Różni wykonawcy – „Nowa Szkoła”

Pocztówka z domu wariatów.

2014.07.27

opublikował:


Różni wykonawcy – „Nowa Szkoła”

Obserwowanie tzw. „nowej szkoły” w polskim hip-hopie przypomina przyglądanie się początkom polskiego kapitalizmu w latach 90. Chęci są, głowa na karku jest, więc rękami śmierdzącymi cebulą i smarem będziemy tu budować Amerykę – na przypał, bez wyczucia kiczu, nie umiejąc wcześniej zbilansować na trzeźwo tego, co się poprzednikom udało osiągnąć. Nie znaczy to, że w takim „dzikim zachodzie” nie ma nic fascynującego, że wszystko się nie udało. Przeciwnie.

Label SWAG jak Skurwysyn zbierając do kupy nowe trendy, wygrał już na wstępie tym, że postawił na szerokie spojrzenie. „Nowa Szkoła” to prawdopodobnie jedyne wydawnictwo, gdzie Cruz może spotkać się z Kamelem, Kidd z VNM-em, Planet ANM z Tede.  Połączenie ryjących beret cloudów, zawiesistych trapów z post czy też avant-hip-hopem, próbami nowego r’n’b czy nawet odrobiną grime’u było ryzykowne. Ale pięknie, że do niego doszło.  Jeżeli jeden raper chce wszystko zaorać, drugi wgłębia się w dekadencję młodego pokolenia, trzeci usiłuje rozgryźć kobiety, a czwarty po prostu robi sobie jaja, znaczy to tyle, że odbiorca nie będzie się nudził.

Zwłaszcza, iż bity (m.in. Foux, Lenzy, Space Drumma, Eigus, Juicy czy BeJotka) nie zawodzą. Od groma tu psychodelicznych, niepokojących synthów jakby ze ścieżek dźwiękowych starych filmów grozy, płynie rzeka basu i hi-hatów, oldschoolowe brzmienia perkusji idą w parze z nieoczywistym jej układem, przez co stopa głucho tłucze, zaś werbel nasuwa na myśl chorą defiladę. Jest minimalistycznie i zimno. Wszystko się zgadza, choć pozostaje wrażenie, że większość twórców skupiła się na podobnym wycinku amerykańskiego newschoolu i starannie stara się go odtwarzać. Brzmienie nie zawsze jest żyletą, acz większym problem jest brak swojej własnej jazdy. Właśnie dlatego tak dobrze prezentuje się Zaspał z kontrolowanym chaosem, muzyką pozornie nieprzyjemną i usilnie awangardową, w gruncie rzeczy jednak czytelną i poruszającą. 

{reklama-hh}

 

U raperów zbawienna jest dawka ironii czy wręcz autoironii w posługiwaniu się pojęciem swagu. Trudno nie zaśmiać się przy historii Harego, który parafrazując Słonia opowiada historię Patryka, niegdyś polskiego białasa, koniec końców murzyna porzucającego kawiorowy, parujący skunem kokon, by z gołą – czarną już – dupą pobiegać po schodach.  „Pamiętaj, jak mnie widzisz w stanie wskazującym – idź stąd / w przeciwnym razie jak już na mnie wpadniesz – krzycz Trybson”-  rapuje Zioło, bez problemu odnajdując się na nowym bicie. „Założymy se wytwórnię jak Serum Ero / i będziemy se w niej Beenhakkerzyć jak Leo” – nonszalanacko jak tylko się da nawijają Białas z Solarem i Tombem wchodząc sobie nawzajem w słowo. „Jesteś zajebista, serio zajebista / wszyscy dla ciebie tracą łeb, nawet Eldoka daje freestyle” – przyznaje Klasiik na bicie jakby prosto z płyty Ricka Rossa. Są też poważniejsze diagnozy, wskazujące na bardzo duży dystans. „Śmieszna jak nigdy jest ta kultura / kserowanie, damskie ciuchy, make-up, konfitura” – podsumowuje swoim firmowym, drapieżnym i giętkim flow Kamel.  „Moja przeszłość to Basf 60 / to nic nie mówi dzieciom, więc nic nie mówię dzieciom” – rzuca Kidd, przecinając wersy refrenem z premedytacją pisanym na kolanie. Tede, bawiący się słowem razem z oryginalnym jak zawsze Ablem, nawet nie ukrywa, że „rapuje emotikoną” i to na bicie odwołującym się do obciachowego hitu Sabriny z lat 80.

