Dlaczego Nick Cave zajebistym artystą jest?

Bo pisze książki, robi w filmie, świetnie tańczy i śpiewa brzydkie piosenki


2017.10.24

opublikował:

Dlaczego Nick Cave zajebistym artystą jest?

foto: P. Tarasewicz

Żeby zrobić oszałamiającą karierę i nie być znanym z jednej piosenki wykonanej wspólnie z gwiazdą pop, najlepiej jest być wszechstronnym. Aby udowodnić swą wszechstronność, Cave napisał książki. W 1989 roku opublikował dzieło „Gdy oślica ujrzała anioła”. To historia niemego Euchrida Eukruka. Mroczna groteskowa opowieść, pełna bagna, bimbru, krwi, zgnilizny, wykolejeńców, oszustów, przygłupów. Pozycja ma dwie cechy – czyta się ją bardzo ciężko i wcale nie jest portretem polskiego szołbiznesu.

O wiele łatwiej, szybciej, i z naprawdę wielką przyjemnością, czyta się „Śmierć Bunny’ego Munro” – książkę napisaną 30 lat później. Ta pozycja jest już tylko lekko groteskowa, scena śmierci zajmuje ze dwa czy trzy rozdziały i w ogóle nie jest brutalna, jest w niej dużo seksu i alkoholu, a Bunny nie raz dostaje wpierdol. W książce oczywiście, nie w scenie śmierci. Tę pozycję polecam. Napisał jeszcze „King Ink”, ale nie czytałem oraz „The Sick Bag Song”, którą spisywał na samolotowych torebkach dla rzygających.

W świecie celuloidowej iluzji Cave dokonał jeszcze większych rzeczy. Już rok przed „Oślicą” zagrał swoją ulubioną rolę więźnia – psychopaty, czując, że szczególnie jest do niej predestynowany. W końcu współautorem scenariusza był kolega z zespołu, Hugo Race (za miesiąc będzie koncertował w Polsce, ale nie na Torwarze, a m.in. w Łowiczu). Trudno też uwierzyć, że Cave – dziś farbowany brunet – zagrał rolę, którą symbolicznie można uznać za negatyw Cave’a. W 1991 roku u boku początkującego Brada Pitta australijski piosenkarz wcielił się w albinosa w obrazie „Johhy Suede”. Absolutnie godnym polecenia obrazem (i teraz jaj sobie nie robię) jest „Propozycja” z 2005 roku. Tu – i to jest zła wiadomość szczególnie dla fanek – Cave nie gra, ale napisał świetny scenariusz, za który dostał całkiem poważne nominacje i nagrody. Za muzykę, wspólnie z kolegą z zespołu Warrenem Ellisem, też dostał.

Scenariusz do „Gangstera” (2005) też napisał Cave, zaś do „Zabójstwa Jesse’ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda” (2007) stworzył muzykę, oczywiście z Warrenem Ellisem. No, a potem to już były „20 000 dni na Ziemi” i ten ostatni, opowiadający o kulisach powstawiania ostatniej płyty. To już rzeczy, z których żartować nie będę.

Cave przejawia też niebywały talent do tańca. Istny samorodek. Ponoć Nosowska, kiedy zobaczyła poniższy klip raz na zawsze porzuciła myśli o karierze tancerki i nawet kazała to wykasować z Wikipedii. Wystarczy raz rzucić okiem, by zrozumieć: Oto „More News from Nowhere”.

 

No, a poza tym wszystkim Nick Cave pisze i śpiewa naprawdę fajowe piosenki i wielu artystów mówi o nim, że go uwielbia i też stara się albo być jak Cave, albo chociaż śpiewać jego fajowe piosenki. Te najfajowsze, naszym zdaniem to:

„Henry Lee” z PJ Harvey, z którą miał poważny romans, dlatego jest to piosenka o miłości i pojawia się w niej fraza „la la la, la li li”.

 

„Tupelo” zaś jest pieśnią o anomaliach pogodowych. Tu przejawia się geniusz Cave’a potrafiącego przewidzieć erę różnych huraganów nawiedzających obecnie naszą planetę.

 

„Mercy Seat”- absolutny klasyk nagrany wraz z kolegami z The Bad Seeds w którym podmiot liryczny zdradza, że śmierci się nie boi. W wielu miejscach nawiązuje do religii. Świetnie się to tańczy.

 

„Weeping Song” to ponoć pieśń, którą wielu świrów chciałoby usłyszeć na swoim pogrzebie. Zupełnie przy okazji pieśń ta (a właściwie to klip do niej) jest kolejnym dowodem na tancerskie umiejętności naszego Mistrza.

 

„Curse of Millheaven”. Jak jesteśmy przy obłąkańcach to trzeba wspomnieć tę piosenkę. O dziewczynce co morduje. Przy okazji pojawia się ładne „laj la la laj”, które coś przypomina… Ale tu chodzi o kłamanie. Nieważne.

 

„Red Right Hand”. Absolutnie rozumiemy, dlaczego akurat ten kawałek wykorzystano w serialu „Peaky Blinders”. Poza tym, to naprawdę dobra pieśń o złym człowieku.

 

„Loverman”. Tu intrygujące może być to, że podczas realizacji klipu do tego numeru muzycy faktycznie poddali się hipnozie, ale potem mówili, że cała ta hipnoza to gówno i ściema. Metallica też próbowała grać ten numer, ale i tak w wykonaniu The Bad Seeds jest lepszy.

 

Jest też kilka osób, które mogą kojarzyć Nicka Cave’a tylko z takiej jednej piosenki z inną mieszkanką antypodów (poniżej). I to właśnie dla nich powstała ta poważna analiza twórczości wieloletniego narkomana zafascynowanego mrocznymi zaułkami tego padołu. Do zobaczenia na koncercie.

Ewelina „Eris” Wójcik / Artur Rawicz

Zapisz

Polecane