10 piosenek o… listach i listonoszach

Ranking Artura Szklarczyka z okazji Światowego Dnia Poczty i Znaczka Pocztowego.

2017.10.09

opublikował:


10 piosenek o… listach i listonoszach

foto: mat. pras.

Eminem, The Beatles i Hey. Raper, najważniejszy zespół w historii muzyki rozrywkowej i jedna z najlepszych polskich grup rockowych. Oto wykonawcy z różnych muzycznych światów, ale każdy z nich ma w dorobku utwory opowiadające o listach, znaczkach pocztowych i listonoszach. A to przecież nie jedyni artyści, którzy nagrywali muzyczne „pocztówki”. Z okazji przypadającego na 9 października Międzynarodowego Dnia Poczty przygotowaliśmy nasze subiektywne zestawienie TOP10 najlepszych piosenek z „listami” (i nie tylko) w tytule.

The Beatles „Please Mr. Postman”, 1963

There must be some word today
From my boyfriend so far away
Please Mister Postman, look and see
Is there a letter, a letter for me

Czy wiecie, że jedna z absolutnie najważniejszych piosenek w pękatym od przebojów dorobku The Beatles nie jest ich autorskim dziełem? Po raz pierwszy melodię o dziewczynie, która nie może się doczekać „postmana” mającego jej przynieść miłosny list zaśpiewała w 1961 roku żeńska grupa wokalna The Marvelettes. Był to ich debiutancki singiel wydany nakładem kultowej wytwórni Tamla Motown i z miejsca zawojował amerykańskie potańcówki, szafy grające i kina pod gołym niebem. Dwa lata później czwórka z Liverpoolu soulowo-funkowy oryginał zamieniła na firmowego rock’n’rolla i umieściła na swoim drugim albumie „With The Beatles”.

 

Burning Spear „African Postman”, 1980

Son, who is that knocking out there?
It’s an African postman daddy, African postman!

Kiedy w 1980 roku jamajski wokalista Winston Rodney nagrywał swoją siódmą studyjną, a tak naprawdę dziewiątą (licząc dwa dubowe krążki), klasyczną już dziś płytę „Hail H.I.M.”, był już jedną z największych gwiazd światowej sceny reggae. Popularnością ustępował chyba jedynie Bobowi Marleyowi i Peterowi Toshowi. Wspomniany krążek to według znawców „jamajszczyzny” to jego najlepsza rzecz. Znam jednak takich kolekcjonerów, którzy o wiele bardziej od oryginalnej płyty z utworem o listonoszu przynoszącym telegram (kto jeszcze pamięta, co to jest telegram?), cenią właśnie dubową wersję tego krążka pt. „Living Dub vol. 2”.

 

Dżem „List do M.”, 1991

Mamo piszę do Ciebie wiersz,
Może ostatni, na pewno pierwszy.
Jest głęboka, ciemna noc,
Siedzę w łóżku a obok śpi ona

Najbardziej osobisty, wręcz dramatyczny tekst-wyznanie z repertuaru grupy Dżem jest apostrofą wokalisty Ryszarda Riedla do jego matki, Krystyny. Autor spowiada się matce z jego smutku spowodowanego samotnością, wspomina także o całkowitym zwątpieniu w istnienie Boga. W dalszej części zaczyna przypominać sobie nieodwracalne błędy, które popełnił. I choć w tekście bezpośrednio nie ma odniesienia do narkotyków, tekst utworu jest niejako metaforą do uzależnienia Riedla od nich lecz także współautorki tekstu Doroty Zaniesienko, która rodziła dziecko, będąc pod wpływem narkotyków.

 

Living Colour „Postman”, 1993

I am an angel, stands in the corner, nobody sees me
Invisible angel, makes certain signals, only I know what they me

Jedna z najlepszych piosenek supergrupy Living Colour w przewrotny, może nawet komiksowy sposób traktuje postać listonosza – superbohatera, na którego czyha codziennie wiele niespodzianek, ale też niebezpieczeństw. „Ciężkie rzeczy w ciężkiej torbie, ciężkie myśli w mojej głowie. Duchy, potwory i dranie, które zrujnowały mi życie – idę przez tłum, nikt mnie nie widzi, jestem tutaj niewidzialny. Przychodzę, aby skończyć moją misję i położyć kres temu strachowi…”.

 

Hey „List”, 1995

Jedyny mój to zaledwie kilka dni
A ja nie mieszczę łez zagryzam wargi
Dotykam się jak to zwykłeś robić ty
Wyczuwam, wyczuwam cię
W zapachu ubrań

Jest 1995 rok, a grupa Hey cieszy się statusem bodaj największej gwiazdy na naszej muzycznej, rockowej scenie. Grupa ma już na koncie dwa znakomite, multiplatynowe albumy „Fire” (1993) i „Ho!” (1994), gromadzi tłumy na koncertach i podbija serca kolejnych słuchaczy. Wówczas Piotr Banach i reszta załogi decydują się wydać EP-kę, minialbum –ale liczący aż 9 utworów „Heledore”. Trafia tam również utwór zatytułowany po prostu „List”, w którym Kasia Nosowska podsumowuje wygasłe uczucie i żegna się z ukochanym. „Kocham jej chrypę w głosie” – taki i inne podobne komplementy można przeczytać dziś pod teledyskiem do tego utworu na kanale YouTube.

