ponad 600 koncertów, spotkań, warsztatów i projektów. Wśród najważniejszych koncertów zarówno polskich jak i zagranicznych gwiazd wymienić należy: Budkę Suflera, Volbeat, Lao Che, Acid Drinkers, Ska-P, Piersi, Comę, Accept, Manu Chao La Ventura, The Bosshoss. Coraz bardziej rozwija się też ASP, czyli Akademia Sztuk Przepięknych ze swoimi warsztatami, spotkaniami czy koncertami. W tym roku zagościł w ASP Teatr 6. Piętro ze swoim spektaklem <Bóg mordu> w gwiazdorskiej obsadzie”; to łatwo zrozumieć Owsiaka, który od teraz do słów „najpiękniejszy festiwal świata” dodaje też to: „najlepszy”.

PS: w temacie epickich tytułów publikacji wygrał jeden z faworytów – Super Eksperss. Oto dzieło, za które przyznaję swój prywatny dyplom z hasłem „w dupie byłeś, gówno widziałeś”: „NA ŻYWO – RELACJA Se.pl, Woodstock: Przystanek Woodstock PODSUMOWANIE Nietrzeźwi kierowcy, zatrzymania za posiadanie narkotyków, kradzieże, włamania i śmierć z przepicia”. Dalej w tekście można przeczytać, że było spokojnie, a policja miała niewiele roboty. Ale tytuł jest mistrzowski.

PS2: Inna rozrywkowa strona zwrócona przez Google przy zapytaniu o Woodstock to radiomaryja.pl. Tam w tekście niejakiej Marzeny Nykiel pt. „Trzynaście przykazań tajnego wroga” ciekawy jest punkt 10.: „Rozpowszechniaj zmysłową muzykę. Zmysłową i ogłupiającą, promuj ją (na) woodstockach, przyciągaj młodych i wrzucaj ich zdezelowane mózgi w wirówkę <autorytetów>”. Wiedzieliście, że zmysłowa muzyka promowana na woodstockach zwalnia z myślenia? 😉

 

 

Polecane

Share This