PINNAWELA – "Soulahili"

Choć wydaje się, że drogi Pauliny, Natalii i zaprzyjaźnionej grupy muzyków rozeszły się na dobre, żaden z członków Sistars nie myśli o zerwaniu z biznesem muzycznym

2008.04.29

opublikował:


PINNAWELA – "Soulahili"

Bartek Królik i Marek Piotrowski (Plan B) stworzyli wraz z Natalią Kukulską jeden z najlepszych albumów pop poprzedniego roku – „Sexi Flexi”. Natalia Przybysz pod pseudonimem Natu przygotowywuje właśnie szalenie oczekiwany album, który będzie efektem jej współpracy z producentem Envee („Maupka Comes Home”). A Paulina, jako tajemnicza Pinnawela na początku roku pojawiła się na polskim rynku ze swym pierwszym solowym materiałem, zatytułowanym „Soulahili”.

Młodsza z sióstr Przybysz kontynuuje na samodzielnym debiucie drogę, którą obrała z resztą Sistars na „A.E.I.O.U.”. Nietrudno zauważyć zatem silne inspiracje amerykańską sceną neo-soul. Ciepłe, bujające brzmienie oparte na głębokim basie i doskonałych partiach klawiszy, miło kojarzy się ze sceną Filadelfii, a więc artystami pokroju Jill Scott czy Jaguar Wright. Znakomicie wypadają tak rzadko używane na rodzimych produkcjach organy Hammonda czy Rhodes. To one w głównej mierze dodają temu wydawnictwu międzynarodowego posmaku. Leniwy klimat nie trwa jednak wiecznie. Paulina Przybysz umie podejść do sprawy bardziej funkowo, na dobry oldskulowy sposób („Butcher”, przebojowa kolaboracja z siostrą w postaci „Sismachine”). Całość okrasza mistrzowska praca djów przy gramofonach. Takie zagrania czynią wydawnictwo mocno korzennym, a jednocześnie bardzo współczesnym. Strona muzyczna jest po prostu kapitalna. Jedyny problem tkwi w angielszczyźnie Pinnawelii, która jest moim zdaniem niewystarczająca jak np. na zachodnie standardy (bo w takich kategoriach rozpartuje dokonania soulowe siostry Przybysz). Mówiąc inaczej, „Soulahili” słucha się wyśmienicie, ale od samego początku czuć, że numerów nie śpiewa wokalistka zza Oceanu… Jeżeli jednak przymknąć na to oko i rozpatrywać album w kategoriach polskiej produkcji, to krążek naprawdę może oczarować. Bo wydawnictwa tak nastrojowe, szczere i przepełnione pasją oraz autentyczną radością tworzenia, rzadko się zdarzają na naszym szarym i nieco nudnawym rynku.

Utwory:

Intro (Pinnawela)

Joy In my belly

James Dean

My Man

Madafakaman

Second Chance

Butcher

Is it u?

Several Times

Seducer

Fly Away

Sismachine (feat. Natu)

Voices

Once upon a time

Engine

Are u sure? (feat. Ania Karwan)

Your own Love (hidden track)

Snooze (hidden track)

Polecane