Wiele rzeczy na „Nowej Szkole” wyszło. Prócz tych wymienionych w akapicie powyżej – trzeba wspomnieć Kościeya, niziołka zadziornego, zbyt jednak inteligentnego, żeby się sobą zachłysnąć, który w nowej szkole czuje się jakby chodził do niej od zawsze. Deys płynie niemal idealnie i słucha się go bardzo dobrze, bo wersy odpowiednio odrealnił, podsypał cyberpunkiem. Diament z Troomem mają z kolei najwięcej pasji i emocji dobrze grających z całkiem melodyjnym podkładem.

 

Wiele rzeczy na „Nowej Szkole” nie wyszło. Naprawdę dziwna bywa ta selekcja – Ad.M.a. brzmi jak wczesna Mona, Emen jak późny Pjus, egzaltowane mazgajstwo Planeta ANM przechodzi w krzyk, a potem w tryb L.U.C, by koniec końców irytować jeszcze bardziej niż rekordowo wtórny Neile (Hitchcock, Sex Pistols, skojarzenie klaun – McDonald`s – ile razy to już było?). Pomijam już, że Bałagany na Bani to mieszanina styli zbyt mało wyrazistych, by dało się je bez problemu rozróżnić, ale festiwal drętwych porównań, słabych hasztagów, miernych prowokacji i żenujących przyspieszeń zasługuje na natychmiastowy skip. Niewiele korzystniej wypada połączenie Beeboya, Dżejpy i Jankesa,  tylko że o ile tu zaczyna się od mało zwrotnego flow, słabego zaśpiewu i ujemnej charyzmy, to z każdym kolejnym emce jest coraz lepiej. 2sty, Kuban, VNM we wspólnym numerze? W teorii sztos, w praktyce zmęczeni, wpadający w rutynę emcees, spośród których broni się wyłącznie ten środkowy. Nie za bardzo rozumiem również tę rozśpiewaną końcówkę albumu, bo to jak połączenie repertuaru dla remiz, koncertu życzeń i kandydatów do telewizyjnych talent show.

Ale mniejsza o to. Nie chcę wszystkiego rozliczać kawałek po kawałku. Wszystko dlatego, że Swag jak Skurwysyn odbił gdzieś mimochodem (płyta brzmi jakby trochę sobie poleżała) świat kolorowych szkieł kontaktowych, cytrynówki rozlewanej w kubki przez firmy odzieżowe, radosnych konfabulacji słomą pachnących czy animozji rodem z placów zabaw. To suplement dobrze dopasowany do rapowej sceny  w 2014 roku – cyrku, który powoduje wymioty, a zarazem uzależnia, zabrnął w bekę, pastisz i tabloid do stopnia, kiedy już nie wiadomo, co jest podpierdolką, a co nie. Tu gdzie zmiana pokoleń wisi w powietrzu jednak jakoś nie może odbyć się poza internetowym forum, gdzie spolaryzowani artyści szukają tożsamości, a gimnazja usiłują się zorientować, kogo teraz należy kochać, a  kogo nienawidzić, udało się dodać ułamki bez wspólnego mianownika. Oczywiście, chciałoby się, żeby było bardziej bardziej po bandzie. Z jednej strony galeryjne pieszczoszki: Bąkowski, Piernikowski, Mister D. Z drugiej trapowe gospodarstwa komediowe: Alcomindz, Miami Hit Music. Po środku wielcy nieobecni: Quebo, JNR, Gedz, Dwa Sławy. To wszystko w przyszłości do nadrobienia, póki co wyszło obiecująco. „Nową Szkołę” wypada znać.

Polecane