Począwszy od okresu współpracy z zespołem Grammatik (kultowa produkcja płyty „Światła Miasta”), przez inspirujące multum początkujących beatmakerów brzmienie dwóch albumów nagranych z Pezetem („Muzyka Klasyczna”, „Muzyka Poważna”), aż po rewolucyjne jak na polskie standardy wydawnictwa producenckie („Bleak Output”, „Gry Studyjne EP”), każdy, nawet pojedynczy podkład był w jego przypadku na naszej scenie wydarzeniem. Jakież tym bardziej rozgoryczenie zapanowało wśród fanów po tym, jak jakiś czas temu Noon ogłosił, że jego przygoda z branżą dobiegła końca. „Rozstanie” to nie trwało jednak zbyt długo, bo zaledwie miesiąc temu na rynek trafił kolejny materiał od producenta. Materiał, który może być twardym orzechem do zgryzienia dla wielu wielbicieli dotychczasowych kolaboracji Noona z czołówką stołecznej sceny.
Dlaczego? „Pewne Sekwencje” to rzecz specyficzna. Ta nagrana z użyciem m.in. domowego komputera Commodore 64, fletu, klarnetu, akordeonu czy gitary akustycznej króciutka, bo niespełna 20-minutowa epka jest krążkiem bardzo osobistym, subtelnym, nieco odległym, który nie każdemu może przypaść do gustu. Aranżacja utwórów jest niezwykle drobiazgowa, ascetyczna. Charakterystyczny, nieco smutny, szarawy klimat (warto zaznaczyć, że płyta niebotycznie zyskuje na wartości, jeżeli puszcza się ją w jesienne dni) oplata wszystkie instrumenty, które wlewają ową atmosferę w uszy słuchacza. I tu pojawia się problem. Bo są momenty, kiedy muzycy grają pomysłowo, troszkę kombinacyjnie, ale człowiek może trafić również na fragmenty nie tyleż niedopracowane (bo brzmi to doprawdy wybornie), co nierozwinięte, niebezpiecznie usypiające. Płyta wówczas wiele traci. Z plastycznego, dźwiękowego obrazu warszawskich ulic (muzykę dobrze ilustruje bardzo nastrojowe wydanie) bije czasami po prostu nuda.