W kwietniu wraz zakończeniem pożegnalnej trasy przestał istnieć zespół Afro Kolektyw. Ja się cieszę, chciałem już dwie płyty temu, żeby zmienić nazwę, żeby cała ta zabawa odbywała się pod innym szyldem. Nie udało mi się tego przeforsować, ponieważ w zespole panuje demokracja – mówi Arturowi Rawiczowi Afrojax. Spotkaliśmy się z artystą zimą, jednak na skutek problemów technicznych publikujemy materiał rozmowę dopiero teraz.
Koniec Afro Kolektywu nie oznacza dla członków grupy rozstania z muzyką. Na zgliszczach zespołu powstała grupa Syndrom Sztokholmski mająca kontynuować „piosenkowe” wcielenie Afro Kolektywu znane z płyt „Piosenki po polsku” i „46 minut Sodomy”. Ponadto Afrojax, którego Karol Stefańczyk umieścił swego czasu w zestawieniu najbardziej niedocenionych MC`s w Polsce zapowiada powrót do rapowania. Artysta przymierza się do nagrania solowego materiału pod szyldem Legendarny Afrojax. Będzie to rap odrażający i ohydny w warstwie lirycznej, muzycznej i w ogóle każdej. Doszły mnie słuchy, że ludzie się cieszą, że wracam do rapu. „Afrojax dawaj”! Wy nie wiecie, o czym wy mówicie. Naprawdę nie wiecie – śmieje się. Jeśli chce się wam czekać, chce się wam tym jarać, to proszę bardzo. Ale ja was na pewno rozczaruję. To będzie jeden wielki rzyg – dodaje.
Afrojax tłumaczył przed naszą kamerą, dlaczego Afro Kolektyw zdecydował się na odejście od hip-hopu. Hip-hop jest na fali, ale trzeba trafić do odpowiedniej grupy wiekowej, do odpowiedniego targetu, do którego my nigdy nie trafialiśmy. Gimbaza nigdy nas nie kupiła – mówi artysta.