 

2Pac & Outlawz „Letter to the President”, 1999

Uhh… dear Mr. President
What’s happening?
I’m writin’ you because, shit is still real fucked up in my neighborhood
Pretty much the same way, right around the time when you got elected
Ain’t nothin’ changed
All the promises you made, before you got elected…
…they ain’t came true

Tu nie ma owijania w bawełnę, tylko sama kawa na ławę – rymowany list do prezydenta USA (wówczas Billa Clintona), który – zdaniem Tupaca – odpowiada za „całe zło tego świata”. Mafię, gangi, narkotyki, biedę i głód. A zwłaszcza zepsucie życia (a dokładnie – dzieciństwa) autorowi listu. Ten soczysty, szczery do bólu oskarżycielski rap grupa Outlawz wyszperała z muzycznego archiwum Shakura. W efekcie nagranie trafiło na trzeci pośmiertny album króla hip hopu rodem z Zachodniego Wybrzeża.

 

Eminem „Stan”, 2002

Dear Slim, I wrote you, but you still ain’t callin’
I left my cell, my pager and my home phone at the bottom
I sent two letters back in autumn
You must not’ve got ’em

Jeden z największych przebojów Eminema z głębokim, przejmującym tekstem, w którym fan pisze list do swojego idola: „Drogi Slimie, napisałem do ciebie, ale ty nadal się nie odzywasz. Zostawiłem mój numer telefonu komórkowego, na pager i numer na domowy na końcu listu. Tej jesieni wysłałem do ciebie dwa listy, pewnie nie dotarły? Pewnie był jakiś problem na poczcie albo coś w tym stylu? Czasem zdarzy mi się napisać niechlujnie adres, ale co tam – j***ć to, co tam słychać? Ziomek jak tam twoja córka?”. Dodajmy do tego znakomite rymy Eminema, wokal Dido w refrenie i sugestywny teledysk. Klasyk.

 

Nick Cave & The Bad Seeds „Love Letter”, 2003

Jedna z najpiękniejszych, a zarazem najbardziej poruszających czy po prostu smutnych piosenek z – pełnego przecież takich ekstremalnych wyznań – dorobku Nicka i jego grupy. „Trzymam ten list w moim ręku – niby zarzut, podanie, rodzaj modlitwy. Mam nadzieję, że będzie tak jak zaplanowałem – kolejna jej utrata znów to znacznie więcej, niż jestem w stanie znieść. Ucałowałem białą kopertę, zbliżyłem usta do jej imienia. Dwie setki słów, żyjemy nadzieją, a niebo jest ciężkie od deszczu. Miłosny liście znajdź ją i powiedz jej… Nikczemny wicher wieje na wzgórzu, ma ręka pełna słów nadziei. Kocham ją i zawsze kochać będę, a niebo tylko czeka na wybuch”. Mocna rzecz.

 

PJ Harvey „The Letter”, 2004

Put the pen to the paper
Press the envelope with my scent
Can’t you see in my handwriting
The curve of my g? The longing

Kiedy w 2004 roku Polly Jean nagrywa swój szósty studyjny album „Uh Huh Her” jest już wielką gwiazdą muzyki alternatywnej – z genialnym debiutem „Dry” czy znakomitymi krążkami „Rid Of Me” czy „To Bring You My Love” na koncie. Jej „brudna”, bardzo niepokojąca, ale też zmysłowa i kobieca wizja rocka ma wielu fanów, którzy kochają PJ również za teksty – odważne, prowokacyjne, a bywa że bezpruderyjne. – Kto w tych czasach pisze listy? Ty i ja będziemy inni – zdejmij zatyczkę z długopisu, zwilż kopertę i… liż ją i liż! – śpiewa na przykład Harvey w erotyku „The Letter”. I jak jej nie lubić?

 

Kehlani „The Letter”, 2015

I can hear your laugh
It’s ringing through the hallways
I can see your smile
It’s what gets me through my hard days

22-letnia wokalistka z Kalifornii nazywana jest coraz częściej największą nadzieją R&B. W 2011 roku zaistniała dzięki programowi „America’s Got Talent”, w którym zajęła czwarte miejsce. Po zakończeniu show artystka przeszła załamanie, w którym otrzymała ogromne wsparcie od fanów. Otrząsnęła się i – zanim wydała absolutnie wyjątkowy, znakomity debiutancki krążek „SweetSexySavage” (2017) – rozkochała w sobie fanów neo soulu dwoma mixtape’ami: „Cloud 19” z 2014 roku i rok późniejszym „You Should Be There” w 2015. To właśnie na nim znajduje się „The Letter” – słodko-gorzki i bardzo szczery list miłosny.

Artur Szklarczyk

 

 

Polecane